7.
Melanie obudziła się wypoczęta i gotowa do pracy nad dziwnym zadaniem. Po tym, jak stwierdziła, że ten wyjazd zorganizowany został przez któreś z towarzystw ochrony środowiska, mniej więcej wiedziała nad czym ma pracować. Tego ranka usiadła przed laptopem i przeszukiwała sieć, by odnaleźć informacje na temat ryb występujących w jeziorze. Po około dwugodzinnej pracy, miała serdecznie dosyć. Jeszcze raz pobierznie przejrzała notatki i zapisane strony internetowe. Tego dnia, postanowiła odwiedzić bibliotekę, w której wydrukuje potrzebne zapiski i uzupełni je publikacjami tam dostępnymi. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta, a dzieci jeszcze się nie kłóciły. Zaintrygowana, przeszła do części sypialnianej. Rodzeństwo leżało na dywanie i każde z nich coś rysowało. Kobieta podeszła najpierw do córki i zajrzała w jej rysunek. Na obrazku znajdowało się jaskiniowe jeziorko, z niego wystawała głowa dziwnego zwierzęcia, jakby dinozaura.
-Śliczny rysunek.-powiedziała do Sary.-Co to jest?-wskazała na ową głowę.
-To jest potwór z Loch Ness. Nie słyszałaś o nim?-dziewczynka wymieniła spojrzenia z bratem, który nieznacznie skinął głową.
-Maya nam o nim wczoraj opowiedziała i dziś postanowiliśmy je narysować.-podpowiedział starszy chłopiec.
Matka podeszła do niego i również spojrzała na kartkę. Zdziwiło ją podobieństwo stworów. Na kartce Maksa był prawie identyczny jak ten narysowany przez Sarę. Wzruszyła tylko ramionami i powiedziała:
-Chodźmy na śniadanie. Dziś muszę iść do biblioteki, jeśli chcecie, będziecie mogli sobie coś wypożyczyć.
Dzieci lubiły czytać książki, więc ucieszyła ich wizja pójścia do czytelni.
Kobieta i jej dzieci spędzili kilka godzin na czytaniu książek i serfowaniu po Internecie. Sara i Maks dyskretnie zerkali matce przez ramię. Oboje uśmiechali się do siebie tajemniczo. Gdy znudziło im się oglądanie i czytanie książek, usiedli przy matce i przyglądali się jej pracy. Melanie właśnie przyglądała stronę, na której były wizerunki domniemanych potworów z Loch Ness.
-Zobacz, ten wygląda jak przyjaciel Mayi.-szepnęła teatralnie Sara.
Brat zgromił ją wzrokiem. Melanie uśmiechnęła się lekko.
"Wyobraźnia dzieci nie zna granic."
Jednak, gdy wracali do hotelu, przysłuchiwała się rozmowie prowadzonej przez swoje pociechy.
-Może teraz narysujemy je całe?-zaproponowała dziewczynka.
-Nie. Jeszcze ich nie widzieliśmy w całości. Ale masz rację. Musimy następnym razem zapytać o to Mayę.
Matka skróciła drogę przez las. Było już późno, zaczynał zapadać zmrok.
Dzieci usłyszały odległy, głuchy odgłos.
Kobieta nie zwróciła na to uwagi, myśląc, że to tylko wiatr lub początek burzy.
-Jezioro jest przecież z drugiej strony.-zwróciła się do brata Sara.
Chłopiec ocenił położenie akwenu wodnego. Mała miała rację, od strony, z której usłyszeli ryk, był tylko las. Maks złapał dziewczynkę za rękę i dogonili matkę idącą z przodu.
-Mamo, chodźmy szybciej. Chyba zbiera się na deszcz.-ponaglił kobietę.
-Masz rację, synku. Chodźmy.-Melanie weszła między rodzeństwo i każde z nich wzięła za rękę. Niebawem znaleźli się w okolicy tymczasowego zameldowania. Sara szybko odwróciła głowę i spojrzała ponad drzewami w gęstniejący mrok. Nagle jedno z najwyższych drzew poruszyło się. W stronę dziewczynki skierowała wzrok olbrzymia, ciemnoszara głowa. Wzrok samicy spoczął na chwilę na Sarze. Mała spojrzała na matkę, upewniając się, że ta niczego nie zauważy i pomachała ręką do zwierzęcia. Po okolicy znów rozszedł się ryk, który większość brała za odgłos zbliżającej się burzy. Uspokojona Sara weszła do hotelu za swoją rodziną.
Drodzy czytelnicy!!!
Powracam po dłuższej przerwie na łamy Wattpada. Moja nieobecność spowodowana była brakiem Internetu. Teraz mam go pod dostatkiem i będę kontynuować moje opowiadania. Dzięki za wyrozumiałość i cierpliwość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top