Rozdział 44
Witam!
Jak tam wakacje? 😄 Chwalić się kto gdzie jest - ja aktualnie siedzę w Krakowie.
Rozdział napisałam na telefonie i cóż.... Błędów będzie w cholerę...
Ale co to dla was 😁
Mam nadzieję, że się spodoba.
Będzie dużo nowych informacji.
Miłego czytania!
Kramarzówna
Z dedykacją dla wszystkich na wyjazdach!
......................
- Nie - pokręciłam głową i spojrzałam na siedzącą przede mną dwójkę - Nie ma mowy. Nie jesteście źli. To nie ma sensu. Jakaś głupia... równowaga nie może decydować a charakterze człowieka. To jakiś absurd.
Rafał pokiwał głową.
- Też nie rozumiem jak ma to działać. My nie jesteśmy źli. Znaczy na pewno nie w takim sensie. Ale nasz Strażnik uważa, że rzeczywiście wisi nad nami jakaś klątwa przez to że to wy jesteście tymi dobrymi i nienawidzi was. Uważa, że bez was bylibyśmy wolni od tej niby klątwy. Nie żebym jakąkolwiek kiedyś odczuł. Ani Klara.
- Właśnie - powiedziała - Ta klątwa, nieszczęście czy inne dziadostwo w ogóle nie istnieje, chyba tylko w głowie Amadeusza. Myślę że w przeszłości to mogło działać na podstawie nienawiści powstałej z fikcyjnej klątwy, tylko po to żeby "równowaga" - nakreśliła palcami cudzysłów - została zachowana.
- To przecież jakaś paranoja - wykrztusił Eryk - Takie myślenie tylko miesza w głowach i poróżnia ludzi, którzy razem mogliby zrobić naprawdę wiele. Powiedzcie że oczamiie wierzycie - zwrócił się do Rafała.
- Czy ty mnie masz za debila? - warknął, jednak zdawało mi się, że nieco przyjaźniej niż wcześniej - Dlatego jest do was ta prośba - przeniósł wzrok na mnie i spojrzał błagalnie - Pomóżcie nam się go pozbyć. Trzeba zrobić coś, żeby Strażnik zniknął z naszego życia.
Eryk aż poderwał się na nogi.
- Znaczy... zabić?
Rafał popukał się palcem w czoło i popatrzył na niego drwiąco.
- Czy ty jesteś normalny? Dopiero co ci tłumaczyłem, że nie jesteśmy ci źli. Chcemy tylko, żeby dał mam spokój.
- A kto to w ogóle jest? - spytałam - Od tego zacznijmy.
- Amadeusz Zieliński, nasz opiekun prawny.
- Moment moment - Eryk znowu usiadł na podłodze i wycelował palcem w kolegę - Chcesz się pozbyć opiekuna prawnego? Czy ciebie już do reszty posrało? I co się z wami stanie po tym jak stracicie opiekuna? Wrócicie do domu dziecka?
- Nigdy nie byliśmy w domu dziecka - zaprzeczył - Amadeusz przez parę miesięcy był naszym sąsiadem, a potem adoptował nas po wypadku rodziców. Jeśli w ogóle to był wypadek...
- Co masz na myśli? - nie byłam pewna czy chciałam poznać odpowiedź na to pytanie.
- Nasz tata był mechanikiem - wyjaśnił - I uwielbiał swoje auto. To był jakiś rzęch, stary ford, ale każdą wolną chwilę poświęcał na upewnianie się, że będzie jeździł jeszcze długie lata.
- A co to ma do rzeczy? - wtrącił Eryk.
- Jako powód wypadku podali awarię hamulców czy coś takiego. A parę dni wcześniej mój tata wymieniał całe to cholerstwo w aucie odpowiadające za hamowanie. Za to Amadeusz przez cały ten czas obserwował mnie i Klarę, jakby wiedział, że będziemy mogli zostać naznaczeni.
- Chcesz powiedzieć, że wasz Strażnik znalazł was, obserwował, potem zabił rodziców i adoptował po to, żeby wilk mógł was naznaczyć?
- Wiem jak to brzmi - Rafał skrzywił się lekko - Ale tak, biorę pod uwagę taką opcję.
Skinęłam głową na Klarę i gestem wskazałam drzwi. Cicho podniosła się i wyszła za mną z chatki. Kiedy tylko wilki ją zobaczyły, podbiegły, prosząc o choćby chwilę uwagi.
- Mam do ciebie pytanie - zaczęłam, a dziewczynka odwróciła się w moja stronę - Ty wiesz już jaka jest moja zdolność, ale ją nie znam waszych.
Zmarszczyła brwi.
- Nie znam twojej. To może zróbmy tak - usiadła na trawie i odgoniła ręką wilki - Ty mi powiesz o twojej i Eryka a ja o mojej i Rafiego - roześmiałam się, słysząc zdrobnienie, ale kiwnęłam głową - Ja potrafię rozmawiać ze zwierzętami. Rzadko kiedy się to przydaje, ale jest. W dodatku mam moce podobne do Strażnika, choć o wiele słabsze, przez mój wiek. Mam coś co można określić siłą przekonywania zwierząt należących do watahy. Za to Rafałowi trafiło się o wiele lepiej. Dalej pamiętam jak Amadeusz się z tego ucieszył, bo to naprawdę potężna umiejętność. Pamiętasz te rośliny wokół twoich nóg, tam w chatce? - kiwnęłam głową - Mój brat potrafi panować nad roślinami. Na jego rozkaz wyrośnie trawa, drzewo da owoce. Za to pochałania to dużo energii.
- Wow... Nie do wiary... - dziewczynka patrzyła na mnie wyczekująco - Ano tak, moje i Eryka. Przy waszych to wychodzimy na kompletnych słabeuszy... Eryk potrafi usypiać. Powiedział mi, że wystarczy chwilą skupienia i puff! Śpisz. Chociaż nie mam pojęcia na co.... Klara?
Dziewczynka patrzyła się na mnie z otwartymi szeroko oczami i rozdziawioną buzią, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.
- Przecież on jest prawie tak potężny jak mój brat! - wykrzyknęła - To dlatego tak się nie lubią - teraz już całkowicie zbiła mnie z tropu.
- Nie lubią się, bo są na podobnym poziomie?
- Dokładnie. Widzisz, jakby nie patrzeć, ludziom jednak nie tak daleko do zwierząt. A naznaczenie wzmacnia w nas instynkty. U chłopaków, tak jak u wilków na przykład obudziła się chęć obrony swojej pozycji, bo wyczuwali, że mogą sobie wzajemnie zagrozić. Rozumiesz?
- Powiedzmy - kiwnęłam głową - Ale co ma mu dac samo usypianie?
Klara uśmiechnęła się.
- Z tego co wiem, tak to się zaczyna. Rafał na początku potrafił tylko poruszać roślinami, nie mógł zmusić ich do wzrostu a ja porozumiewałam się tylko z wilkami. Ale te nasze talenty można rozwijać. Eryk, po odpowiedniej ilości ćwiczeń będzie mógł hipnotyzować, wzbudzać w ludziach nie tylko senność, ale i fałszywe uczucia i emocje.
- W takim razie ja jestem najsłabsza z nas wszystkich - westchnęłam ciężko - To przeze mnie zniknęła rana Mikiego; potrafię leczyć...
Klara zapiszczała tak głośno, że wilki natychmiast podniosły się, zaniepokojone jej zachowaniem. Ona jednak nie zwróciła na nie najmniejszej chociaż uwagi - wpatrywała się we mnie z błyszczącymi z podniecenia i szczęścia oczami.
Co jest...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top