Rozdział 47

Za błędy, powtórzenia czy literówki przepraszam - jestem tak śpiąca że nie mam sił jeszcze raz sprawdzić tekstu... >.<

Norma ~1000 słów wyrobiona, wena jest, mam nadzieję, że nikt mnie za długą przerwę nie zabije

Jestem za zmęczona na pisanie jeszcze czegoś produktywnego tutaj xD

Miłego czytania!

Kramarzówna


Tym razem dedykacja dla:

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

- Jest jeszcze jedna możliwość - powiedziałam - Jeśli dobrze rozumiem, Amadeusz potrafi zmusić wilki do posłuszeństwa wobec niego. To jest jedyny powód dla którego się nie zbuntowały, tak?

- Dokładnie.

- A Klara - wskazałam na nią ręką - ma podobne zdolności.

- Ale o wiele, wiele słabsze - sprostowała i wzdrygnęła się - I nienawidzę tego, bo to tak jakbym przymuszała kogoś wbrew woli, jakbym robiła coś złego.

- Ale gdybyś była na tyle silna - uparcie dążyłam do sedna - i udałoby ci się to zrobić, to czy uwolniłabyś wilki spod jego władzy?

- Mogłabym spróbować - przytaknęła.

Po minie Eryka poznałam, że pojął mój tok myślenia.

- Czyli zaczynamy trenować nasze zdolności? - jeszcze nie widziałam tak szerokiego uśmiechu na jego twarzy - Jutro, o pierwszej spotykamy się przy tym starym domku.

***

Czyli... Jaki jest plan? - Eryk rozglądnął się wokół.

- Facet... Nie mów, że nie miałeś żadnego planu... - jęknął Rafał.

Usiadłam na trawie obok Klary i Mikiego, załamana podejściem chłopaków. Sam pomysł z treningiem był niezły, ale co do wykonania go - o tym to nie pomyśleli...

Zastanowiłam się. Każde z nas ma inne zdolności, więc będzie musiało pracować osobno. Chyba, że damy radę to jakoś połączyć, jedna osoba przeciwko drugiej, oczywiście w ramach ćwiczeń. Trzeba się też skupić na poszczególnych aspektach naszych mocy - co przyda się w walce, co lepiej rozwinąć, jak się można będzie obronić i czy jakichś stron naszych darów jeszcze nie odkryliśmy...

Podniosłam się w zamyśleniu, czym zwróciłam uwagę reszty. Rozejrzałam się uważnie po polanie zastanawiając się, jakie ćwiczenia mogły by być przypisane komu.

- Jak na razie musimy się skupić na Klarze - oznajmiłam - To w niej nasza największa nadzieja. Myślę, że na razie mogłabyś spróbować z Mikim... Nie wiem, coś typu żeby stał, kiedy ty próbujesz przekonać go żeby usiadł? - podsunęłam.

Dziewczynka przytaknęła i przekazała to wszystko wilkowi, który po chwili posłusznie usiadł. Zanim jednak, zdążyłam się ucieszyć, Klara zmarszczyła brwi.

- Nie, nie tak. Nie możesz siadać.

Zwierzę przechyliło na bok łeb i popatrzyło na swoją panią ze zdziwieniem. Kiedy ta zaczęła mu wszystko wyjaśniać, odwróciłam się do chłopaków.

- Co do was... Rafał, jakie są granice twojej zdolności?

Wzruszył ramionami.

- Pojęcia nie mam. Nigdy nie sprawdzałem.

- No to sprawdź. A ty, Eryk... - akurat między drzewami pojawiła się idąca w naszą stronę Nadia - Spytaj się jej czy zgodzi się być twoim królikiem doświadczalnym - wskazałam na nią ręką.

Rzucił mi przerażone spojrzenie.

- Żartujesz? W życiu się nie zgodzi!

- Powiedz jej że to dla większego dobra, a po chwili marudzenia się zgodzi - przekonywałam.

- A ty?

- Co ja?

- Co ty będziesz robić?

Przygryzłam wargę.

- Coś wymyślę.

- Jak coś to daj znać, będę królikiem doświadczalnym.

Spojrzałam na niego pytająco, a on sięgnął do kieszeni i wyjął scyzoryk z którym się chyba nigdy nie rozstawał. Zamrugałam parę razy zaskoczona.

- Nie. Nie, nie, nie i jeszcze raz cholerne nie - wyrwałam mu ostrze z ręki - Chyba ci już do reszty na mózg padło, jeśli myślisz, że się na to zgodzę. Wypad mi do Nadii ale to już.

Odszedł z uśmiechem na twarzy, rozbawiony moją reakcją.

- Przecież zaraz by się zagoiło...

- Won!

Zaśmiał się jeszcze raz i podszedł do niedźwiedzicy.

Złożyłam nożyk i postukałam nim o dłoń. Naprawdę musiałam coś wymyślić. Myśl, Lena, myśl... Uleczanie, uzdrawianie, rany, krew...

Zaraz, czy to się tyczy tylko ludzi?

Uklękłam na trawie i przyłożyłam dłoń do pierwszego zauważonego nadłamanego kwiatka. Ścisnęłam uszkodzoną łodyżkę i... I w sumie to nic. Przy wcześniejszych przypadkach nie musiałam robić niczego, więc po prostu poczekałam tak parę sekund, a kiedy zabrałam rękę, kwiatek niczym nie różnił się od tych zdrowych. Podniosłam się i przeszłam kawałek dalej, a kiedy znalazłam kępę lekko ususzonej już trawę, przeczesałam ją parę razy palcami i patrzyłam, jak na moich oczach kolor wraca w pożółkłe źdźbła. Jako kolejne wybrałam drzewo. Wydrapałam scyzorykiem pokaźną rysę i przyłożyłam do niej rękę. Jednak kiedy się odsunęłam, jej krawędzie ledwo zbliżyły się do siebie. Zmarszczyłam brwi i spróbowałam jeszcze raz, czując jak z każdą sekundą czuję się coraz słabsza. Wcześniej tego nie zauważyłam, jednak nieznacznie traciłam przez to siły. Dopiero, kiedy kora wróciła na swoje miejsce, zrobiłam kolejne nacięcie. I kolejne. I ignorując zmęczenie, skupiłam się na ćwiczeniu.

***

- Mam już dość - jęknął Rafał i padł na trawę, oddychając ciężko.

- Nie tylko ty - stwierdziła Nadia i potrząsnęła łbem, żeby pozbyć się resztek senności. Eryk wsparł się o jej bok, a Klara usiadła obok niego i otarła pot z czoła. Ja oparłam się o drzewo i wzięłam głęboki wdech.

W ciągu dwóch godzin niewiele udało nam się osiągnąć. Rafał odkrył, że nie może wyciągnąć swoich pnączy na dalej niż półtora metra, bez względu na to jak usilnie próbował. Eryk, mimo że próbował na Nadii hipnozy i wywoływania fałszywych uczuć, co według Klary powinien potrafić, udało mu się ją tylko uśpić. I chociaż pod koniec treningu Nadia rzeczywiście była wkurzona, to bardziej przez bycie manekinem do doświadczeń niż rzeczywiste postępy Eryka. Klara zdołała lekko zachwiać Mikim, ale jakie to porównanie - młody wilk a cała wataha? Natomiast ja im więcej połamanych gałęzi, podrapanych drzew czy zniszczonych roślin niszczyłam, tym bardziej wykończona byłam.

- To tylko pierwszy dzień - próbowałam ich pocieszyć.

- Nie. To niemożliwe. Po prostu musimy znaleźć inny sposób. Przepraszam was - Klara westchnęła.

- Nie przejmuj się młoda. My też się nie popisaliśmy - pocieszył ją Eryk - Mówi się trudno.

Przymknęłam oczy.

- Wracajmy już - poprosiłam - Eryk ma rację. Po prostu musimy pomyśleć nad innym pomysłem.

~ Ja mam jeden ~ Nadia wyszczerzyła swoje pokaźne kły ~ Zostawcie go mnie.

- Za duże ryzyko. Poza tym nie chcemy go zabić.

- Że co? - spytał Rafał. Zapomniałam, że jako jedyny nie był w stanie usłyszeć Nadii.

- Nadia osobiście pozbyć się Amadeusza - wyjaśniłam - Ale...

- On ma broń - prychnął Eryk - mam już dosyć tego, że wszystko jest "niemożliwe", że się "nie da". Rafał, nie możesz go po prostu udusić trawą, czy coś...?

Pokręcił głową.

- Jeśli tylko spróbuję, rozkaże wilkom mnie powstrzymać, a nie dam rady unieruchomić całego stada.

- Rafi? - szepnęła Klara.

- No?

- A co z tą dziwną legendą?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top