Rozdział 24
Uznałam, że to co powiedziała pani Ewa nie może nic zmienić między mną i Jakubem. Fakt, iż ja go kochałam, nie zbliżał nas do siebie. Wątpiłam, że taki chłopak jak on mógłby coś do mnie poczuć. Jednak nie było to w tym momencie ważne. Istotne było, że nie mogłam dłużej okłamywać Kacpra. I tak robiłam to zbyt długo. Wcześniej łudziłam się, że mogę sprawić, by był szczęśliwy. Sądziłam, iż może kiedyś go pokocham. Teraz jednak to było niemożliwe. Wiedziałam, że tak nigdy się nie stanie. Tego dnia podjęłam decyzję o zerwaniu. Nie miałam jednak pojęcia, jak mam ją przekazać chłopakowi.
***
Grudzień upłynął nim zdążyłam się obejrzeć. Wraz z nim przeminęło Boże Narodzenie. Podczas niego pogodziłam się z mamą. Dzięki temu miałam o wiele lepsze samopoczucie. Moim zmartwieniem natomiast pozostawał związek z Kacprem. Czułam się jak ostatnia świnia przez to, że go oszukiwałam. Podczas przerwy świątecznej widziałam się z nim tylko raz, przez pół godziny, w celu złożenia życzeń.
Z Kubą natomiast pisałam codziennie. "Rozmawialiśmy" na różne tematy, jednakże nie wspomniałam mu ani słowem o swoich planach. Wiedziałam, że nie lubił mojego chłopaka i był do niego wrogo nastawiony. Nie mógłby mi nic poradzić. Byłby masakrycznie subiektywny. Poza tym, zwierzając się Jakubowi ze swoich planów, mogłabym sprawić, że mój wielbiciel poczułby się upokorzony, a tego nie chciałam.
Musiałam zerwać z Kaprem, ale nie mogłam go przy tym nazbyt zranić. Byłam świadoma, że niezależnie od sposobu, w który to zrobię, on i tak będzie cierpiał. Widziałam, że mnie kochał. Zawsze był dla mnie bardzo dobry. Dbał i troszczył się o mnie. Przez to było mi jeszcze trudniej.
Nazajutrz miał być jego bal maturalny. Przed tym terminem rozstanie nie wchodziło w grę. Musiałabym być podła, żeby wywinąć mu taki numer i zniszczyć studniówkę. Uznałam, że odejdę od niego niebawem. Jednak w tamtym dniu musiałam być dla niego piękna.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Znów miałam koszmary. Byłam cała zlana potem i nie mogłam złapać tchu. Siadłam więc szybko na łóżku. Po minucie udało mi się uregulować oddech. Zerknęłam na zegarek. Było jeszcze przed czwartą. Uznałam jednak, że mimo to wstanę. Wiedziałam, iż i tak bym nie zdołałabym zasnąć.
Skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i związałam włosy. Nałożyłam na twarz nieco podkładu i pomadkę ochronną. Ubrałam pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Wszystko zajęło mi nie więcej niż trzydzieści minut. Oznaczało to, iż mam jeszcze ponad trzy godziny luzu. Zapełniłam je czytaniem "Jeziora osobliwości" Krystyny Siesickiej. Książkę pochłonęłam w całości z ogromnym zaciekawieniem, mimo tego, iż znałam ją na pamięć. Była to jedna z moich ulubionych powieści nieprzerwanie od pięciu lat. Sięgałam po nią przynajmniej kilka razy w roku.
Opuściłam mieszkanie, kiedy wybiła ósma. Udałam się do Samanthy, ponieważ miała zrobić mi paznokcie. Siostra dziewczyny miała specjalną lampę i często nam ją udostępniała. Przyjaciółka przywitała mnie gorąco już w drzwiach. Po kilkunastu minutach rozmowy zabrałyśmy się do roboty, a po godzinie mogłam obserwować efekt pracy Sam.
Byłam zachwycona. Jeden paznokieć u każdej dłoni był pokryty srebrnymi drobinkami, a reszta była w kolorze jasno łososiowym. Dodatkowo lakier o pastelowej barwie był przyozdobiony malutkimi naklejkami. Całość zdawała się być naturalna i jednocześnie bardzo elegancka.
Później poszłyśmy razem do fryzjera. Moja przyjaciółka zdecydowała się na wycieniowanie włosów. Ja chciałam, aby podciął mi końcówki i wykonał wcześniej zaplanowane upięcie. Zażyczyłam sobie koka opadającego na kark, zrobionego z szerokich dobieranych warkoczy. Wiedziałam, że moja wizyta w salonie nie potrwa krótko, więc postanowiłam zwierzyć się Sam z mojego planu.
-Samantha, muszę ci coś powiedzieć.
-Więc mów -odrzekła i odwróciła głowę w moją stronę, za co została zganiona przez fryzjerkę.
-Muszę zerwać z Kacprem.
-Z powodu pana Tajemnicy? -zapytała, ale zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie. Po chwili dodała -Jeśli czujesz, że tak należy, to to po prostu zrób. Nie możesz robić nic na siłę.
-Wiem. Jestem pewna swej decyzji, ale co z nim? -wyszeptałam.
-Laura, on nie jest głupi. Twój chłopak doskonale wie, że coś jest nie tak. Ostatnio nawet był u mnie po radę. Cały czas wypytywał o Kubę. Nic ci nie mówiłam, bo obiecałam, że będę milczeć, ale w tej sytuacji muszę powiedzieć dla dobra was obu. Kacper nigdy z tobą nie zerwie, bo cię kocha i to bardzo. On jest pewien, że skoro z nim jesteś, to też coś do niego czujesz. Ma nadzieję, że to chwilowy kryzys. Twierdzi, iż będzie z tobą, jeśli dostrzeże choćby cień szansy na to, że odwzajemniasz jego uczucia. I widzi go w tym, iż z nim chodzisz.
-Wiem i muszę to jak najszybciej skończyć, ale się boję. Na pewno go zranię -wyrzuciłam z siebie.
-Ale ty już go ranisz. Zerwanie zaboli raz, a tak to cierpi każdego dnia. Decyzja należy do ciebie, ale sądzę, że powinnaś to zrobić niebawem -ucięła.
Więcej o tym nie rozmawiałyśmy. Sam wyraziła swoje zdanie i zakończyła temat. Ja jednak już wiedziałam, że tej nocy pożegnam chłopaka na zawsze. Wiem, że ta sytuacje może wydawać się komiczna, a ktoś patrzący z boku skłonny jest pomyśleć, że dramatyzuję, ale dla mnie naprawdę było to bardzo trudne. Pomimo tego, iż nie kochałam Kacpra, był dla mnie ważny. Ceniłam go jako przyjaciela. Byłam jednak świadoma, że on nigdy nie zgodzi się na taki układ.
Po wyjściu od fryzjera udałyśmy się z Samanthą na lody. Pomimo tego, iż był styczeń, miałyśmy na nie piekielną ochotę. Mówiłyśmy o głupotach, jednak rozmowa nam się nie kleiła. Każda z nas była pogrążona w swoich myślach. Dopiero przy pożegnaniu zdradziłam przyjaciółce, co planuję zrobić po balu. Ona na to mocno mnie przytuliła i wyszeptała, że będzie dobrze i bym trzymała się cieplutko.
W domu znalazłam się około czternastej. Zjadłam obiad i sprawdziłam aktualności na facebook'u. Później wzięłam godzinną kąpiel, ubrałam sukienkę i wykonałam make up. Tego dnia postawiłam na mocno pomalowane na czerwono usta. Oczy przyozdobiłam tuszem, kreskami i brązowymi cieniami. Lekko podkreśliłam kości policzkowe i włożyłam biżuterię. Nim się obejrzałam wybiła siedemnasta i Kacper zapukał do moich drzwi.
Chłopak podarował mi piękną czerwoną różę, za którą mu serdecznie podziękowałam. Powiedział, że wyglądam cudownie i że kocha mnie nad życie. Prawie się popłakałam. Ledwo powstrzymałam łzy. Podziękowałam za komplement i musnęłam ustami jego policzek.
Imprezę rozpoczynał polonez. Później były tańce dowolne. Nie bawiłam się źle. Atmosfera była przyjemna. Ludzie naprawdę mili. Dużo rozmawialiśmy, ale sztucznie. Kacper cały czas był zamyślony i smutny. Około drugiej zaproponował spacer. Zgodziłam się. Szliśmy bez słowa, aż znaleźliśmy ławeczkę. Poprosił, bym siadła. Po chwili zaczął.
-Laura, powiedz.
-Co? -wyszeptałam.
-To, co chcesz mi powiedzieć od dawna -dotknął mojego policzka. -Nie mówisz mi o niczym. Nie całujesz mnie. Uciekasz od mojego dotyku. Nawet nie patrzysz mi w oczy... -uniósł delikatnie mój podbródek, a po moim policzku spłynęły łzy. Patrzyłam na niego i jedyne co dostrzegałam to rozpacz w jego spojrzeniu. -Proszę cię, Laura...
-Przepra... szam... -wyszlochałam rzucając mu się na szyję. -Ja na... prawdę nie chcia... łam... cię zra... nić... uwierz mi... proszę... Wiem, że by... łam bardzo nie... fair...
-Ci, kochanie. Nie płacz już. Już dobrze -wyszeptał, głaszcząc mnie po plecach. -Chodź, jest zimno, a ty masz cieniutki płaszcz. Przeziębisz się -wyszeptał, żeby mnie uspokoić.
Wstałam więc i poszłam za nim. Nic nie mówiłam, tylko próbowałam się uspokoić. Po niecałych dziesięciu minutach wsiedliśmy do jego auta i pojechaliśmy. Chłopak odwiózł mnie aż pod sam blok. Przez całą drogę milczeliśmy. W lusterku widziałam, jak po jego policzkach spadały sporadycznie łzy. Myślał, że na niego nie patrzę, bo byłam zwrócona w kierunku szyby. Czułam się okropnie. Dopiero teraz zrozumiałam, że przez cały okres naszej znajomości go wykorzystywałam. Byłam skończoną egoistką.
-Kiedy to dostrzegłeś? -zapytałam -Kiedy zauważyłeś, że coś się między nami psuje?
-Kiedy? -powtórzył. -To ten kretyn Kuba wszystko zniszczył. Od momentu, w którym się pojawił, zaczęłaś się ode mnie oddalać. A dzisiaj u ciebie w domu zrozumiałem, że trudzę się daremnie. Że wszystko skończone -wyszeptał wpatrując się w próżnię.
-Może nie wszystko? Może moglibyśmy się przyjaźnić? -zaproponowałam, znając odpowiedź.
-Nie, Laura, to nie ma sensu... To tak, jakby umarł ci pies, ale pozwoliłbym ci go zatrzymać.
-Rozumiem. Przepraszam i dziękuję za wszystko. Żegnaj... -powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu.
W tamtym momencie czułam smutek, ale i ulgę. Mimo to i tak Morfeusz utulił mnie zapłakaną.
------------------------------------------------
Cześć! :*
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale pisanie tego rozdziału szło mi bardzo mozolnie. Wiem, że ta część jest nudna, ale chciałam rozwiązać sprawę związaną z Kacprem. Obiecuję, że teraz będzie więcej Jakuba. Postaram się dodać kolejny rozdział przed weekendem, ale nie wiem, czy mi się uda. Proszę o wyrozumiałość. Poprawię się w wakacje. :)
Pozdrawiam! <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top