Rozdział 39
Właśnie ogarnęłam, że piszę tu już od roku!
Czyli wszyscy mamy pierwsze urodziny :D Sto lat ^^
Dziękuję bardzo za wasze wsparcie!
A teraz zapraszam na rozdział :3
Miłego czytania!
Kramarzówna
P.S. Ma ktoś pojęcie, o co chodziło Rafałowi w poprzednim rozdziale?
Dedykacja dla... miałam kogoś wybrać, ale z racji "urodzin", jest dla wszystkich i każdego z osobna!!!
.............
- Wróciłam - krzyknęła Elle, rzucając się na kanapę między nas - O czym gadacie?
- Eryk ma do mnie pytanie - powiedziałam, a chłopak zmieszał się i spuścił wzrok. Gabrielle zmrużyła oczy i przyglądnęła mu się uważnie.
- Patrząc na jego minę to albo chciał się z tobą umówić, albo zapytać o coś dotyczącego mnie. To które? - uśmiechnęła się.
Westchnął cierpiętniczo.
- To pierwsze - przełknął ślinę - Mieszkasz sama?
Prawie zakrztusiłam się własną śliną, a Elle zaczęła szaleńczo chichotać. Chłopak przenosił ciągle wzrok ze mnie na nią i z powrotem.
- Co?
- Powiedziałeś, że "to pierwsze" - poinformowała go moja przyjaciółka - Pierwsza opcja była "umówić się z Lili". A już myślałam, że miałam rację nazywając cię Romeem - wyszczerzyła się, zaraz jednak spoważniała - Tak, mieszkam sama, choć ten dom jest przepisany na moich rodziców. Po prostu mamy trochę na pieńku, więc lepiej jest tak - wzruszyła ramionami - Mam co prawda rodzeństwo, ale mój starszy brat mieszka w Belgii, a młodsza siostra to ludzkie wcielenie szatana.
- Rozumiem, a... - urwał, najwyraźniej nie chcąc być zbyt wścibskim.
- Pytaj, pytaj - zachęciła go. Na moje oko zaczęła się do niego przekonywać, co bynajmniej nie oznaczało taryfy ulgowej.
- Czemu Gabrielle a nie po prostu Gabriela? I to nazwisko...
- Jestem Francuzką. W części. Moja babka była Polką i dzięki niej mój ojciec, moje rodzeństwo i ja znamy polski od kołyski. Za to moja matka zna tylko parę słówek po polsku.
- A pamiętasz jak się poznałyśmy? – wtrąciłam i parsknęłam śmiechem.
Elle zrobiła to samo.
- Jak wczoraj!
- To było jakoś pod koniec wiosny – zwróciłam się do Eryka – Siedziałam sobie na placyku pod moim blokiem, na jedynej huśtawce w okolicy i zauważyłam biegnącą dziewczynkę.
- Miałyśmy po sześć lat – wtrąca Elle.
- Tak, sześcioletnia, zapłakana dziewczynka, w samych skarpetkach, białej sukience i z kruczoczarnymi włosami do połowy ud powiewającymi na wietrze.
Usłyszałam odgłos krztuszenia się i odwróciłam się w stronę Eryka.
- Czarnymi? – zapytał, wpatrując się we włosy Elle, teraz w kolorze pudrowego różu – Jak udało ci się je przefarbować?
- No wiesz - uśmiechnęła się chytrze i zamachała rękami - Magia.
- Okeeej... A te manekiny? Po co ci one?
- Hm... - zastanowiła się, jakby nie wiedziała jak zacząć – Kojarzysz takie pojęcia, jak cosplay? Manga? Anime?
- Tak, to te chiń... - urwał widząc, jak energicznie kręcę głową – Raczej tak...
Gabrielle przez chwilę przyglądała mu się ze zmrużonymi oczami.
- Wyjaśnię ci, tak na wszelki wypadek – oznajmiła łaskawie – Manga to JAPOŃSKI komiks, a anime to taki serial animowany na jej podstawie. Cosplay polega na wcielaniu się w postać z anime lub jakiejś gry przy pomocy peruk, rekwizytów, charakteryzacji oraz własnoręcznie zrobionych lub kupionych strojów. Proste. Łapiesz?
- No tak...
Nagle zadzwoniła komórka Elle. Rzuciła okiem na wyświetlacz.
- Oj... Oj oj oj oj oj... Nie chcę was wyganiać, ale za jakieś dziesięć minut będzie tu moja rodzinka – uśmiechnęła się przepraszająco – Więc gdybyście mogli się zacząć zbierać...
Wstaliśmy z kanapy i ruszyliśmy w stronę drzwi.
- Czyli mamy przyjść w sobotę? - spytałam.
- Tak. Dzięki wielkie - powiedziała i pobiegła do kuchni, najprawdopodobniej ogarnąć trochę bałagan.
Krzyknęłam do niej na pożegnanie i wyszliśmy z domu. Wysłałam cioci wiadomość, że niedługo będę w domu i spojrzałam na Eryka.
- I? - spytałam - Uważasz ją za wredną, dziwną, czy oba na raz? Tylko szczerze proszę.
- Co? - otworzył szeroko oczy - Żadne. Czemu pytasz?
- Bo nauczyłam się, że ludzie zawsze błędnie ją oceniają na początku - przyznałam - Więc?
- Żadne z tych. Mam taką zasadę, że nie oceniam ludzi, sytuacji ani w ogóle niczego, póki nie poznam wszystkich szczegółów.
- To dobrze - odetchnęłam z ulgą - Ona jest po prostu... Zaczepna. To jej sposób na poświęcanie komuś uwagi. Gdyby była naprawdę wredna, odczułbyś to - uśmiechnęłam się - Wolałabym, żeby dwójka moich najlepszych przyjaciół nie kłóciła się na każdym kroku.
- Czyli awansowałem na najlepszego przyjaciela? - zaśmiał się.
- Awansować to jeszcze nic - poinformowałam - Spróbuj się na tej posadzie utrzymać, Romeo - puściłam mu oko i uśmiechnęłam szeroko.
Objął mnie ramieniem i westchnął.
- A teraz ty odpowiedz szczerze. Czy którakolwiek z was ma choć nikłe pojęcie o malowaniu domu?
- A ty?
- Ja tak, ale o was się pytam.
- A co w tym trudnego? Kupić farbę, machnąć pędzlem i gotowe. Damy radę, nie panikuj, Romeo.
- Nie nazywaj mnie tak - prychnął - Ta nazwa jest zarezerwowana. Naruszasz prawa autorskie.
Dźgnęłam go pod żebra na tyle mocno, że odskoczył ode mnie z sapnięciem.
- Rodzinie wolno - wystawiłam mu język i poszłam przodem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top