Ślub
Nareszcie nadszedł dzień ślubu Mag i Scotta. W kościele mieliśmy być z Jake'iem o 13:30, bo jesteśmy świadkami. Wstalam o 7 rano,żeby się wyrobić. Zabrałam rzeczy z szafki i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i założyłam szare spodenki,luźną, krótką białą bluzkę i klapki. Włosy związałam w koka. Wróciłam do pokoju. Spojrzałam na łóżko. Jake nadal spał. Od kiedy wróciliśmy z wakacji, śpimy w jednym łóżku. W końcu pierścionek zaręczynowy do czegoś zobowiązuje. Podeszłam do wampira i ściągnęłam z niego kołdrę.
-Ejjj-powiedział.
-Wstawaj.
-Która godzina?
Spojrzałam na zegarek na ścianie.
-Dochodzi już 8:00.
-Daj mi jeszcze pięć minut-wymamrotał.
-Nie ma opcji-odparłam.
Uniosłam rękę i na mojego narzeczonego spadł mały strumień wody.
-Co robisz?-zapytał.
-Musiałam cie jakoś obudzić-odparłam.
Podeszłam do wampira i nachyliłam się nad jego twarzą.
-Wstawaj skarbie,czas goni-wyszeptałam mu do ucha.
Chciałam odejść,ale Jake złapał mnie szybko i przewrócił na łóżko. Zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak opętana.
-Sta...rczy-wydukałam.
Na chwilę przestał,ale za chwilę znowu zaczął mnie gilgotać. Nie mogłam przestać się śmiać. W tej chwili do pokoju wszedł Simon.
-Oo przepraszam,już wychodzę-powiedział i zamknął drzwi.
Jake przestał mnie łaskotać.
-Tyy-powiedziałam.
-Też cie kocham-odparł. Pocałował mnie i w wampirzym tempie pobiegł do łazienki.
Wstałam z łóżka i zeszłam do kuchni.
-Już skończyliscie?-zapytał brat chłopaka ze śmiechem.
-Tak-odparłam z uśmiechem.
Zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju. Wyjęłam z szafy garnitur Jake'a. Wyprasowałam go i powiesiłam na wieszaku,żeby się nie pomiął. Poszłam do pokoju Simona.
-Simon!
-Co?!
-Gdzie masz garnitur?!-krzyknęłam.
Wampir przyszedł do pokoju i wyjął z szafy ubranie.
-Po co ci mój garnitur?-zapytał.
-Wyprasuje go.
Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-No dawaj zanim się rozmyśle-odparłam.
Szybko podał mi garnitur i wybiegł. Wyprasowałam go i powiesiłam na wieszaku. Wróciłam do pokoju narzeczonego. Uszykowałam swoje rzeczy. Wyjęłam buty i postawiłam na ziemi. Wybrałam biżuterię. Spojrzałam na zegarek. Było już prawie wpół do dziesiątej.
-Jade do Mag-powiedziałam do Jake'a i zeszłam na dół.
Po kilku minutach byłam u kuzynki. Chyba dopiero wstała. Wpuściła mnie do domu.
-Idz sie wykąp-powiedziałam.
Dziewczyna poszła do łazienki, a ja do jej pokoju. Rozłożyłam na szafce wszystkie kosmetyki.
-Gdzie masz suknie slubną?-zapytałam.
-W sklepie-odparła kuzynka wchodzac do pokoju.
Spojrzałam na nia.
-Żartujesz tak?-zapytałam.
-Nie. Dopiero miałam po nią jechać.
-Ja pojade po sukienke a ty zjedz śniadanie za ten czas.
-Dziękuję.
-Spoko.
Poszłam do auta. Pojechałam do salonu sukien ślubnych.
-Dzień dobry. Przyjechałam po suknie ślubną.
-Dobrze. Imie i nazwisko.
-Margaret...-nie zdążyłam dokończyć.
-A tak. Prosze za mną.
Ekspedientka dała mi zapakowana suknie.
-Proszę nie pogniesc.
-Oczywiście.
-Zapłacone jest?-zapytałam.
-Tak.Do widzenia.
-Do widzenia.
Pojechałam do Mag. Weszłam do domu. Dziewczyna kończyła jesc śniadanie. Zaniosłam suknie ślubną do pokoju. Powiesiłam ją w szafie. Mag weszla do pokoju.
-Scott ma już garnitur?-zapytałam.
-Tak. W szafie.
Wyjęłam go i wyprasowałam.
-Mogłam sama to zrobic.
-Spoko.Dla mnie to żaden problem-uśmiechnęłam się.-Macie gdzies jeszcze jeden wolny pokój?
-Tak.Obok, a co?
-Scott nie może zobaczyć sukni ślubnej.
Wzięłam garnitur i poszłam do pokoju obok. Powiesiłam ubranie i wyszłam na korytarz. W tym czasie do domu wròcił wampir.
-Czesc Cleo-powiedział.
-Cześć Scott. Chodz na chwilę.
-Co jest?-zapytał,gdy był już obok mnie.
-Nie możesz wchodzic do waszego pokoju.
-To jak mam sie ubrac na slub?
-Garnitur masz w pokoju obok.
Co jeszcze potrzebujesz? Wymienił kilka rzeczy.
-Zaraz przyniose-odparłam.
-Sam moge je wziąć-zaprotestował.
-Nie,bo w pokoju wisi suknia ślubna.
Przyniosłam mu rzeczy, o które prosił.
-Co z obrączkami?
-Dzwoniłem do Jake'a.Już po nie jedzie.
-Okej.
Spojrzałam na zegarek. Była już 11:21. Poszłam do pokoju i zamknełam drzwi.
-Zaczniemy od fryzury-odparłam.
Dziewczyna usiadła na krzesełku. Wymówiłam zaklęcie i zaczęłam ją czesać. Zaklęcie sprawiło,że przez pewien czas byłam najlepszą fryzjerka. Po pół godzinie skończyłam. Wyszło nawet lepiej niż za pierwszym razem. Wyczarowałam dwa duże lustra,żeby kuzynka mogła się przejrzeć.
-Wyszło przepięknie-odparła.
-Cieszę sie-odparłam.
Zaczęłam ją malować. Skończyłam po 15 minutach. Była już 12:16.
-Jadę do domu się uszykować. Wpadne jak będziemy jechac do kościoła. Pomogę ci z sukienką.
-Dziękuję. Jesteś kochana-odparła.
Wyszłam z pokoju. W kuchni siedział Scott.
-Skończyłaś?-zapytał.
-Tak jakby-odparłam.-Do zobaczenia.
Pojechałam do domu. Zaparkowałam przed gankiem i weszłam do mieszkania.
-Już jestem!-zawołałam.
Hejka ja też jestem, ale z nowym rozdziałem. Przepraszam jeżeli są błędy :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top