Rozdział 16
Dystans przebyłam błyskawicznie, gdyż szłam niezwykle szybko. Denerwowałam się na myśl o tym, co mogło się wydarzyć. Pragnęłam, by wszystko poszło wedle mojego planu. Tuż po wejściu do knajpy ujrzałam tłum. Dosłownie. Było tyle klientów, iż ledwo mogłam się przecisnąć aby dojść na zaplecze. Tam spotkałam Ellery, która natychmiast rzuciła mi fartuch.
-Hej, Lau! Nareszcie jesteś.
-Cześć, Elle! Chyba się nie spóźniłam?
-Nie, ale mamy taki kocioł, że nawet jeśli przyszłabyś dwie godziny temu nie byłabyś za wcześnie. Tu masz listę. Idź prosto na dwójkę, bo się już dopominali jedzenia. Oni chyba nie rozumieją, że się nie roztroimy -spojrzała w górę poirytowana. -Ja jestem umówiona, a nie ma szans żebym teraz wyszła -wyjęczała.
-Poproś wujka -powiedziałam. -Przecież skończyłaś zmianę.
-Tomasz mnie w życiu nie wypuści. Już go prosiłam, ale powiedział, że mogę iść dopiero jak się uporamy z tymi wszystkimi ludźmi.
-A więc bierzmy się do roboty -poklepałam ją po plecach. -Jak kocha to poczeka te piętnaście minut...
-Chyba dwie godziny -wymamrotała biorąc tacę.
Ja zrobiłam to samo. Rzeczywiście, dzień dłużył się niezmiernie. Biegałyśmy od stolika do stolika, a i tak non stop były pretensje, że się ociągamy. Na dodatek trafiłyśmy na grupkę skończonych gburów. Nie dość, że nic im nie pasowało, to musiałyśmy jeszcze znosić ich niewybredne komentarze na nasz temat. Po raz pierwszy spotkałam się z takim chamstwem. Jakby tego było mało, wcale nie zamierzali wyjść, a my nie miałyśmy prawa ich wyprosić.
Po długim czasie, w jakim wykazywałam naprawdę anielską cierpliwość, miałam ochotę ich zamordować. Każdego po kolei. Starałam się ich po prostu omijać lub ignorować. Miarka jednaka się przebrała w momencie kiedy jeden z nich złapał mnie za tyłek i rzucił jakimś nieprzyzwoitym tekstem. Ja z racji na mój zawód nie mogłam nic zrobić, więc po prostu odeszłam, po to, by odebrać zamówienie od innych gości. Przekazałam je szefowi kuchni, i poszłam posprzątać stolik natrętów.
Jeden z nich specjalnie zaczął narzekać na jakość potraw i wydziwiać na temat piwa, którego póki co nawet nie tknął. Był to ten sam facet, który wcześniej mnie obmacywał. Postanowiłam mu odpłacić za moje poszarpane nerwy. W mojej głowie natychmiast zrodził się nikczemny plan.
-Bardzo mi przykro, jeśli panu nie smakowało. Sprzątnę, a zaraz potem zabiorę i to piwo -jego mina była bezcenna. -Oczywiście nie będzie pan musiał za nie płacić. W tej restauracji liczy się przede wszystkim opinia klienta -mówiłam przesłodzonym głosikiem.
-I to rozumiem, kiciu -w momencie w którym podnosiłam kufel, poczułam jego obleśną dłoń na mojej pupie.
Nie myśląc wiele odsunęłam się i wylałam całe piwo na jego głowę. W jednej chwili spłynęło mu po włosach i bluzie. Facet był delikatnie mówiąc wkurzony. Wiedział, że zrobiłam to specjalnie. W jednej chwili rzucił się do mnie z łapami i obrzucił mnie wyzwiskami. Elle widząc całą sytuację przybyła mi na ratunek, ale i jej się dostało z prawego sierpowego. Po tym, jak mnie uderzył dostał kopa w krocze i zaczął się zwijać z bólu. Niestety popchnął mnie, a ja straciwszy równowagę upadłam na stolik. Wtedy do akcji postanowili wkroczyć jego podchmieleni kumple, i pewnie wszystko skończyłoby się dla nas nie najlepiej, gdyby nie pomoc jakichś chłopaków.
Było ich trzech i byli silniejsi od tamtych osiłków. Na naszą prośbę dosłownie wyrzucili ich za drzwi. Byłyśmy im bardzo wdzięczne, więc obiad mieli za darmo. Dodatkowo byli przesympatyczni. Z ich wyglądu wywnioskowałyśmy, że są mniej więcej w naszym wieku.
-Nic wam nie jest? -zapytał jeden z nich, pomagając nam wstać z podłogi.
-Mi nie. Raczej nie. Dzięki za pomoc -odpowiedziała Elle, patrząc na mnie z przerażeniem.
-Nie ma za co -rzekł grzecznie najwyższy z nich, jak się potem okazało, Kamil. -Z pewnością zostaną wam siniaki.
-Nie chcę cię martwić, ale to nie wygląda najlepiej -wyjąkał trzeci po chwili patrząc na mnie.
O nie! Co tamten kretyn mi zrobił? Ból był ogromny, a na dodatek czułam, że mięśnie mojej twarzy są koszmarnie spięte. Patrząc na koleżankę modliłam się, żebym nie wyglądała tak samo. Jej twarz była czerwona, a pod okiem miała wielkie limo. Dodatkowo kręciło mi się w głowie. Ellery poprosiła trzecią kelnerkę, aby obsłużyła chłopaków, a sama poszła ze mną do łazienki, aby zobaczyć dzieło opryszków.
Widząc swoją buzię miałam ochotę płakać. Ten gościu dosłownie zmasakrował mi twarz. Moje oko i cały nos były zapuchnięte, a łuk brwiowy rozcięty. Krew spływała mi po policzku mieszając się ze łzami. Elle wyglądała koszmarnie, ale i tak o niebo lepiej ode mnie. Zostawiła mnie na chwilę samą aby udać się do naszego szefa w sprawie pobicia. Wróciła po około dwóch minutach wraz z wujkiem.
-Matko droga, Laura, co ci jest? Ellery wszystko mi opowiedziała, ale nie podejrzewałem, że to wygląda tak strasznie. Musimy jechać na pogotowie -powiedział podając mi chusteczki. Potem zwrócił się do szefa kuchni -Daj mi jej kurtkę.
Zanim się spostrzegłam byłam już na izbie przyjęć. Okazało się, iż moje czoło nie obejdzie się bez szwów. Na dodatek mój nos był złamany. Myślałam, że za chwilę moja głowa eksploduje. Martwiłam się również o to, czy nie zostałam oszpecona na zawsze. Marzyłam, aby ten dzień się już skończył. Nigdy nie sądziłam, że pracując jako kelnerka zostanę zaatakowana przez jakiegoś palanta.
Nie miałam także ochoty na nadopiekuńczość mojej matki, która zawsze wyrażała ją w takich sytuacjach. Prosiłam wuja, aby do niej nie dzwonił, ale ten uznał, iż tak musi zrobić. Ogólnie był bardzo przejęty całą sytuacją. Rozumiałam go. W końcu wydarzenie to miało miejsce w jego knajpie. Moja rodzicielka pojawiła się u mojego boku już po dziesięciu minutach. Zdziwiło mnie, że dotarła tu w tak krótkim czasie, ponieważ nasze mieszkanie jest ulokowane nie najbliżej szpitala.
-Laura, kochanie, nic ci nie jest?! -powiedziała próbując złapać oddech. Najwyraźniej biegła.
-Oprócz tego, iż mam zmasakrowaną twarz, nie! -odrzekłam poirytowana. Miałam wrażenie, że moja głowa za chwilę pęknie z bólu.
-Tomasz, co jej jest? -zwróciła się do wujka.
-Ma złamany nos i rozcięty łuk brwiowy. Czoło mają szyć, a z nosem trzeba na razie czekać -westchnął głęboko. -A ty jak się tu tak szybko dostałaś?
-Miałam pilne wezwanie do jakiejś sprawy. Nie ważne. Kto u ciebie był? -zadała mi pytanie. Matko, czy ja mam pamiętać nazwiska wszystkich lekarzy?
Najwyraźniej musiała zobaczyć w drzwiach jakiegoś doktora, gdyż ruszyła w ich kierunku. Prawdopodobnie był to jeden z jej znajomych, ponieważ znała jego imię.
-Piotr, co jej jest? Mów mi szybko! -nakazała. Facet w jednej chwili się roześmiał.
-Nic jej nie będzie. Przeżyje -zabiła go wzrokiem. Ten z pobłażaniem odparł -Ma złamany nos i rozcięty łuk brwiowy. Nic więcej ci nie mogę powiedzieć. Sama wiesz najlepiej, że jeszcze nie wiadomo jak będzie wyglądała potem.
Zastygłam ze strachu. Co to miało znaczyć? Zostanie mi blizna na czole? Będę miała skrzywiony nos? Matko, co tamten kretyn mi zrobił? Nie dość, że to okropnie boli to jeszcze będę oszpecona. Ja to mam szczęście. Jeśli sama nie narobię sobie problemów, to zapewni mi je ktoś inny. Czy to ktoś kogo doskonale znam, czy ktoś całkowicie obcy. Wymieniłam z wujkiem znaczące spojrzenia.
-Ale złamanie na dziewięćdziesiąt procent nie zostawi jakichś bardziej widocznych śladów -lekarz zwrócił się do mnie. -Z bólem nie mogę nic więcej zrobić, ale buźka się zagoi.
Lekko pogłaskał mnie po nosie. Miałam ochotę zrobić mu coś bardzo niedobrego, wiedząc, iż specjalnie sprawia mi ból. A po co to wszystko? Aby pozłościć moją matkę. Typowe... Jej nadopiekuńczość była nadzwyczajna, ale czemu to ja zawsze musiałam za nią płacić? Doktorek nie musiał długo czekać na reakcję mojej matuli.
-Pioterek, zostaw ją w spokoju. I osobiście się nią zajmij. Nie waż się jej dawać na pastwę praktykantom -przestrzegła go.
-Ależ na kimś muszą ćwiczyć -jedno jej spojrzenie wystarczyło. -Tak jest, pani kapitan -zasalutował jej.
Pomimo sprzeciwu mojej twarzy lekko się uśmiechnęłam. Pan Piotr był jedyną osobą, która nie czuła respektu przed moją matką. Ta się ogromnie piekliła, ale bez skutku. To mu się najwyraźniej podobało. Mógłby być całkiem sympatyczny. Przepadałam za takimi ludźmi, ale teraz nie miałam siły o tym myśleć. Cieszyło mnie jednak, że dzięki rodzicielce nie trafię pod opiekę studentów. Nigdy nie lubiłam, gdy się na mnie eksperymentowało.
Po wszystkich niezbędnych zabiegach wróciłam do domu. Kiedy ból trochę osłabł zdobyłam się na odrobinę snu. Śniłam w jedyny znany mi od miesięcy sposób. Bardzo męczący sposób. Ale mimo wszystko śniłam. I to było najważniejsze, gdyż w moich snach co jakiś czas pojawiały się oczy. Bardzo smutne oczy, w których pragnęłam się cała zanurzyć. Zgłębić ich niezwykłą tajemnicę... Teraz... I za każdym razem na nowo...
Cześć Miśki! :* Mam pytanko: Czy czyta to ktoś jeszcze? Bo ostatnio mamy bardzo mało wyświetleń. :( Jeśli do tego zaglądacie to dajcie o sobie znać i piszcie (na priv lub w komentarzach). Przyjmuję zarówno pochwały jak i krytykę! :* Trzymajcie się cieplutko! ♡♡♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top