lany poniedzałek

Jest to ostatni dzień maratonu, więc bedzie mały specjał. Jak morzecie się przez tytuł domyślać to będzie on o tym mokrym dniu. I będzie mała odskocznia. I tak jagby ktoś nie zrozumiał to Neko nazywa Tsubakiego Baki.
-------------
Neko szła do Kuro, żeby go ochlapać wodą.
I sobie śpiewała:
- Lalala, dzisiaj lany poniedziałek, lalala.
Oblejemy Kuro,
potem dopadniemy Hyda (nie wiem jak to odmienić),
a na końcu wodą dostanie pycha! -Neko ułożyła sobie plan w jakiej kolejności i jak zostanie oblany.
Nagle przystaneła i spojrzała w bok, gdzie wyhodził właśnie Tsubaki.

- O ~Baki-san~. Hejcio!- zawołała Neko.

-  Hahahahahahahaha... Ale nudy... Co tu robisz Ne-san?

- Idę do naszego najstarszego brata. A ty Baki?

-Wracam do domu.

- A właśnie!-Neko nagle sobie o czymś przypomniała- Poczekaj tu chwile!- wykszykneła biegnąc w tylko sobie znaną drogę.

-... Eee co!?- powiedział Tsubaki, do którego do piero po chwili dotarło. Nagle z za niego wyskoczyła Neko z wiedrem wody. Przy czym go oblała.

- Smingus dyngus!- oznajmiła przawie krzycząc Neko. Przez co zwruciła na siebie uwagę wielu ludzi. Za to Tsubakiego zamurowało. A w jego głowie nasuwała się jedna myśl:
Dzisiaj lany poniedziałek?!

Po tym, jak wreście oprzytomniał
zaczą ganiać za Neko w całym Tokio aż do zmroku. Więc Neko nie zrealizowała swojego pierwotnego planu, ale cieszyła się, ponieważ był to udany dzień.
------------
I tak oto kończymy maraton...
Wiem beznadziejny ten specjal... Gomena.
Papatki
                                                    Neko

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top