Groźba
Uśmiechnęłam się.
-Zostaw mnie,Simona i Jake'a w spokoju.Jeśli zobaczę,że kręcisz się w pobliżu,zabije cie-powiedziałam.
Wyczarowałam drewniany kołek. Casandra była wystraszona na maksa.Nadal miałam nad nia kontrole,nie mogła nic zrobić.
Wbiłam kołek kilka centymetrów poniżej serca.
Zawyła żałośnie.Wypuściłam ją.
-Wynoś się!-krzyknęłam.
Po chwili jej nie było.Podeszłam do chłopaków.Simon właśnie sie budził.
-Żyjesz?-spytałam.
-Jeszcze tak-odparł.
Brat pomógł mu wstać.Po kilku minutach zamknęłam oczy.
-Co robisz?-zapytał Jake.
-Momencik.
Widziałam Casandrę w domu.Skoncentrowałam się. Siłą woli skręciłam jej kark.Widziałam jak upada.
-Właśnie skręciłam Casandrze kark-uśmiechnęłam się.
-Jak to zrobiłaś?-zapytał Simon.
-Jestem silniejsza,więc więcej umiem-odparłam.
Jake podszedł do mnie i pocałował.
-Za co to?-spytałam żartobliwie.
-Za to że jesteś super dziewczyną-odparł.
Zaczerwieniłam się lekko.
-Idę na górę-powiedziałam.
W pokoju odrobiłam prace domową. Poszłam wziąć prysznic.Przebrałam się w pidżamy,włosy umyłam i wysuszyłam. Poszłam spać. Następnego dnia wstałam o 7:00. Wzięłam prysznic. Założyłam niebieską sukienkę i czarne buty na koturnie. Włosy rozpuściłam. Spakowałam się do szkoły. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Zjadłam śniadanie. W kuchni nikogo nie było. Pomyślałam,że Jake i Simon jeszcze śpią. Poszłam do pokoju swojego chłopaka. Spał. Uśmiechnęłam się i chciałam wyjść z pokoju.
-Nie śpisz już-usłyszałam głos wampira.
Odwróciłam się.
-Nie.Idę do szkoły.Mogę wziąć auto?-zapytałam z nadzieją.
-Musisz zrobić prawo jazdy.
- W wakacje.Obiecuję.
-No ok.Kluczyki są na komodzie w przedpokoju.
-Dziękuję-podeszłam i ucałowałam go.-Do zobaczenia po południu.
Wzięłam kluczyki i wyszłam z domu.Pojechałam do szkoły. Zaparkowałam niedaleko głównego wejścia. Zamknęłam samochód i poszłam do środka. Pod klasą siedziały już El,Maddy,Jess i Angie.
-Cześć dziewczyny-powiedziałam.
-Hej Cleo-odparły.
Usiadłam obok nich.Pierwsza była religia.Siedzimy z tyłu klasy to będziemy mogły pogadać.
-Co u ciebie?-spytała El.
Zadzwonił dzwonek na lekcję.
-Powiem wam jak będziemy w klasie-uśmiechnęłam się.
Weszliśmy wszyscy do sali.Tyler oczywiście się spóźnił.Przywitał się z Maddy i usiadł koło niej. Siedzieliśmy w jednym rzędzie, bo na końcu były ustawione trzy podwójne ławki.
-Wstańcie pomodlimy się-powiedział ksiądz.
Podczas modlitwy pomyślałam o Luminie.Pomodliłam się za nią.
-Miałaś nam coś powiedzieć-przypomniała mi El jak usiadłyśmy z powrotem.
-Okej.Moja kuzynka Margaret wychodzi za mąż.
-To super-odparła Angie.- Za Scotta?
-Tak.
-Ma już sukienkę wybraną?-zapytała Maddy.
-Tak.
-Kiedy ma być ślub?
-Chyba w sierpniu-odparłam.
-Fajnie.Nie będzie zimno-uśmiechnęła się Jess.
-Powiem wam jeszcze coś.
-Dajesz-odparła Angie.
-Jake zabrał mnie wczoraj na tor wyścigowy-uśmiechnęłam się.
-Żartujesz-wtrącił się do rozmowy Tyler.
-Nie.
-Fajnie było?-spytała El.
-I to jak-odparłam.
-Też bym chciała kiedyś pojechać na tor wyścigowy-westchnęła Angie.
-Spoko.Kiedy jedziemy?-zapytałam.
-Ty tak na serio?-zapytała Maddy.
-Nom.Powiem Jake'owi, żeby załatwił nam plac na kilka godzin-uśmiechnęłam się.
-Ile wyciągnęłaś najwięcej?-zapytał Tyler.
-Na prostej drodze 330km/h-odparłam dumna.
-No no no-zagwizdał wampir.
-Nie gwiżdż Tyler-powiedział ksiądz.-Trochę ciszej gadajcie.
-Przepraszamy-odparłam.
Hejka ;) Przepraszam za błędy. Wybaczcie mi ♡♥
Podoba wam się rozdział?☆★
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top