Rozdział 56

JESTEM

Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za tę przerwę, ale wena zdecydowała się mnie opuścić, a zbliża się koniec tej opowieści, więc muszę wyjątkowo uważać na to co piszę.

Ale jest rozdział! Mam nadzieję że ktoś tu się jeszcze ostał ;)

Miłego czytania!

Kramarzówna

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Musiałam coś wymyślić, i to szybko. Coś, co powstrzymałoby mnie od pozbawienia życia wszystkich wokół. Kiedy znalazłam źródło życia pierwszej z gałęzi, musiałam coś odblokować. Coś, co teraz wyrywa się na wolność, czując pulsującą energię Eli i jej córki piętro niżej.

Oparłam się o łóżko i przejechałam dłonią po miękkim dywanie, próbując uspokoić oddech. Może powinnam zacząć podobnie jak wcześniej, od wizualizacji. Wyobraziłam sobie, że na mojej skórze znajduje się coś na kształt przeźroczystej powłoki, która odgradza ode mnie całe życie wokół. Że nie czuję niczego, co mogłabym ukraść lub zgasić. Wpatrywałam się uporczywie w dłoń, skupiając się jednocześnie na „bestii" we mnie.

Poddałam się już po paru minutach, kiedy usłyszałam tupanie małych stóp na schodach. Czułam, jak Ola zbliża się do mojego pokoju, a to coś we mnie mruczy z zadowolenia. Zacisnęłam mocno zęby i skupiłam się na tym uczuciu, próbując je stłumić, pozbawić mocy. Wstrzymałam oddech z zaskoczeniem, czując, że to działa – chęć zabrania życia wszystkiemu wokół ustępowała, pozostawiając tylko delikatne swędzenie w gdzieś koło żeber – akurat w momencie, kiedy dziewczynka wpadła do pokoju, otwierając drzwi.

- Mama woła na obiad – powiedziała i od razu pobiegła z powrotem.

Dumna z siebie podniosłam się i poszłam za nią. Uznałam, że może dam radę nad tym panować. Na razie. Może po jakimś czasie będzie łatwiej...

***

- Lena! – Grzesiek złapał mnie za ramię i zatrzymał, kiedy szłam przez szkolny korytarz.

Dzień wcześniej odkryłam, że zaczynam czuć zapachy innych ludzi – i nie miałam na myśli perfum czy proszku do prania, a unikalny zapach ich skóry. On pachniał świeżo ściętym drewnem.

- Bądź ze mną w grupie!

Zamrugałam zdziwiona.

- Jakiej grupie?

Westchnął i włożył dłonie do kieszeni.

- Dowiedziałem się, że będziemy musieli zrobić prezentację na wylosowany temat, i przynajmniej tyle w tym dobrego, że możemy sami wybrać grupy. Trzy albo czteroosobowe. Mogę być z tobą i Rafałem? Bo zgaduję że z nim też chcesz być – wpatrywał się we mnie błagalnie i złożył ręce – Proszę – jęknął.

- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się – Ale musisz też spytać się Rafała. I myślisz że możemy mieć tylko trzy osoby?

- Raczej tak. Chyba, że ktoś zostanie bez grupy, wtedy mogą go do nas wrzucić.

- Spoko – przytaknęłam – A teraz przepraszam, ale muszę iść.

- Jasne. Dzięki! Idę szukać Krasickiego – rzucił na odchodne.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę klasy, mimo, że zostało jeszcze sporo czasu do lekcji. Miałam się tam spotkać z Elle. Mówiła, że to ważne, za to ja miałam dla niej niespodziankę – poniekąd. Kiedy tylko znalazłam się w zasięgu jej wzroku, podbiegła do mnie i pociągnęła w stronę ławki.

Wyjęłam z kieszeni złożoną na cztery kartkę i podałam jej.

- Moje „wymiary" – wyjaśniłam – W razie gdybyś się nudziła, mogłabyś mi coś uszyć.

Potaknęła głową a kącik jej ust tylko na chwilę uniósł się w górę. Ukradkiem objęła wzrokiem korytarz i nachyliła się w moją stronę.

- Dzieje się coś złego, Lena – zacisnęła wargi, wyraźnie zmartwiona – Gadałam z Klarą i Rafałem, wilki najpierw stały się bardziej mrukliwe, cichsze, a teraz znikają. Żadne z nich nie może się z nimi porozumieć. Zniknął też Etiel, chociaż to może być spowodowane kolejną z jego „wycieczek". Hitami jeszcze jest, Miki tak samo, ale Klara ma wrażenie, że zachowują się... dziwnie – skrzywiła się – Jakby ich unikali, unikali pytań. Nikt z watahy nie wie co się stało z trzema wilkami które zniknęły, a przynajmniej tak twierdzą. Młoda twierdzi, że chyba kłamią, ale kto ich tam wie tak naprawdę. Rafał jest trochę mniej zmartwiony, ale zgodził się z nami, że to nic dobrego. Eryk też już o wszystkim wie – na korytarzu rozbrzmiał dzwonek na lekcję, więc Elle podniosła się i poprawiła spódnicę – Musimy się spotkać w weekend, tam gdzie zawsze. Wyślę ci kiedy dokładnie. Mam nadzieję, że do tego czasu zostaną jakieś wilki – odparła i nie czekając nawet na moją odpowiedź, pognała korytarzem.

Oprowadziłam ją wzrokiem i dopiero wtedy weszłam do sali. Zajęłam swoje miejsce i wgapiłam się w okno, czekając na resztę klasy.

Zachowanie wilków, opisane przez Elle, rzeczywiście było niepokojące. Razem z parą alfa i dwoma szczeniakami, było ich dwanaście – całkiem sporo jak na watahę. W takim razie teraz zostało ich osiem – skoro nie ma też Etiela. Musiałam spytać się jej, czy zniknęły wszystkie na raz, czy po jednynczo. To może być ważne. Wyciągnęłam kartkę i zaczęłam zapisywać wszystko, czego muszę się dowiedzieć. W jakim odstępie czasu znikały, kiedy się zorientowali, że to nie były po prostu wycieczki i kiedy nastrój watahy się zmienił. I czy są jakieś sposoby żeby przekonać się, co się stało z tymi wilkami, czy...

Kartka wysunęła mi się spod długopisu, przez co ostatnia litera zakończona była linią ciągnącą się przez całą stronę. Rafał usiadł obok mnie, cały czas wodząc wzrokiem po tekście ze zmarszczonymi brwiami.

- Gabrielle ci mówiła?

Kiwnęłam głową i odebrałam mu kartkę.

- Jakieś podejrzenia? – spytałam

- Amadeusz – prychnął, a ja przewróciłam oczami.

- Nie uważasz, że lekko przesadzasz? Obwiniasz go za dosłownie wszystko, co złe albo podejrzane. A podejrzewam, że nie przyczynił się nawet do połowy tego.

- Znam go lepiej niż ty...

- Ja go nie znam wcale – wtrąciłam.

- Dokładnie!

- Ostatnia ławka, cicho! – nauczycielka usiadła za biurkiem i uniosła kartkę – Macie za zadanie przygotować projekt grupowy na ostatni dzień lekcji przed świętami – Grzesiek obrócił się na krześle i uśmiechnął do mnie szeroko - Tematy będą z różnych przedmiotów, wybierane losowo, chociaż możecie się wymienić nimi między sobą, jeśli akurat tak wam pasuje. Będziecie na to mieli dwa dni, potem przypisuję wam temat już na stałe. Losowanie będzie dopiero w następnym tygodniu. Jest was dwadzieścia osiem osób, więc siedem grup, po cztery osoby każda – ponownie zerknęłam na Grześka i widziałam, jak jego uśmiech niknie – Na tej kartce – uniosła ją wyżej – macie się wpisać pod jedną z grup. Jesteście prawie wszyscy obecni, więc do dzieła – podała kartkę osobom w pierwszej ławce, a większość wstała z miejsc, żeby dogadać się z kolegami.

- Mamy tylko trzy osoby – zauważył Rafał – Będziemy musieli kogoś dobrać.

- Grzesiek już się tym zajmuje – zauważyłam z uśmiechem i wskazałam na chłopaka, który przeciskał się między uczniami, szukając kogoś bez grupy i wpisując naszą trójkę na listę. A przynajmniej taką miałam nadzieję.

Po chwili podszedł do nas z wyrazem rezygnacji na twarzy.

- Wszyscy mają już grupy. Jesteśmy jedyną trójką.

- Jest ktoś kogo nie ma i nie jest wpisany? – spytał Rafał.

Przebiegłam wzrokiem po sali – brakowało dwóch osób.

- Grześ... - jęknęłam – wiesz może kto dokładnie nie został wpisany?

Pokręcił głową. Potem rozejrzał się po sali i zbladł.

- Sprawdzę – powiedział chwili, gdy uzupełniona lista trafiła do rąk nauczycielki.

- Wszyscy na miejsca – nakazała, a chłopak zawrócił w pół drogi i wrócił na miejsce, posyłając mi smętne spojrzenie – Brakuje jednej osoby, a grupa piąta – nasza – ma tylko trzy... Wrzucę ją do was – zdecydowała, patrząc na dziennik –Grupa piąta: Lena, Rafał, Grzegorz i...

Zacisnęłam zęby.

- ...Anastazja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top