Rozdział 3~ Sekret rodziny królewskiej~



Z pomieszczenia zaczęły dochodzić krzyki R'Akmorta. Już nawet nie były to słowa tylko po prostu ryki typowe dla Salamandrian. Raph i Mona zakryli uszy nie mogąc słuchać już tych wrzasków. Odeszli szybko by w spokoju porozmawiać.

-Widzę, że nic nie zmieniło się od naszego ostatniego pobytu-powiedział Raphael.

-Jeszcze się bardziej zaogniła cała sytuacja-odparła.

-Dlaczego on cały czas cię tak traktuje?- nie rozumiał żółw.

-Przecież ci mówiłam-przypomniała.

Raph położył ręce na jej ramionach ciągnąc:

-Ale to, że twoja matka nie żyje to nie twoja wina.

-Ja to wiem, ale on nie. Wcale mnie nie słucha.

-To ja sobie już z nim pogadam.

-Raphael, nie!

Nagle ziemia się zatrzęsła. Z góry spadł wielki głaz rozdzielając dwójkę. Żółw podbiegł do Mony gwałtownie odsuwając razem z nią. Oboje pobiegli do reszty przyjaciół. Zastali ich stojących w bezruchu na środku korytarza.

-Co się dzieje?-spytała Aishinsui.

-Góra jest już dość zniszczona i zaczyna się osuwać-wyjaśnił T'Horan.

-Kto wymyślił kryjówkę w takim lokum?-dociekał Mikey.

Po chwili wszystko ucichło. Przyjaciele odetchnęli z ulgą. Jednak wtem ziemia pod nogami Michelangelo rozstąpiła się. Aishi widząc to odepchnęła go i sama spadła w dół.

-Aishi!-zawołał Donnie.- Nic ci nie jest?!

-Nie, nic!-odparła.

Dziewczyna wstała i rozejrzała się. Zamierzała szybko wrócić na górę gdy nagle zobaczyła wielkie drzwi z symbolem zwoju. Nastolatka podeszła do nich ścierając kurz. Zakaszlała odkręcając się.

-Wszystko gra?-spytał Leo.

-Zejdźcie tu!-krzyknęła.

Przyjaciele zdziwieni wzruszyli ramionami. Zeskoczyli na dół a zauważając kunoichi podeszli bliżej. Zobaczyli także te wielkie wrota.

-Jak myślicie?-dopytywał Mikey.- Co tam może być?

-Eee... biblioteka?-odparł Donnie.

Najmłodszy spojrzał na niego oburzony. Raph wraz z Aishinsui popchnęli drzwi otwierając je. Przyjaciele rozglądając się ujrzeli wysokie półki ze zwojami i księgami. Weszli do środka przeglądając każdy kąt. Leo i T'Horan zamknęli wrota by nikt ich nie nakrył. Po jakimś czasie Donnie znalazł pewien stary zapis z członkami rodziny królewskiej.

-Hej, Mona, co się stało z dziećmi królowej?-zapytał.

-Jej synowie zginęli na wojnie z Triceratonami kilkanaście lat temu- odparła przesuwając palcem po grzbietach ksiąg czytając tytuły.

-A córka?-dociekał.

-Córka?-zdziwiła się.- Ona nie miała córki.

-Według tego drzewa genealogicznego miała- odrzekł pokazując jej pergamin.- Księżniczka M'Ikanela. Najmłodsza w rodzinie. I jest napisane, że była z kimś, ale nie narysowali go a imię wymazali.

Salamandrianka spojrzała na narysowane drzewo genealogiczne. Nie zdążył się mu jednak zbyt dobrze przyjrzeć bo wszyscy usłyszeli czyjeś kroki. Lisa wraz z Raphem schowali się za jedną z półek, Aishi z Donniem i T'Horanem z drugą a Mikey i Leo pod grubą deskę wbitą w ścianę w kącie. Do środka wszedł R'Akmort. Podszedł do ściany po czym na coś spojrzał do góry, westchnął ciężko a następnie wyszedł. Zaskoczeni przyjaciele wyszli z ukrycia idąc pod ścianę, gdzie jeszcze przed chwilą stał Salamandrianin. Zobaczyli wielki obraz rodziny królewskiej: królową L'Antrycę, jej męża, dwóch synów a także małą Salamandriankę.

-Patrzcie-wtrącił Leo znajdując we wgłębieniu ściany starą książkę.- To chybna pamiętnik albo coś w tym stylu.

Y'Gythgba wzięła ją do ręki czytając ostatni wpis:

Moja ukochana córka, tak, która zdecydowała się złamać prawo i wyjść za zwykłego Salamandriana, dziś oddała się w ręce wroga by ocalić swe dziecko od zgubnego losu. Moja droga M'Ikanela pokazała swą odwagę i zdolność do poświęcenia. Oby jej rodzina...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Taka  mała prośba... Jeżeli już ktoś domyśla się czegoś niech nie piszę o tym w komentarzach by nie spoilerować innym czytelnikom. :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #romans#tmnt