Rozdział 41
Nareszcie trochę odpowiedzi!
Pisać w komentarzach, jeśli macie pomysły, co będzie dalej ;)
Miłego czytania!
Kramarzówna
Dedykacja dla mojej jedynej fanki (pojęcia nie miałam, że ją mam! 0.0) - xAmeeliaaa!
........................
Nie, musiałam się pomylić.
A jednak, po paru sekundach do chatki wbiegł zdyszany Rafał. Odetchnął z ulgą widząc Klarę, jednak zaraz potem przeniósł wzrok na mnie.
- Cześć - powiedziałam cicho, niepewna jego reakcji.
W normalnych okolicznościach, wybuchłabym śmiechem, widząc jego minę. Ale oprócz ogromnego szoku i przerażenia, widziałam, ze był też wściekły. Na mnie.
- Co ty tu robisz? – spytał akcentując każde ze słów – Klara? – dodał, nie dając mi nawet dojść do słowa.
- To Lena, pomogła mi przynieść tu Mikiego i go opatrzyła - ona też była zdezorientowana zachowaniem chłopaka - Ale Miki właśnie powiedział, że nie ma żadnej rany, chociaż sama widziałam...
- Moment, jak to ci powiedział? - spytałam osłupiała.
Rafał rzucił mi mordercze spojrzenie i podszedł do wilka.
- Przynieś wodę - powiedział do Klary, ściągając w tym samym czasie opatrunek, a potem przeniósł wzrok na mnie – Ani się waż stamtąd ruszać!
Wzruszyłam ramionami i włożyłam ręce w kieszenie jeansów, przyglądając się mu uważnie. Wziął do ręki butelkę wody, jednak szybko odłożył ją na miejsce, nie widząc żadnej krwi. Zaczął przyglądać się łapie z uwagą, a ja westchnęłam cicho.
- Nic tam nie znajdziesz - mruknęłam, ale zostałam perfidnie zignorowana. To jego zachowanie zaczynało mi działać na nerwy - Powiedziałam przecież, że niczego już tam nie ma.
On jakby tylko na te słowa czekał. Podniósł się gwałtownie i stanął naprzeciwko mnie, tak blisko, że musiałam zadrzeć głowę, żeby spojrzeć mu w twarz.
- Już? - spytał, na pozór spokojnie - Powiedziałaś "już". Czyli wcześniej tam była? Moja siostra nie jest głupia, ani tym bardziej ślepa, a ona dobrze widziała tę ranę. Czy przedtem była tam ta rana? - spytał dobitnie i na tyle głośno, że odruchowo zrobiłam krok w tył, jednak runęłam na drewnianą podłogę. Spojrzałam w dół i zauważyłam jakieś rośliny oplatające ciasno moje kostki - Odpowiedz mi.
- Tak - krzyknęłam - A teraz pomóż mi to ściągnąć - powiedziałam, szarpiąc za mocne łodygi - Co to w ogóle jest? - spytałam w czasie, kiedy pędy sięgały już moich łydek.
- No proszę - rzucił z wrednym uśmiechem i spojrzał na mnie z odrazą - Kto by pomyślał, że Dziecko Lasu będzie bało się roślin!
Zastygłam w bezruchu.
- Skąd..?
- Skąd wiem? – przerwał mi – Bo nie tylko ty i ten twój Eryk nimi jesteście – to mówiąc, podwinął rękaw i pokazał mi znamię na przedramieniu. Takie samo jak moje.
Wtedy dotarły do mnie dwie rzeczy na raz:
Rafał zawsze nosił na sobie bluzę z długim rękawem.
Wtedy pod szkołą, chciał zobaczyć moją rękę, bo szukał znamienia.
Nie byliśmy jedyni.
Z zamyślenia wyrwało mnie szarpanie w okolicach kostek. Spuściłam wzrok z Rafała i razem z rodzeństwem wpatrywałam się zdezorientowana w Mikiego, który delikatnie, tak, żeby nie zranić przy tym mnie, próbował przegryźć pnącza. Po paru nieudanych próbach, kiedy na miejsce tych przegryzionych ciągle pojawiały się nowe, wilk przysiadł na tylnich łapach i wbił wzrok w Rafała.
- On chce, żebyś... - zaczęła Klara, jednak chłopak przerwał jej machnięciem dłoni.
- Tak, domyśliłem się - burknął i pstryknął niedbale palcami, a roślina schowała się między szczelinami drewnianej podłogi.
- Co to było? - pisnęłam, kiedy ostatni pęd przecisnął się między deskami.
- Trawa - prychnął Rafał i wyszedł z chatki, trzaskając za sobą drzwiami.
- On już tak ma - Klara uśmiechnęła się przepraszająco - Trochę się wystraszył chyba...
- On się wystraszył... - parsknęłam z sarkazmem.
- ...a panowanie nad roślinami to jego zdolność, którą zyskał. Też masz taką, prawda?
- Tak, ale... Co tu się do cholery właśnie wydarzyło!? - krzyknęłam, bardziej w przestrzeń niż do dziewczynki. Podniosłam się z podłogi i oparłam o stół.
- Zaraz ci to wszystko postaram wyjaśnić, tylko... Usiądź może, co? - padłam na krzesło, a ona usiadła na chwiejnym stole. Bałam się, że w każdej chwili może runąć - Powiedz mi najpierw, co wiesz? - dopiero wtedy do mnie dotarło, że zachowywała się dość dojrzale, jak na swój wiek.
- Niewiele - przyznałam, wzruszając ramionami - Ja i mój przyjaciel należymy do Dzieci Lasu, czy jak tam jest to nazwane, możemy rozmawiać z niedźwiedziem, mamy jakieś dziwne moce... Ale po co to i skąd, to nie mam pojęcia - jęknęłam, widząc przerażony wzrok Klary - To aż tak mało?
- To nawet nie są podstawy - powiedziała, podkulając nogi i siadając po turecku, na co stół zareagował głośnym skrzypnięciem i chwiejnym protestem - Zacznijmy od rzeczy już oczywistej, czyli nie jest to tylko wasza dwójka. Każda dwójka ma coś na kształt opiekuna, Strażnika, no i Łowcę, czyli drapieżnika. W twoim przypadku jest to w niedźwiedź, w naszym - wskazała podbródkiem na Mikiego - wilk.
- To Miki jest Łowcą?
-Nie, jego ojciec, alfa watahy. Łowca ma zawsze złote, bursztynowe oczy. To kolejna rzecz, którą powinnaś wiedzieć. Dzieci Lasu są wybierane i naznaczane przez Łowcę - opuściła kołnierz koszulki i pokazała mi małą gwiazdkę na swoim ramieniu - To jest jego znamię. Jest takie samo jak wasze. Nie jestem tylko pewna, czy zawsze musi być dziewczyna i chłopak.
- To czemu jesteś w stanie rozmawiać z Mikim? Przecież nie jest Łowcą.
Dziewczynka już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, kiedy wilk nagle podniósł się i zaczął warczeć gardłowo, skradając się do drzwi. Klara zeskoczyła ze stołu i przykucnęła przy nim.
- Niedźwiedź - szepnęła przerażona.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top