Rozdział 13

Szłam mijając kolejne uliczki i alejki, aż dotarłam  do parku. Tam włożyłam słuchawki i odpaliłam muzę na fula. Nawet nie patrzyłam jakie piosenki leciały. Słuchałam wszystkiego po kolei, myśląc którędy powinnam przejść. Jeżeli pójdę tą drogą, na której spotkałam go ostatnio dam mu satysfakcję, czego bym nie chciała. Jednakże jeśli ominę tę alejkę pomyśli, że to także jego zasługa. Nie byłam pewna co wolę, ale zdecydowałam się na opcję numer dwa.

Smartfon wylosował dla mnie moją ulubioną piosenkę. Gnałam więc przed siebie, z zamkniętymi oczami, oglądając niezwykłe obrazy, których autorem była moja wyobraźnia. Wyobraźnia, którą kochałam za rozkoszne wizje, które układała mi w głowie i jednocześnie jej nienawidziłam za to, jakie świnie podkładała mi w nocy.

Teraz jednak barwne wizje były tak przyjemne, że wprost zatraciłam się w muzyce. Zaczęłam śpiewać, być może nieco za głośno, ale nikogo nie widziałam ani przed sobą, ani za sobą więc uznałam, że to nic złego. Choć biorąc pod uwagę mój głos, nie dziwiła bym się nazbyt gdyby wiewiórki pospadały z drzew. Później usłyszałam "Cry" Rihany. Tę piosenkę także bardzo lubiłam. Szłam więc teraz powoli, śpiewając i myśląc, jak mam się rozprawić z panem Tajemnicą.

Już nie byłam na niego wściekła. Czułam żal i rozczarowanie tym, że tak łatwo wszystko zepsuł. Rano cieszyłam się jak głupia kiedy go zobaczyłam, a w tej chwili chciałam ominąć go szerokim łukiem. To właśnie ostatnio zrozumiałam pojęcie ambiwalencji uczuć. Ponownie zamknęłam oczy, gdyż poczułam napływające łzy. Matko, co ja miałam tego dnia z płaczem? Spróbowałam znów zatopić się w muzyce. Kiedy odnalazłam się w tekście zanuciłam.

-My mind is gone. I'm spinning's round. And deep inside my tears all drown. I'm losing grip, what's happening? I stray from love. This is how I feel...

-Część. Który to już raz się dzisiaj widzimy? -zapytał spokojnie, ale zaczepnie.

-O drugi za dużo -burknęłam.

-Nie rozumiem o co ci chodzi -uśmiechnął się szyderczo. -Ja tylko przyszedłem się przywitać z tobą i twoim chłoptasiem -przewróciłam oczami. Jeśli myślał, że to ja zamierzam go przepraszać za to, że poszłam gdzieś z jakimś facetem to się grubo mylił. Ostentacyjnie pogłośniłam muzykę, rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie i szłam dalej bez słowa. -Brawo, Laura. Teraz zamierzasz uciekać? To jest twój sposób na rozwiązywanie problemów? -jako, że prawie od razu zatrzymałam piosenkę, słyszałam każde jego słowo i ogarnęła mnie furia.

-Jak śmiesz mówić, że gdziekolwiek uciekam?! Chyba jeszcze nie pojąłeś, że w tej chwili to ty jesteś problemem. Nie wiem. Sprawia ci to jakąś perwersyjną przyjemność? Czerpiesz radość z udawania, że jesteś dupkiem? -wyrzuciłam z siebie.

-A nie przyszło ci do głowy, że może nim jestem? -zatkało mnie, nie o to mi chodziło. Nie planowałam go obrażać -Nawet o tym nie pomyślałaś -przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Smutnego uśmiechu.

-Mógłbyś przestać z łaski swojej. Nie próbuj wpędzać mnie w poczucie winy, bo to ty zachowałeś się skandalicznie. Po co ci to było? Po jakiego grzyba się wtrącasz i wpieniasz o rzeczy, które cię nie dotyczą? -widziała jak głęboko i powoli wciąga powietrze, próbując się uspokoić.

-To po co się ślinisz z tym... -otwarłam szeroko oczy ze zdziwienia i ze wściekłości jaka mnie w tamtej chwili ogarnęła.

-Kim jesteś, aby mówić mi, co, z kim i kiedy mam robić!? -wycelowałam w niego palcem. -Nie waż się mi rozkazywać! Kacper jest moim chłopakiem i będę robić to na co mam ochotę, a ty nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii! -wykrzyczałam.

-Przestań zach... -w tej chwili ugryzł się w język, na jego szczęście. Wziął kolejny głęboki wdech. -Wcale nie zamierzałem się kłócić i nie zamierzam więc... -przewróciłam oczami, a odpłacił mi się krzywym uśmieszkiem -W tej chwili przestań -teraz posłałam mu spojrzenie typu "serio?", a on szybko sprostował swoje słowa. -...proszę? -mimo woli zaśmiałam się w głos. Był taki... uroczy? Właśnie tak!

-To "proszę" przesądziło o dalszych losach naszej znajomości -zerknął na mnie wymownie i oboje wiedzieliśmy, że to nie była prawda.

Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że już od chwili stoimy pod moim blokiem. Jednakże Kuba nie zamierzał kończyć rozmowy. Miałam wrażenie, że na siłę chce mnie zatrzymać pod drzwiami, lub zasugerować mi, abym zaprosiła go do środka. Ja jednak nie planowałam tego robić, gdyż ciągle byłam na niego zła. On za to wciąż uśmiechał się szelmowsko. Próbowałam go rozgryźć. Pewną rzecz zrozumiałam, kiedy było za późno.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top