12.
Melanie i jej dzieci za cztery dni mieli wyruszyć w podróż do domu. Był późny wieczór, kobieta musiała dopracować projekt na ostatni guzik. Maks i Sara leżeli już w swoim łóżku, ona siedziała przy biurku i z satysfakcją, pomieszaną z niedowierzaniem, oglądała wspaniałe zdjęcia, jeszcze wspanialszych gadów. Oczami wyobraźni już widziała miliony euro, które zarobi dzięki odkryciu mitycznych potworów.
A gdyby tak...
Przypomniała sobie, że stary rybak mówił o tym, że samica opiekuje się swoim jajem. A gdyby tak znaleźć gniazdo i jakimś cudem je porwać? Tak, to wspaniały pomysł.
Zadzwoniła do recepcji, by zapytać o kogoś, kto mógłby czuwać nad bezpieczeństwem dzieci. Po kilkunastu minutach usłyszała pukanie do drzwi. Przyszła starsza kobieta, która była tutejszą sprzątaczką.
- Dobry wieczór. Mogę czuwać nad pani dziećmi. Planuje pani jakieś wyjście? Może potrzebuje pani informacji o tutejszych atrakcjach? - wydawała się miła, a zarazem konkretna.
- Dziękuję bardzo. Potrzebuję tylko, żeby zajęła się pani dziećmi przez ten wieczór. - po czym wyciągnęła portfel z torebki, by wyciągnąć z niego zaliczkę.
- To na początek. Gdy wrócę, dostanie pani trzy razy więcej.
Kobieta popatrzyła na nią zaskoczona, jednak przyjęła pieniądze.
- Maks i Sara powinni spać całą noc, nie powinna mieć pani żadnego problemu. Jeszcze raz serdecznie dziękuję.
Po czym Melanie ubrała ciepłe spodnie oraz koszulkę z długim rękawem, adidasy oraz czapkę z daszkiem, wzięła swój aparat i wyszła. Najpierw udała się do pobliskiego marketu, by nabyć dmuchany ponton. Wybrała najdroższy egzemplarz, chciała mieć pewność, że na środku jeziora nie zacznie tonąć. W zestawie znajdowały się także dwa plastikowe wiosła. Zadowolona z zakupu, udała się na brzeg jeziora. Tam, w samotności, gdyż nikt nie spacerował brzegiem, że względu na niezbyt dobrą pogodę, nadmuchała środek transportu, o mało nie wypluwając płuc. Wkrótce zasiadła na gumowej ławce i odbiła od brzegu. Postanowiła płynąć obok znanych już sobie jaskiń. Do wylotu groty potworów, dotarła w pół godziny. Rozejrzała się wokół, nie bardzo wiedząc, gdzie się teraz udać. Wszędzie, gdzie tylko zwróciła oczy, było jezioro. W którym kierunku popłynąć, by szybko znaleźć gniazdo? A może one składają jaja pod wodą? To byłoby okropne! Nie znała się na nurkowaniu, a przecież nie mogła wynająć do tego instruktora.
"Mogłam o tym pomyśleć wcześniej." Przemknęło jej przez myśl.
"A może gniazdo znajduje się kilkadziesiąt kilometrów w niedostępnym lesie lub wysokich górach?"
Kobieta wzruszyła ramionami i bezmyślnie wiosłowała przed siebie. Pogoda poprawiła się. Zza chmur wyjrzał księżyc, wiatr ucichł. Jezioro przyjemnie kołysało pontonem. Melanie schowała wiosła i pozwoliła nieść się wodzie. Położyła się na dnie i wpatrzyła w nocne niebo. Zerwał się minimalnie mocniejszy wiatr, przez co jej środek transportu płynął szybciej i mocniej nim kołysało. Wiedziała, że na pewno nie zerwie się sztorm, gdyż specjalnie na tę okazję, sprawdziła w Internecie pogodę w okolicy. Wsłuchana w miarowe cykanie świerszczy, zapadła w drzemkę.
Po jakimś czasie, obudziło ją szuranie dna pontonu o dno. Zerwała się do pozycji siedzącej i przez chwilę nie wiedziała, gdzie się znajduje. Po chwili oprzytomniała i zapaliła latarkę, którą miała ze sobą. Rozejrzała się wokół. Była na jakimś bagiennym terenie. Za dnia nigdy tu nie była. Włączyła lokalizację w telefonie, dzięki czemu poczuła się pewniej. Wyszła na brzeg, wyciągając za sobą ponton. Zostawiła go w pobliskich krzakach. Gdzieś za nią, wyskoczyła z wody ryba. Melanie odwróciła się i skierowała snop światła w tamtą stronę. Jednak po rybie zostały tylko oddalające się kręgi. Kobieta przestała zwracać uwagę na jezioro, ruszyła wgłąb lądu. Dla bezpieczeństwa wzięła ze sobą wiosło, by w razie głębszej kałuży, móc ją bez przeszkód ominąć. Szła na wprost, rozglądając się ciekawie. Niedługo potem usłyszała charakterystyczny, głuchy ryk. Miała pewność, że wielki gad jest gdzieś w pobliżu.
Postanowiła zaryzykować i spróbować kontaktu ze zwierzęciem. Złożyła dłonie w tutkę i starała się "zaryczeć" najbardziej realnie, jak było ją stać. Udało się! Po chwili usłyszała odpowiedź. Ruszyła za tym dźwiękiem, po pięciu minutach dotarła do wielkiego skupiska kamieni, wyłożonego trawą, glonami i mniejszymi gałązkami. W jego środku siedziała samica "potwora z Loch Ness". Pod jej fałdem skórnym, znajdującym się między przednimi nogami, z ledwością wypatrzyła ogromne jajko. Zastanawiała się co zrobić, by odgonić zwierzę z legowiska. Tak minęło kolejne pół godziny. Samica znów wydała tęskny ryk w stronę Melanie. Ona jednak nie zamierzała już odpowiadać. Wyręczył ją w tym wracający z polowania samiec. Od strony jeziora dosłyszala jego wołanie. Wtedy stało się coś, co mogła uznać za cud. Samica powoli, by nie naruszyć jaja, podniosła się i podeszła do wody. Na dalszy ciąg romansu gadów nie zamierzała patrzeć. Najszybciej jak mogła, wyciągnęła z plecaka koc, podbiegła do gniazda, owinęła jajo i biegiem ruszyła do pontonu. Po godzinie była z powrotem w hotelu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top