Rzym
W ciągu godziny byliśmy w Rzymie. Moja średnia predkość wynosiła 160km/h. Zaparkowałam na płatnym parkingu i wysiedliśmy.
-I jak?-zapytałam.
-Z powrotem ja prowadze-odparł.
Uśmiechnęłam się. Poszliśmy zobaczyć Forum Romanum. Można było podejśc tylko do ogrodzenia.Później przeszli§my siè do Koloseum.Kupiliśmy bilety, żeby wejść do środka.
Usiedliśmy na samej górze. Byliśmy tam jakieś 15 minut.
-Muszę kupić coś Margaret-powiedziałam, kiedy szliśmy uliczkami.
-Co konkretnie?-zapytał.
-Jeszcze nie wiem-odparłam.
Zobaczyłam sklep jubilerski. Był znany w całych Włoszech. Było w nim też drogo.
-Chodź-pociągnęłam wampira za rękaw.
Weszliśmy do środka. Podeszlam do gablotki z bransoletkami. Od razu moj wzrok przykuła bransoletka z prawdziwego srebra. W nią wpleciony był symbol nieskończoności.
Powiedziałam cicho zaklęcie. Kiedy mówiłam po polsku, jubiler rozumiał mnie po włosku. Taki tłumacz.
-Przepraszam-zawołałam.
Rozejrzałam sie. Nigdzie nie widziałam Jake'a.
-W czym moge pomoc?-zapytał właściciel po włosku.
Zaklęcie działało też w drugą strone. On mowił po włosku, a ja słyszalam go po polsku.
-Mogłabym zobaczyc ta bransoletke?-pokazałam przedmiot.
-Oczywiście-odparł,wyjął ją i mi podał.
Obejrzałam ją. Była przepiękna. Wiedziałam,że kuzynce się spodoba bo miała naszyjnik z takim samym wzorem.
-To prawdziwe srebro?
-Najprawdziwsze.
-Ile kosztuje?-zapytałam.
-160 euro.
-Drogo...-odparłam-Ale dobrze. Proszę zapakować-powiedziałam.
Przeszliśmy do kasy. Zapłaciłam i wzięłam ładnie zapakowany prezent.
-Jake!-zawołałam.
Wampir stał oparty o drzwi.
-Już?-zapytał.
-Tak.Możemy isc-odparłam.
Weszliśmy jeszcze do sklepu z ubraniami dzieciecymi. Wybrałam dla dziecka Mag ładne, niebieskie śpioszki. Poszliśmy na lody włoskie.
Wzięłam śmietankowo-czekoladowe a Jake śmietankowe. Usiedliśmy na ławce. Słońce świeciło i było bardzo ciepło. Pospacerowaliśmy jeszcze troche i poszliśmy do auta.
Z powrotem też jechaliśmy godzinę. Weszliśmy do hotelu i poszliśmy do pokoju. Schowałam kupione prezenty do komody.
-Już 18:00-powiedział Jake.
-To chodźmy na kolacje-odparłam.
Zeszliśmy do restauracji. Kolacja była bardzo pyszna. Wróciliśmy do pokoju.
-Zaraz przyjde-powiedział Jake.
-Gdzie idziesz?-zapytałam.
Nie odpowiedział mi, tylko się umiechnął i wyszedł.
Hejka :) Podoba się?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top