Rozdział 9
Mijaliśmy w zupełnej ciszy kolejną ulicę, a ja z każdą sekundą pragnęłam dowiedzieć się czegoś o tym chłopaku. Czasem miałam wrażenie, że jego zachowanie to tylko gra pozorów. Starał się udawać macho, faceta nie do zdarcia. Nie znałam go na tyle dobrze, by ocenić, czy naprawdę nim był czy tylko pragnął sprawiać takie pozory. Każdy inaczej rozumie to pojęcie. W moim odczuciu był stuprocentowym mężczyzną, lecz on zdawał się tego nie dostrzegać. Usiłował być lepszym od samego siebie. Jako, że to uczucie towarzyszyło mi od dawna, wiedziałam, co przeżywał.
Oczy zawsze utożsamiałam z odbiciem wnętrza człowieka. W jego spojrzeniu dostrzegałam smutek, czasem wręcz wstyd. Nie podobało mi się to. Chciałam zgłębić sekret pana Tajemnicy. Czułam, że jesteśmy bratnimi duszami. Ufałam mu i pragnęłam mu pomóc. Wiedziałam, że gdzieś w głębi jest wesołym i radosnym gościem. Takim, jakiego pokazywał na co dzień... Zanim zdołałam się powstrzymać powiedziałam to, co mówiłam już wiele razy, tylko tym razem inaczej. Nie chodziło mi wyłącznie o to ile ma lat, jak się nazywa i czym się zajmuje. Ton mojego głosu był poważny i lekko udręczony.
-Kuba, opowiedz mi o sobie, proszę. Zależy mi na tym...
-Wiem, Laura -odetchnęłam głęboko. Uwielbiałam moje imię w jego ustach. -Powiem ci, ale nie teraz. Zapewne wiesz, że zwierzenia działają w dwie strony... Jeśli ja ci coś powiem, ty także będziesz musiała to zrobić.
Czyli tego oczekiwał. Mogłam się domyślić. W tej chwili zastanowiłam się na tym i uznałam, że być może nie powinnam naciskać. Przecież wiedziałam, że sama najprawdopodobniej nigdy nie zdobędę się na to, by wyznać niektóre rzeczy. Nie tylko przed nim, ale przed kimkolwiek. O piekle, które zafundował mi Mariusz nie wie ani Kacper, ani nawet Samantha. Nie zniosłabym litości, szczególnie udawanej. Tym bardziej poczucia wstydu. Wiedziałam, że sama byłam sobie winna. Niestety żadne argumenty do mnie nie docierały, ani wyraźna niechęć Jakuba. Zanim pomyślałam te słowa zostały już wypowiedziane.
-W takim razie będziemy kupować informacje, płacąc wiadomościami na nasz temat. Wyznanie za wyznanie. Jednakże wiadomości mają mieć taką samą wartość. I na początek same podstawowe, bez szczegółów. Ważnych nie można wymienić na większą ilość drobnych. Stoi? -zawahałam się, sama bojąc się, co może z tego wyniknąć.
-Same drobnostki, tak? -upewnił się. Pokiwałam głową. Odpowiedział dopiero po chwili. -Stoi. W sobotę w kinie, przed południem.
-Mówiłam już, że nie mogę. Dopiero za dwa tygodnie będę wolna.
-Jak wolisz -westchnął.
Doszliśmy już do mojego bloku, pomachałam więc mu ręką na cześć, a on blado się do mnie uśmiechnął. Po chwili zniknęłam w mroku klatki schodowej. Weszłam do mieszkania po cichutku, aby nie robić zamieszania. Zdjęłam buty i kurtkę na korytarzu, następnie rzuciłam torbę na krzesło. Poszłam prosto do sypialni mamy. Spała. Pocałowałam więc ją w policzek i odeszłam. Nie chciałam jej obudzić. Odkąd pamiętam zdarzały się takie sytuacje, z którymi nie mogła sobie poradzić, ale dzisiaj po raz pierwszy powiedziała mi o co chodzi. Cóż, moja rodzicielka była bardzo wrażliwa i potrafiła obwiniać siebie za błędy całego świata. W pewnym stopniu odziedziczyłam to po niej.
Poszłam więc do kuchni, aby przyrządzić sobie coś do jedzenia. Nie miałam żadnego gotowca, a moje zdolności kulinarne były nikłe. Zdecydowałam się zatem na kanapkę z szynką. W lodówce znalazłam także żółty ser, który postanowiłam wykorzystać. Zaparzyłam herbatę i siadłam przy stole. Było mi zimno. Chwyciłam koc, który o dziwo znajdował się w tym pomieszczeniu i starałam się nim zakryć każdy fragment mojego ciała. Nogi podciągnęłam pod brodę. Spod grubego materiału wystawała tylko moja twarz.
Jadłam i piłam rozkoszując się chwilą na pozór tak spokojną. Po mojej głowie pałętały się myśli związane z Jakubem. Za niecałe dwa tygodnie miałam zgłębić wiedzę o nim. Tego przecież chciałam. Bałam się jednak, że odpowiedzi na moje pytania nie będą satysfakcjonujące. Pan Tajemnica skrywał sekret, a ja obawiałam się, że nie będę mogła zostać obojętną na jego zagadkę.
Była jeszcze jedna rzecz, która martwiła mnie stokroć bardziej. Chcąc dowiedzieć się od niego czegoś istotnego, będę musiała mu zdradzić szczegóły ze swojego życia, na co nie byłam gotowa. Miałam nadzieję, że uda mi się zręcznie ominąć ten temat. Niestety było pewne prawdopodobieństwo, że skoro wie o mnie tyle rzeczy, może wiedzieć także o moim byłym chłopaku. Największej pomyłce mojego życia... Odegnałam tę myśl od razu, gdy przyszła. Całą tę historię znała zaledwie garstka osób. Ja, mama, babcia i wujek Tomasz, grono pedagogiczne w mojej starej szkole, dyrektor i mój wychowawca w nowym liceum, pani Ewa oraz... Mariusz. Nie miałam pojęcia komu opowiedział o swoim osiągnięciu. Poza nim wiedziałam, że wszyscy trzymają buzie na kłódki. Nie mieli interesu w tym żeby opowiadać o tym na prawo i lewo.
Kiedy wyrwałam się z zamyślenia i wypiłam kolejny łyk herbaty stwierdziłam, że już całkiem wystygła. Smakowała okropnie, jednakże dopiłam ją do końca. Jako, że była zimna pomogła mi się dobudzić. Musiałam się umyć, a moje powieki stały się tak ciężkie, że kusiło mnie by zamknąć oczy i posiedzieć na miejscu jeszcze przez kilka minut. Dosłowne zwlekłam się z krzesła i poszłam do łazienki. Odkręciłam wodę. Była przyjemnie gorąca. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Moje ciało zaczynało reagować na wysoką temperaturę czerwieniąc się. Było mi tak dobrze pośród puszystej piany. W toalecie pachniało olejkiem arganowym i miodem. Związałam włosy w charakterystyczny koczek i zanurzyłam się po szyję, uważając, by ich nie zamoczyć. Mogłabym tam zostać na zawsze...
Usłyszałam głos mamy i dobijanie się do drzwi. Otworzyłam oczy i zastanawiałam się przez chwilę gdzie jestem. Pozostałość po pianie. Chłodna woda. No tak, zasnęłam przy kąpieli.
-Laura? Jesteś tam? Wszystko w porządku? Kochanie, nic ci nie jest?! -powtarzała moja rodzicielka, prawie krzycząc.
-Tak mamusiu. Za minutkę wyjdę.
Wstałam i aż zrobiło mi się ciemno przed oczami. Musiałam się chwycić brzegu wanny by nie upaść. Szybko wytarłam się ręcznikiem i rozejrzałam dokoła w poszukiwaniu piżamy. Nigdzie jej nie było. Musiałam zapomnieć ją wziąć. Narzuciłam więc na siebie szlafrok. Wyszłam z łazienki. Bolała mnie głowa. Skierowałam się prosto do mojego pokoju. Chciałam się położyć. Byłam tak senna jak gdybym nie spała od miesięcy. Było ciemno. Zapaliłam światło i wyjęłam moją ulubioną koszulkę, w którą chciałam się przebrać. Odwróciłam się w stronę fotela rozwiązując sznureczek od szlafroka, i stanęłam jak wryta. Machinalnie ciasnej zacisnęłam paseczek i cofnęłam się o krok.
-Mamo, co ty tu robisz? Chcesz, żebym dostała zawału? Czemu nie śpisz?
-Jak to czemu nie śpię? Przecież to ja cię obudziłam jeśli się nie mylę -no tak, rzeczywiście. Zapomniałam o tym. Przytaknęłam głową -Czyś ty oszalała? Mogło ci się coś stać! Jesteś taka nieodpowiedzialna. Ile razy mówiłam ci, żebyś nie kąpała się w tak gorącej wodzie?! Mogłaś zasłabnąć, albo...
-Mamuś! -powiedziałam stanowczo. -Ja wiem, że się o mnie troszczysz, ale zupełnie niepotrzebnie. Nic mi nie jest. Mało spałam i miałam ciężki dzień, to nic wielkiego. Mogę się teraz położyć? Jestem padnięta. -pokiwała głową z dezaprobatą i skierowała się do drzwi. -Dobranoc! -krzyknęłam za nią. Wróciła się do mnie.
-Dobranoc, córeczko... Kocham cię -wyszeptała całując mnie w czoło.
-Ja ciebie też -odpowiedziałam.
Po kilku sekundach zostałam sama w pokoju. Szybko oddałam się w objęcia Morfeusza. Potrzebowałam snu. Zdążyłam jedynie pomyśleć o panu Tajemnicy. Tajemnicy, którą za wszelką cenę chciałam rozwikłać. Albo i nie, zaprzeczyłam sama sobie. Chcę ją rozwikłać, ale nie potrzebuję tego do szczęścia. Potrzebuję do niego osoby, która ją skrywa... Mojego przyjaciela o pięknych, wielkich, ciemnobrązowych oczach. Smutnych, przygnębionych oczach...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top