Rozdział 19

Wzięłam więc jakąś butelkę z szafki i poszłam dopełnić przeznaczenia. Zastałam Kubę siedzącego na podłodze, bawiącego się swoim telefonem. Nie zauważył, że weszłam do pokoju. Był nieco poirytowany. Odpisał komuś na wiadomość. Kiedy dostał odpowiedź był wyraźnie zły. Zastanawiał mnie powód jego nagłej zmiany humoru. Nie zamierzałam go informować o moim wejściu. Siadłam lekko obok niego, muskając jego ramię. Natychmiast wygasił ekran, podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się smutno. Ja także machinalnie podniosłam kąciki swoich ust. Próbowałam zamaskować ból, który przeszył moją głowę po nagłej zmianie pozycji. Intensywnie wpatrywał się w moje oczy. W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam spojrzenie.

-Dobra, możemy zacząć grać, skoro tak bardzo tego chcesz -powiedział, z lekką nutką kpiny w głosie.

-Owszem, pragnę tego.

-Ja też chętnie bym zagrał, z tym, że jesteś ty i ja. Potrzebujemy jeszcze przynajmniej dwóch osoby do gry -roześmiał się. No tak, zupełnie o tym nie pomyślałam. -Ale możemy zagrać w pokera, jeżeli masz karty.

-Mam, ale słabo gram.

-To nawet lepiej jak dla mnie -zaśmiał się przebiegle. -Z tym, że ja gram tylko w pokera rozbieranego -zatkało mnie. -Daj spokój. I tak widziałem cię półnagą, więc wiesz... nie masz się czego wstydzić.

-Dobra -wyszeptałam z wahaniem. -Ale nie myśl, że wygrasz. Chyba, że po moim trupie -wyjęłam karty z szuflady.

Za pierwszym rozdaniem miałam karetę, a Jakub pokera. Według zasad gry musiałam zdjąć skarpetki. Miałam nadzieję, że to będzie jedyna rzecz, którą zrzucę z siebie. Niestety, już w kolejnym rozdaniu straciłam koszulkę. Czułam się nieco skrępowana siedząc przed panem Tajemnicą w samym staniku, pomijając to, iż nie zostałam jeszcze ograbiona z dolnej części garderoby. Obserwując Kubę widziałam jego szczerą chęć niezwracania uwagi na moje roznegliżowane ciało.

-Mówiłem ci już, że pięknie wyglądasz w czerwieni?

-Chyba tak, ale nie to jest najważniejsze -byłam maksymalnie skupiona na grze.

Potem miałam trójkę dwójek, a mój przeciwnik fulla z trzema asami. Tym razem zostałam pozbawiona spodni. Byłam mocno zażenowana. Wiedziałam, że nie mogę przerwać rozgrywki, a nie wyobrażałam sobie siedzieć przed nim na golasa. Postanowiłam, że za chwilę zrezygnuje. Musiałam spasować. Już na starcie byłam przegrana. Czułam, że moja twarz nabrała odcienia mojej bielizny.

-Rumienisz się, kochanie -usłyszałam z za kart.

-Tak? Zobaczymy kto za chwilę będzie się rumienił! -powiedziałam wiedząc, że to rozdanie już wygrałam. Tym razem to ja miałam pokera. Starałam się powstrzymać uśmiech. -Swoją drogą dobrze ci bez koszulki -wyrzekłam porzucając dawne postanowienie, zachęcona chwilowym zwycięstwem.

Moja radość nie trwała jednak długo. Miałam kijowy układ. Wiedziałam, że za chwilę będę zupełnie naga.

-Mam dużego strita -głośno przełknęłam ślinę.

-A ja parę -cichutko wyszeptałam.

-To co zdejmujesz skarbie? Stanik? A może majteczki? -zaśmiał się w głos, a ja miałam ochotę go zamordować. Serce podeszło mi do gardła. Spojrzałam na niego wymownie, a on jednym spojrzeniem pozbawił mnie złudzenia, iż oszczędzi mi wstydu.

Delikatnie rozpięłam biustonosz, cała płonąc z zażenowania. Najpierw jednak zarzuciłam włosy do przodu. Chwała im za długość i objętość. Przy odrobinie szczęścia uda im się zasłonić wszystko, co powinny -pomyślałam.

-Żartuję. Nie musisz go zdejmować. W zamian za to możemy pograć na twoje ukochane pytania -byłam niezmiernie zadowolona z obrotu wydarzeń.

W tym momencie dobiegł mnie cichy szepty zza drzwi. Myślałam, że dostanę palpitacji serca.

-Laura, śpisz? -ktoś zapytał i otworzył drzwi.

To Sam wtargnęła do mojej sypialni. Na jej twarzy malował się wyraz osłupienia. Ja szybko zapięłam stanik, a Jakub burknął jakieś cześć na powitanie.

-Cześć, Kuba -spojrzałam na nią błagająco -Później mi wszystko wyjaśnisz. Teraz lepiej się szybko ubierajcie bo właśnie tu idzie twoja matka z Kacprem. Dostaną szału jak was zobaczą -wykrzyczała z dezaprobatą podnosząc i przekładając na prawą stronę moje spodnie.

W tym momencie usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Nie było czasu. Mój towarzysz jakby czytając w moich myślach schował się szybko pod łóżkiem. Ja w ostatniej chwili zdążyłam założyć koszulkę i wciągnąć na siebie jeansy. Po dosłownie sekundzie do pokoju wszedł mój chłopak z moją mamą. Samantha wybuchnęła dzikim śmiechem. On spojrzał na mnie zdezorientowany i obejrzał się w około.

-Cześć misiu -powiedziałam przytulając się do niego.

-Cześć kochanie -odparł. -Z kim grałaś? -no tak, wszędzie leżały karty.

-Z nikim. Sprzątałam w szufladach i je znalazłam. Chciałam sprawdzić, czy są kompletne -wymieniłam porozumiewawcze spojrzenia z przyjaciółką. -Skąd się tu wzięliście? Przecież masz jeszcze lekcje, Kacper, a ty mamo, dyżur.

-Urwaliśmy się -powiedziała moja rodzicielka ze śmiechem. -Chcecie coś do jedzenia? Zrobię wam tosty -powiedziała wychodząc z pokoju.

-Jak się czujesz, skarbie? Pomyślałem, że zamiast do ciebie pisać, lepiej wpadnę. Nie nudziłaś się tu sama? -dobiegło mnie pytanie Kacpra.

-Na pewno nie. Tego możesz być pewien -wyrzekła Sam, próbując powstrzymać się od śmiechu.

-Akurat tu masz rację. Co to to nie -odrzekłam, dając jej kuksańca w bok. -Pospałam sobie trochę, a potem miałam zamiar ogarnąć pokój, ale tylko bardziej nabałaganiłam.

Mój chłopak podszedł do mnie, aby mnie czule pocałować. Był maksymalnie skupiony na tym, co robił, nie chcąc podrażnić mojego złamanego nosa. Byłam szczęśliwa, aczkolwiek zdenerwowana. Zazdrosny Jakub, niecierpiąca go moja matka, Kacper oraz niepoważna Samantha. Tak, tylko ich mi brakowało. Na ironię naprawdę chciałam z nimi spędzać czas. Każde z nich na swój sposób uzupełniało moje życie. Mama od zawsze, Sam i Kacper od pewnego czasu, a Kuba od niedawna.

Sytuacja mogłaby być magiczna gdyby nie fakt, że właśnie całowałam się z moim chłopakiem, podczas gdy mój znajomy krył się przed nim nagi od pasa w górę pod łóżkiem, o czym przypomniałam sobie czując lekki uścisk ciepłej dłoni na mojej kostce. Domyślałam się, że pan Tajemnica dostaje właśnie szewskiej pasji i chciałam jak najszybciej pozbyć się wszystkich z domu. Nie wiedziałam tylko, jak tego dokonać. Pomyślałam, że Kacprem zajmie się Sam, a ja jakoś zbajeruję mamę.

Poszło mi łatwo. Wystarczyło, bym powiedziała po upływie 10 minut, że boli mnie głowa i przydałaby mi się drzemka. Informacja ta z prędkością światła dotarła do mojej mamy, która uznała, iż domowy rosół dobrze mi zrobi i wybiegła do sklepu jak oszalała. Dzięki temu zyskałam jakiś kwadrans spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top