Rozdział 5: Zakazy taty
Poprostu nie mogę! Zaczyna mnie to wkurzać. Może powiem o co chodzi. Foxy przyszedł do mnie i powiedział, że się zajmie dziećmi, a na ten czas ja mam iść do mojego ojca. Gdy tylko weszłam do biura zaczął wymieniać te swoje "zasady".
-Po pierwsze: masz mi nie straszyć Stróżów Nocnych! Po drugie: zachowuj czyste miejsce pracy! Po trzecie: na noc zabieram cię do domu! BEZ GADANIA!!!
-Chyba cię pogrzało. Mamy przeczucie, że ten cały Pink Guy niedługo zaatakuje, a ty mnie masz zabierać do domu? Nie mogę pozwolić na to, aby moi przyjaciele zagarnęli całą zabawę dla siebie!
-Mówiłem: BEZ GADANIA!!! A teraz możesz wrócić do swojej dziupli.-ja po prostu nie wytrzymałam. Zrobiłam zirytowaną minę i wybiegłam z pokoju trzaskając mocno drzwiami tak, że prawie zawiasy niewytrzymały. Jak on może?! Poza tym podziwiam jego odwagę. Rozkazuje głośnym tonem animatronikowi jak swojemu dziecku, który ma dwa metry i jednym ruchem może mu odgryść głowę. Gdy wróciłam do bawialni minęłam obojętnie Foxy'iego i usiadłam obrażona na pierwszym-lepszym krześle.
-Co się stało?
-Nie pytaj, proszę!
-Dobrze, nie będę.-i siedzieliśmy w ciszy przez 10 minut. Na szczęście dzieci poszły wcześniej, więc byliśmy sami. Po chwili nie wytrzymałam.
-No bo ojciec zaś zaczyna te swoje zasady i te wnerwiające uwagi. Nie wiem czemu chciałam akurat mu powierzyć tą pizzerię.
-Spokojnie! W nocy będzie luz.
-Właśnie nie! Ma mnie zabrać do mojego domu od razu, gdy zamknie pizzerię. A jest problem.
-Jaki?
-Zmienił godziny zamknięcia. I nie jest to 19 tylko 18. ZMIENIŁ O CAŁĄ GODZINĘ!
-No to klops. A raczej: No to pizza.
-Najgorsze jest to, że Emily się zamknęła, a zmianę w animatrona ja chcę zrobić! I jeszcze do tego jest 17:49!
I zauważyłam, że nie ma nikogo już w lokalu.
-To prawda...-powiedział patrząc przez drzwi.
-Amy! Idziemy do domu!-Kurcze! Czemu teraz? Czemu nie jutro?
-Nie idę!
-Natychmiast masz mi tu przyjść! Liczę do trzech!-czemu on jest taki? Przez niego wszystkie animatrony będą się ze mnie śmiać!
-Lej się!!! Nie chcę takiego życia! Moje miejsce jest tutaj! W pizzerii!-po tych moich słowach nastała cisza. Trwała zbyt długo, więc poszłam zobaczyć czy tata tam ciągle jest. Stał tam z miną typu:"a nie mówiłem, że w końcu przyjdziesz?" Udając, że wyszłam w zamierzonym celu, przemieściłam się do schowka z Golden Freddy'm. Niestety tata poszedł za mną.
-Amy! Jeśli za chwilę nie przyjdziesz do mnie, to dam ci karę!
-Mi grozisz? Mi?! Gdyby nie ja, to byś teraz nie posiadał tej pizzerii! Przestań być taki i wracaj do domu!!!
-Nie takim tonem!
-Wiesz co? Jeśli masz być taki, to ja nie chcę takiego ojca! Idź sobie!!!-teraz na szczęście posłuchał.
-Jutro nie wchodź mi w drogę. Skoro jesteś taka uparta i nie chcesz spędzać czasu z nami to lepiej abyś się wogóle od nas odizolowała.-i wyszedł. Ja stałam z triumfalnym uśmiechem tuż obok Golden Freddy'iego.
-Nie wiem czemu, ale twój tata jakoś dziwnie chce na siłę zabrać do domu.
-W sumie wydaje się to dziwne.-i wyszłam ze schowka. Pobiegłam do pokoju z częściami. "Idealnie" pomyślałam. Wzięłam Toy'a zwanego Caty i pobiegłam na zorganizowanie spotkania. Tak, zrobiliśmy spotkanie animatronowe. Weszłam do pokoju z tym Toy'em i położyłam go delikatnie na podłodze, aby go nie zarysować. O godzinie 23 zaczęło się spotkanie.
-Więc musimy ją wsadzić tu, ale aby to zrobić to trzeba otworzyć to cacko.
-Sądzę Amy, że mogę to zrobić!-powiedział Bonny.
-Dalej trzeba ją złapać, bo będzie uciekać przed nami. Niestety każdy sposób zmiany w animatrona jest bolesny. Do tego muszą się zdeklarować wszyscy.
-Dobrze!-powiedzieli wszyscy chórkiem.
-Następnym krokiem jest wsadzenie jej do kostiumu. Wybrałam sposób najmniej bolesny, lecz pewnie ktoś pomyśli, że boleśniejszego nie ma. Po prostu trzeba ją zabić i tam włożyć.
-A jaki jest najbardziej bolesny?-spytał Freddy.
-Gdyby sama tam weszła bez zabijania. Tam w środku jest pełno zębatek, kabli, metali i wystających mechanizmów. Pomyśl sobie co by się stało, gdyby ktoś jeszcze zamknął zatrzaski, które również by się wbijały. Bolesna długa śmierć, a najgorsza, bo się wykrwawiasz.
-No tak...
-A więc poczekajmy do północy.-i tak zrobiliśmy. Gdy tylko wybiła 24 to otworzyły się wszystkie pokoje, włącznie z tym, w którym przebywała Emily.
-Zaczynamy pogoń! A teraz jedna rzecz dla waszego przyspieszenia! Ona jest córką PRAWDZIWEGO zabójcy!!!-to chyba był najlepszy doping ever. Emily jak tylko nas zobaczyła(wraz z Shadow'ami) to od razu uciekła. Postanowiliśmy się rozdzielić, bo lokal jest duży.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top