5.

Następnego dnia, Melanie wraz z Sarą i Maksem, udali się do muzeum historii naturalnej. Kobieta zwracała największą uwagę na wymarłe, wodne zwierzęta. Nie sądziła, że znajdzie tutaj gatunki, które opuściły planetę zaledwie kilka miesięcy temu. Oczywiście, znalazła tu także stworzenia, których nie ma już na Ziemi od dziesiątek tysięcy lat. Dzieci najwięcej uwagi poświęciły wielkiemu szkieletowi wodnego potwora, troszkę przypominającego wieloryba. Ona musiała opisać ich jak najwięcej. Po skończonej pracy, która zajęła kilka dobrych godzin, poszła do recepcji i poprosiła o spotkanie z ekspertem od wodnych stworzeń.
-Niestety, wycieczki z przewodnikiem zaczynają się w okresie wakacyjnym.-poinformowała recepcjonistka. Po tym, jak nasza bohaterka opowiedziała kobiecie o tematyce swojej pracy, tamta zmiękła i poprosiła do siebie jednego z pracowników. Był to młody mężczyzna, który po usłyszeniu opowieści Melanie, zaprosił ją i dzieci do małego kantorka. Chłopak znał się na rzeczy, wyczerpująco odpowiadał na pytania zadawane przez kobietę i cierpliwie czekał, aż ta zapisze wszystko w notatniku. Na koniec sprawdził zapiski i poprawił drobne błędy. Melanie gorąco podziękowała zarówno jemu, jak i recepcjonistce. Gdy opuszczali obiekt, było już dosyć późno. Kobieta weszła z dwójką młodych ludzi do restauracji, gdzie zamówili dla siebie posiłek.
Po powrocie do hotelu, zostali odwiedzeni przez rodzinę Mayi. Dzieci bardzo prosiły, by mogły wybrać się nad jezioro. Melanie była temu przeciwna, jednak po zapewnieniach nowych znajomych, iż ich córka od piątego roku życia chadza tam sama, uległa ich namowom. Podarowała jeden ze swoich telefonów Maksowi i kazała im wrócić do pokoju przed godziną dwudziestą, a jeśli mieliby się spóźnić, mają zadzwonić. Chłopiec obiecał, że tak postąpi, więc matka była spokojniejsza. Wkrótce została sama z rodzicami Mayi.

-Idziemy do jaskiń. Tym razem, moi przyjaciele na pewno tam będą.-powiedziała z przekonaniem Maya.
-Aha...-odparł bez większego przekonania Maks.
-Przestań mówić do mnie takim tonem!-zdenerwowała się nowa koleżanka.-Dziadek mówił, że one teraz po prostu muszą tu być.
Sara nie wtrącała się w ich kłótnię, zastanawiając się, jacy są przyjaciele Mayi. Miała nadzieję, że będą lubili się bawić.
Wkrótce dotarli przed pierwszą grotę. Tego wieczoru na niebie pojawiły się deszczowe chmury, więc szybko zrobiło się ciemno. Wnętrze jaskini wydawało się teraz tajemnicze i przerażające. Jednak Maya śmiało zagłębiła się w ciemne czeluści naturalnych korytarzy i tak jak za pierwszym razem, dokładnie wiedziała, gdzie ma się kierować. Z kieszeni wyjęła małą latarkę, która rozświetliła wieczorny mrok. Rodzeństwo, trzymając się za ręce, podążało jej śladem. Po nowej znajomej nie dało się zauważyć nawet ksztyny strachu. Dziewczynka czuła się tu jak w domu. Wkrótce i oni uspokoili się trochę, do czasu, aż nie dało się słyszeć głuchego ryku, wydobywającego się z głębi ciemności. Maks przestraszył się nie na żarty. Sara zaczęła popłakiwać. Mayę natomiast ucieszył ten dźwięk.
-Słyszeliście?!? Są! Dziś je zobaczycie!-wydawała się wniebowzięta.
-Mayu, lepiej przyjdźmy tu jutro z naszą mamą.-zaproponował Maks, który zdołał względnie uspokoić siostrę.
-Zwariowałeś?-zdenerwowała się dziewczynka.-Nikt, nawet wasza mama, nie może się o nich dowiedzieć. One ufają mi i dziadkowi. To on moje pokazał. Poza tym, obiecaliście, że nikomu nie powiecie.
-To prawda Maks.-przyznała, uspokojona już, Sara.
Chłopiec uległ dziewczynkom i ponownie łapiąc siostrę za rękę, ruszyli w kierunku dziwnego odgłosu.
Wkrótce dotarli do ostatniej groty, w której znajdowało się jeziorko, łączące się z tym dużym. Widok, który ukazał się małym podróźnikom, niejednego dorosłego przyprawiłby o zawał serca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top