Rozdział 29

 Rano obudziło mnie powiadomienie o niewyświetlonym esemesie. Odczytałam wiadomość. To Kuba chciał mnie poinformować, że będzie u mnie koło dwunastej. Spojrzałam na godzinę. Było wpół do siódmej. Zdałam sobie sprawę z tego, iż pomimo koszmarów nie wstałam sama. To chyba dobrze. Może nareszcie zacznę sypiać w miarę normalnie...

Postanowiłam, że wybiorę się tego dnia na basen. Od dziecka lubiłam pływać. Zawsze mnie to odprężało i uspokajało. Woda doskonale zmywała ze mnie emocje. Poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i wykonałam inne poranne czynności. Potem włożyłam strój kąpielowy i wełnianą śliwkową sukienkę. Do torby wrzuciłam ręcznik, bieliznę oraz jabłko i wyszłam z mieszkania.

Na miejsce zaszłam po siódmej. Kupiłam bilet, skierowałam się do szatni, a następnie poszłam pływać. Nikt mi nie towarzyszył ze względu na wczesną godzinę i porę roku, ale to nawet lepiej. Nie lubiłam, gdy ktoś na mnie patrzył.

Niestety po niecałych trzech kwadransach rozbolała mnie głowa. Uznałam więc, iż muszę wyjść z wody. Podczas gdy wyjmowałam ubrania z szafki poczułam czyiś dotyk na moich plecach. Doskonale znałam dłonie, które w tamtej chwili gładziły moją skórę. Nie mogłam się mylić co do ich właściciela.

-Mariusz? To ty? -chciałam się upewnić. -Czego chcesz? -odwróciłam twarz w jego stronę.

-Czy mi się zdaje, czy drży ci głos, kochanie?

-Zdaje ci się. Po prostu jest mi zimno. Wyjdź stąd i mnie tak nie nazywaj -starałam się być spokojna.

-Dlaczego? Nie ma z tobą twojego żołnierzyka? Jaka szkoda... -kpił ze mnie.

-Wyjdź, bo zacznę krzyczeć -powiedziałam kategorycznie. Bardzo się bałam, ale byłam zła. -Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Ja ci nic nie zrobiłam, a ty mi nie dajesz żyć.

-Nic, skarbie? A donosić na kogoś na policję to ładnie? A wmawiać innym, że jestem wariatem, psychopatą, największym zbrodniarzem, i Bóg wie jeszcze czym, to ładnie? Jak myślisz kotku? -wymruczał w moją szyję starając się hamować wściekłość.

-Wystarczy! Odsuń się od niej! -wrzasnął Jakub. -Widzisz, żołnierzyk jednak stawił się na warcie. A ciebie co najwyżej czymś można nazwać, ty parszywy gnoju! Można to tak innych zaczepiać? Jak cię zęby swędzą, to ci w nie przywalę. A wiesz chyba, że trudno je potem zbierać połamanymi rękami -wysyczał rzucając się na chłopaka.

Mariusz próbował się bronić, ale nie był w stanie. Pan Tajemnica był od niego o dużo szybszy i silniejszy. Młodzieniec już po kilku ciosach wylądował na podłodze, lecz mimo to nie przestawał się rzucać. Miał rozciętą wargę, zapuchnięte oko i uszkodzony nos, z którego leciała krew. Przerażała mnie agresja Kuby. Bałam się, iż przez swój wybryk będzie miał problemy. Starałam się go odciągnąć od przeciwnika i prosiłam, by go zostawił, ale on zdawał się mnie nie dostrzegać. Dopiero, gdy weszłam pomiędzy nich spojrzał na mnie, a jego oczy nabrały troskliwego wyrazu. Kazał mi się przebrać i powiedział, że mam się niczym nie martwić. Udałam się więc niechętnie do toalety, gdzie zdjęłam strój oraz zastąpiłam go bielizną i sukienką. Przez cały czas dobiegały do mnie odgłosy kłótni mężczyzn, które ucichły dopiero wtedy, gdy znalazłam się obok nich.

Jakub złączył nasze palce i wyprowadził mnie na korytarz. Chciałam wyjść z budynku, ale orzekł, że muszę wysuszyć włosy. Uznałam, iż ma rację. Siadłam więc obok suszarki, którą on chwycił. Już po kilku sekundach poczułam przyjemne ciepło i usłyszałam charakterystyczny szum. Pan Tajemnica co chwilę przerzucał moje pukle, co sprawiało mi ogromną przyjemność. Do rzeczywistości sprowadził mnie głos Mariusza.

-Nawet nie myśl, iż wygrałeś, bracie. Wierz mi, że jeśli nie chce być moja, to nie będzie nikogo.

Widziałam, że Kuba był wściekły. Jego szczęka drżała, pomimo tego, iż miał mocno zaciśnięte zęby. Nie rozumiałam znaczenia tamtych słów, ale były niepokojące. Mimo to postanowiłam na razie się nie dopytywać. Złapałam Jakuba za dłoń, chcąc sprowadzić go na ziemię. Nie mógł się dać prowokować tamtemu chłopakowi. Każdemu, ale nie jemu. Moje działanie odniosło pożądany skutek. Wróg opuścił budynek, a my kontynuowaliśmy to, co nam przerwał. Po kilku minutach również wyszliśmy z pływalni. Chwilę szliśmy w milczeniu, które postanowiłam przerwać.

-Dziękuję! -powiedziałam.

-Za co? -zapytał zaskoczony.

-Za to, że jesteś -wyszeptałam, całując go w policzek.

Byłam mu naprawdę bardzo wdzięczna. Nie poradziłabym sobie bez niego. Tylko skąd wiedział, że będę na basenie? Nie miał rzeczy, więc nie mógł tam iść, aby popływać. Tego także musiałam się dowiedzieć, ale nie teraz. Szybko dotarliśmy pod drzwi mojego mieszkania. Otworzyłam je i zaprosiłam młodzieńca do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top