Rozdział 28
Wtedy się obudziłam. Bałam się, ale nie byłam tak przerażona jak zazwyczaj. Miałam za to na coś ochotę. Pragnęłam utrwalić wizerunek białego wilka. Odnalazłam więc w biurku mój szkicownik oraz wzięłam ołówek i zaczęłam rysować. Na kolejnych kartkach powstawały obrazki zwierzęcia i pięknych, czekoladowych oczu. Nie były idealne, ale ładne. Kiedyś uwielbiałam malować, lecz od pewnego czasu tego nie robiłam. Moje ostatnie dzieło zostało wykonane ponad półtorej roku temu. Skończywszy ilustrację zerknęłam na zegarek. Było po siódmej. Musiałam się wyszykować, gdyż za niecałą godzinę miałam umówioną wizytę u psychoterapeutki.
Udałam się do łazienki. Tam załatwiłam swoje potrzeby, umyłam zęby, ubrałam się i uczesałam włosy. Splotłam je w luźnego warkocza. Później nadszedł czas na makijaż. Uznałam, że tego dnia nie nałożę na twarz fluidu, ponieważ miałam czystą cerę. Użyłam tylko tuszu do rzęs i lekko barwiącej pomadki. Nie wyglądałam źle. Włożyłam kurtkę i wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz.
W gabinecie zjawiłam się punktualnie. Przywitałam się z psycholożką, która była w znakomitym humorze i wprost tryskała energią.
-Dzień dobry!
-Cześć, Laura! Co u ciebie słychać? Jak ci minęły święta i studniówka?
-W Boże Narodzenie pogodziłam się z mamą, a po balu zerwałam z Kacprem.
-To widzę, iż dużo się działo od naszego ostatniego spotkania. Myślę, że rozstanie z chłopakiem to dobra decyzja -powiedziała szczerze.
-Również tak uważam. Wystarczająco go skrzywdziłam... Jednak to teraz nieistotne. Ważny jest fakt, że Mariusz wrócił -wyszeptałam.
-Co? Jak to wrócił? -na jej twarzy widziałam zdziwienie.
-Normalnie. Byłam wczoraj z Kubą w kawiarni, a ten jakby nigdy nic, podszedł do nas. Wypuścili go z zakładu. Jestem pewna, że nie da mi spokoju. Ten czubek chce się zemścić -czułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Spokojnie. Czy twoja matka wie, że on wyszedł?
-Nie i to się nie zmieni -rzekłam stanowczo.
-Powinnaś jej powiedzieć. Ona okaże ci wsparcie.
-Mama jest zbyt słaba. Ona sobie z tym nie poradzi -pani Ewa chciała mi przerwać, ale gestem dłoni dałam jej do zrozumienia, że chcę kontynuować. -Dodatkowo Jakub zna tego wariata i o wszystkim wie. Pan Tajemnica odkrył mój sekret. Nie mam pojęcia, co powinnam o tym myśleć. Z jednej strony mnie to niepokoi, a z drugiej cieszę się, bo jestem pewna, że Kuba mi pomoże. Mimo to i tak się okropnie boję... -westchnęłam.
-Twoje uczucia są zrozumiałe. Dużo przeszłaś, ale teraz sytuacja jest inna. Zrobisz jak zechcesz, ale moim zdaniem musisz wyznać prawdę swojej rodziciele. Nie znam twojego przyjaciela, więc ci nie doradzę. Zaufaj sercu, ale nie zatrać przy tym zdrowego rozsądku -pogłaskała moją dłoń, chcąc dodać mi otuchy. Wiedziała, że się bałam. -Czy jest jeszcze coś, z czego chciałabyś mi się zwierzyć?
-Tak. Mój sen się zmienił. Czarny wilk wyraźnie bawił się w nim ze mną w kotka i w myszkę. Ja z kolei byłam zdezorientowana. Pierwszy raz nie gonił mnie już od początku mary. Gdzieś z oddali słyszałam wycie drugiego zwierzęcia. Przystanęłam więc zdziwiona. Wtedy agresor zaatakował. Był bliski zabicia mnie, gdy nagle pojawił się mój obrońca. Skoczył na bestię. Stworzenia walczyły ze sobą dopóki się nie obudziłam.
-Laura, masz może pewne podejrzenia co do znaczenia tego snu? -zapytała.
-Owszem. Myślę, że złym wilkiem jest Mariusz, a tym dobrym Jakub... Mój obrońca z urojeń ma identyczne oczy jak pan Tajemnica.
-Rozumiem i uważam, że się nie mylisz. Przemyśl moją radę...
-Zrobię to, ale decyzja już zapadła -pani Ewa westchnęła. -Do widzenia!
-Do widzenia! -odparła.
Szybko wyszłam z budynku. Mimo tego, iż był poniedziałek, wróciłam prosto do domu. Nasze zajęcia po przerwie świątecznej zaczynały się dopiero od czwartku. Nie płakałam z tego powodu. Musiałam jednak powoli zacząć przygotowywać się do szkoły. Mama prosiła mnie, bym poprawiła oceny. Wyjęłam więc podręczniki i próbowałam kuć. Nagle dostałam esemesa od Jakuba. Pytał czy mam czas. Błyskawicznie odpisałam, że nic ważnego nie robię. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a przede mną ukazał się Kuba.
Przywitałam się z nim i wpuściłam go do mieszkania. Poszliśmy do mojego pokoju, z którego po chwili wyszłam, aby zrobić nam dwie szklanki herbaty i przynieść ciastka. Później siedzieliśmy na łóżku w milczeniu, które przerwało szczekanie Shimmy'ego. No tak, zapomniałam, że mama zamknęła go w swojej sypialni. Przeprosiłam gościa i jeszcze na minutkę zostawiłam go samego, aby wypuścić psiaka z pomieszczenia. Nasypałam mu do miski karmy i dałam wody do picia. Potem wróciłam do Jakuba. Ten od razu zaczął rozmowę.
-Laura, pamiętasz, jak się z tobą założyłem, że przez miesiąc uda mi się zyskać sympatię twojej matki? -potaknęłam głową. -Przez fakt, iż były święta, nie dotrzymałem słowa, ale teraz zamierzam to nadrobić. Z tym, że musisz się mnie słuchać, jeśli ma to się udać -gestem pokazałam mu, iż rozumiem. -Na co najczęściej narzeka rodzicielka? -to pytanie nieco mnie zaskoczyło.
-Na moje oceny, bałaganiarstwo, dziecinność, nieposłuszeństwo i wiele innych.
-Nauką i porządkiem się zajmiemy. Będziesz grzeczną dziewczynką. Tylko o co chodzi z dziecinnością?
-Głównie o to, że nie potrafię zrobić nic bardziej skomplikowanego od kanapek czy makaronu -wyznałam, czerwieniąc się.
-Z tym też sobie poradzimy -poczochrał moje włosy dłonią. -Z jakimi przedmiotami masz największe problemy?
-Z chemią, fizyką i matematyką.
-Spoko. Daj mi swoje podręczniki i powiedz przy czym teraz jesteście. Ja sobie to wszystko przypomnę, a ty w tym czasie posprzątasz.
Nie miałam najmniejszej ochoty na ogarnięcie tego bajzlu, ale wiedziałam, że powinnam to zrobić. Uznałam, że czym prędzej tym lepiej. Dałam panu Tajemnicy książki, a sama wzięłam się za porządki. Najpierw powkładałam do szafek ubrania. Następnie ułożyłam rzeczy na biurku. Później umyłam podłogę i odkurzyłam dywan. Na koniec przetarłam segment. To wszystko zajęło mi godzinę. Kiedy chciałam poinformować towarzysza, że już skończyłam, zobaczyłam, iż śpi. Wyglądał cudownie. Głowę opierał na ramieniu, a usta miał delikatnie rozchylone. Nie chciałam go budzić. Przykryłam jego ciało kocem i położyłam się obok niego. Długo się mu przyglądałam, aż w końcu sama zasnęłam. Nie pamiętam co mi się śniło, lecz domyślam się, iż miałam mój standardowy koszmar. Obudziłam się przerażona w objęciach Jakuba. Z trudem oddychałam. Chłopak był zdezorientowany. Widziałam, że nie wiedział jak ma się zachować. Cały czas mnie przytulał i uspokajał. Po kilku minutach podziękowałam mu i powiedziałam, że już wszystko w porządku.
Było mi strasznie głupio. Nawet podczas krótkiej drzemki musiałam coś odwalić. Na szczęście Kuba nie drążył tematu. Mimo to jakoś posmutniał. Próbował udawać, że nic się nie stało, ale oczy go zdradzały. Ten incydent sprawił mu ogromną przykrość.
Chcąc oderwać jego uwagę od tego, co się stało, zaproponowałam wspólną naukę. Zgodził się. Postanowiliśmy rozłożyć ją na dłuższy czas. Za chwilę mieliśmy się zająć matematyką, we wtorek chemią, a w środę fizyką. Cieszyła mnie ta perspektywa, bo oznaczała, iż będę się z nim przez te kilka dni widywać codziennie. Pan Tajemnica świetnie tłumaczył. Materiał przyswoiłam dosyć szybko. Później dostałam kilka zadań do rozwiązania. Podczas gdy ja się nad nimi głowiłam, Kuba przeglądał mój szkicownik. Po chwili dałam mu je do sprawdzenia. Powiedział, że dobrze mi z nimi poszło i chciał o coś zapytać, ale najwyraźniej zastanawiał się jak, gdyż co chwilę otwierał i zamykał usta.
-Laura, co ci się śniło? -wydusił z siebie.
-Nie pamiętam -westchnęłam.
-Aha. Strasznie się wierciłaś na łóżku i krzyczałaś do kogoś, żeby cię puścił... -powiedział smutno. Później zmienił temat. -Pięknie rysujesz. Namalujesz coś dla mnie? -poprosił.
-Chętnie -ucieszył się na moją odpowiedź.
-To super. Jesteś głodna? -przytaknęłam. -Co powiesz na naleśniki z dżemem?
-Brzmi pysznie.
W kuchni znaleźliśmy wszystkie niezbędne produkty. Mój gość mówił mi co mam robić i dawał wskazówki. Tak oto po raz pierwszy w życiu zrobiłam te placuszki. Były całkiem smaczne. W trakcie ich zajadania usłyszeliśmy zgrzyt zamka w drzwiach. Po chwili dobiegł do nas głos mojej rodzicielki.
-Cześć, córciu! Strasznie zimno dzisiaj. Czym tu tak ładnie pachnie?
-Cześć, mamusiu! Naleśnikami.
-Nie wierzę -zaśmiała się serdecznie. Jej nastrój zmienił się gdy zobaczyła Kubę. Ten natychmiast wstał z krzesła i się z nią przywitał.
-Dzień dobry!
-Dzień dobry! -powiedziała. -To pana zasługa, że moje dziecko nareszcie postanowiło zająć się kuchnią?
-Nie, pani córka sama chciała. Muszę już iść. Do widzenia! Do jutra, Laura!
Pożegnałyśmy się z nim. Potem zmyłam naczynia. Następnie musiałam wytłumaczyć mamie, że Jakub będzie pomagał mi w nauce. Nie pałała optymizmem, ale nie protestowała. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu kolejnego sezonu "Dr. House'a". Wieczorem postanowiłam spełnić obietnicę i namalować coś dla Pana Tajemnicy. Zdecydowałam się na rysunek dziewczyny idącej obok białego wilka, na tle lasu nocą. Wykonanie pracy zajęło mi dwie godziny, ale efekt był zadowalający. Później oddałam się w objęcia Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top