8.

Kolejny dzień Melanie poświęciła na zebranie wszystkich zdobytych do tej pory informacji. Od rana siedziała przed laptopem i próbowała wykonać względną prezentację na zadany temat. Popołudniu odwiedzili ją rodzice Mayi, po czym zabrali dzieci na spacer po okolicy i podwieczorek. Kobieta podziękowała nowym przyjaciołom i zapewniła, że o dwudziestej stawi się po odbiór swoich pociech. Gdy skończyła pracę, stwierdziła, iż ma bardzo mało konkretów. Była godzina siedemnasta, postanowiła więc odwiedzić jeszcze raz rybaka mieszkającego na odludziu.

TYMCZASEM U SARY I MAKSA

Dzieci bardzo ucieszyły się z możliwości wyjścia z nową koleżanką i jej rodziną. Ruszyli leśną ścieżką wzdłuż linii wybrzeża. Mijali malownicze malutkie plaże i nadjeziorne łąki.
-Dlaczego nie możemy zatrzymać się na którejś z tych plaż?-zapytał w pewnym momencie Maks.
-Idziemy na jeden z odległych zakątków. Tam będziemy względnie bezpieczni.-szepnęła Maya konspiracyjnym szeptem.
Chłopiec tylko wzruszył ramionami i szedł za dorosłymi.
P

o półgodzinie znaleźli się na małej, dzikiej plaży, porośniętej że wszech stron krzakami. Nie było tam wiele miejsca, ale dla trójki dzieci i dwóch dorosłych w zupełności wystarczy. Mężczyzna rozstawił grill i zajął się przygotowaniem posiłku. Kobieta rozłożyła koce i razem z dziećmi poszła nad brzeg.
-Mayu, bardzo proszę was, żebyście się zbytnio nie oddalali i bawili się tylko pod naszym nadzorem.-zwróciła się do córki.
-Dobrze mamo. Czy możemy iść do jaskiń?-zapytała.
-Nie. Poczekajmy tutaj. Jeśli się nie zjawią, pójdę z wami.
Dziewczynka wzruszyła tylko ramionami i wróciła do zabawy.
Po półtora godziny plażowicze usłyszeli charakterystyczny dźwięk, świadczący o tym, że nieznane nauce zwierzę znajduje się w pobliżu. Maya natychmiast pobiegła w tamtą stronę i zaczęła krzyczeć:
-Hej! Tu jesteśmy! Przypłyń tutaj!-zaczęła skakać i wymachiwać rękami, by zwrócić na siebie uwagę stworzenia. Niedługo potem ciemnoszara głowa osadzona na długiej szyi, pojawiła się nad nią.
-Maya, proszę cię, uważaj!-krzyknęła matka, z niepokojem patrząc, jak dziewczynka bez cienia strachu głaszcze ogromnego gada. Zaraz podbiegli do nich Sara i Maks.
-Jestem ciekawa, jak wygląda jego całe ciało.-zastanawiała się głośno najmłodsza z dzieci.
-Zaraz Ci pokażę!-zaoferowała Maya.-Cezar, wyjdź z wody!-nakazała stworowi.
Gad nazwany Cezarem podpłynął jeszcze bliżej brzegu, po czym oczom obserwatorów ukazał się potężny tułów, osadzony na nogach podobnych do tych, które mają słonie. Szyja miała około dziesięciu metrów długości, skóra przypominała łuskę węża. Dodatkowo, zwierzę posiadało parę płetw wielkich niczym skrzydła, a przed nimi skrzela.
Sara i Maks patrzyli na niego z zachwytem, pomieszanym z lekkim strachem. Na dorosłych również robił piorunujące wrażenie, choć nie widzieli go pierwszy raz.
-Maya! Każ mu wrócić do wody! Natychmiast!-zawołała kobieta, po czym podbiegła do zwierzęcia i starała się wepchnąć go z powrotem do jeziora.
-Maks ma rację. To nie jest sezon wakacyjny, ale ktoś może go zobaczyć!
Wspólnymi siłami udało się nakłonić gada do zanurzenia się w wodzie. Jednak nie odpłynął daleko, widać było, że lubi towarzystwo tej rodziny i jej małych gości.
-A gdzie samica?-zapytał Maks.
-Niedawno zakończył się u nich sezon rozrodczy. Czyli, prościej mówiąc, pilnuje swojego jajka.
-Czyli będą małe potworki?-chciała wiedzieć Sara.
-Tak, jeśli wszystko będzie dobrze i nie będziemy jej przeszkadzać, za trzy miesiące ich rodzina powiększy się.
-Ile ich tu jest?
-Dwie rodziny. Martwi nas to, ponieważ nie wiemy, skąd się wzięły i jak je chronić przed ludźmi.
-Nasza mama jest biologiem. Może ona by mogła pomóc?-zapytał chłopiec.
-Nie jestem pewny.-odparł mężczyzna.-Wasza mama nie dopuszcza do siebie istnienia czegoś, co inni uważają za nierealne. Jeśli byśmy pokazali jej nasze potwory, mogłaby sprawić, że zostaną zamknięte w zoo. A tego chcemy uniknąć.
-Ja nie chcę, żeby je zamknęli!-Sara o mało się nie rozpłakała.
-Nikt nie będzie ich nigdzie zamykał.-powiedziała matka Mayi i przytuliła dziewczynkę.-A teraz chodźcie coś zjeść.
Dzieci zgodnie usiadły na kocu i zajadali potrawy przygotowane na grillu.
-Już nie mogę.-stwierdziła Sara, pokazując na niedojedzone mięso i sałatkę.
Ledwo skończyła to mówić, natychmiast obok pojawiła się głowa Cezara. Dziewczynka, nie zastanawiając się długo, wzięła resztki do ręki i śmiało podała je zwierzęciu.
-Jesteś bardzo odważna.-stwierdził ojciec Mayi, patrząc na jej poczynania.
Spędzili tak jeszcze kilkadziesiąt minut, po czym nadszedł czas, by wracać do domu. Gad jakby zrozumiał, że jego przyjaciele odchodzą, bo chwilę przed ich wyjściem, zaryczał głucho, potem potężnym skokiem znalazł się na głębszej wodzie i odpłynął w tylko sobie znanym kierunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top