Rozdział 14: Czemu tak właśnie się stało?
~POV. Foxy~
Dziewczyna była odrobinkę przerażona. Nie dziwię jej się.
Spojrzałem na moich kompanów. Cali rozcharatani oprócz toy'ów.
Ja miałem kilka braków po operacji Mangle, kiedy Pink Guy na nią napadł.
-Ym... Może pójdziemy się przygotować?-spytałem przerywając niezręczną ciszę. Wszyscy na mnie patrzeli, tylko Mangle zrobiła facepalma. Zacząłem się palić ze wstydu. Na szczęście nie mogłem być bardziej czerwony, niż jestem.
Po kilku sekundach wszyscy już byli w pokojach i się ogarniali. Ja ubrałem piracką koszulę i zawiązałem krótką, białą chustkę na szyi.
Ubrałem również spodnie.
Pamiętam doskonale tamte czasy, gdy sam byłem człowiekiem.
Wspomnienia.
Gdy minęło 10 minut, na salę zaczęły się schodzić animatroniki. Nie było tylko Kamili, Mangle i Chici.
~POV. Kamila/Springheaven~
Mangle i Chica wzięły mnie do jakiegoś pokoju. Chica wybierała z jakiejś szafy sukienki, a Mangle robiła mi fryzurę. W końcu Chica wybrała piękną sukienkę. Była turkusowa, a jej konstrukcja składała się z kilku płatów. Każdy płat na końcu zdobiła złota wstążka, a na niej znajdowały się czerwone cekiny.
-Ta powinna być idealna!-krzyknęła zadowolona.-Do tego pasowałyby białe baletki. Biżuterią zajmie się Mangle... A co do mnie to ja już skończyłam!
-Dziękuję!-powiedziałam.
-Nie ma za co!-powiedziała w drzwiach.
-Ja również skończyłam.-oznajmiła Mangle.
-Mogę zobaczyć...?
-Zobaczysz efekt końcowy.-powiedziała tajemniczo. Zaczęła wyjmować kolczyki naszyjniki i branzoletki. Na uszy założyła mi wspaniałe złote kolczyki z białymi perłami, naszyjnik był z małą perełką na dole, a bransoletka również została wykonana z małych kulek. Na głowę zakładała mi jakieś rzeczy i dobrała mi białe rękawiczki.
-Chyba trochę przesadziłyście!-powiedziałam gdy zobaczyłam swoje odbicie. Było wszystko takie... Takie piękne!-DZIĘKUJĘ!!!-krzyknęłam i rzuciłam się na szyję Mangle. Na głowie miałam kok, który zdobiły białe kwiaty.-W sumie to tylko spotkanie po latach... A wystroiłyście mnie jak na ślub! Dziękuję wam jeszcze raz!
-Naprawdę nie ma za co! Czas iść na dół!-i tak jak powiedziała, tak zrobiłyśmy.
Na dole byli wszyscy, oprócz JEGO. Zaczęła się impreza. Wszyscy tańczyli i się bawili, a ja z każdą sekundą traciłam nadzieję że przyjdzie.
~POV. Springtrap~
-Szybciej nie łaska?!-krzyknąłem coraz bardziej wkurzony.-Już wszyscy na nas czekają!!!
-Przepraszam Spring, ale wiesz jak trudno jest znaleść odpowiedni garnitur!
-Zaczęliśmy w tym samym czasie co dziewczyny, nawet szybciej, a one już czekają!!!
-A chłopacy twierdzą, że dziewczyny ubierają się godzinami...-powiedziała z ironią Golden Freddy.
-Mam już!-Krzyknął Bonny i od razu ubrał mi garniaka.
-Nareszcie!-i pobiegłem w stronę wyjścia. Szedłem korytarzem chyba wieki...
~POV. Springheaven~
W pewnym momencie muzyka ucichła. Słyszałam dźwięki czyjegoś chodu. Pochodziły one z prawego korytarza. Nabrałam powietrza, które pomoże mi wytrzymać to spotkanie. Nadeszła ta chwila. Słyszałam tylko moje przyspieszone bicie serca.
W końcu przy wejściu na ten korytarz zobaczyłam GO. Strasznie się zmienił od tamtego czasu. Nie miał połowy ucha, był rozcharatany i częściowo przypalony. Od razu podszedł do mnie.
-Springheaven!
-Nie...
-Coś się stał...
-Springheaven to przeszłość. Jej odwaga uciekła wraz z nią. Nie jestem już taka sama.
-To może powrócić. Tego wieczoru chcieliśmy ci zaproponować...
-Powrót do tego robotycznego świata?!
-Kami... Jak nie chcesz...-posmutniał.
-A kto powiedział, że nie chcę?
-Czyli?
-Gdzie moje nowe ciało?-na te moje słowa Freddy i Bonny jak poparzeni przynieśli mój kostium. Identyczny jaki miałam kiedyś...
-Więc...-nie dokończył, bo ja już tam weszłam. Nie czułam bólu. O nie. Powróciły wspomnienia. Zauważyłam rubinową ciecz spływającą po mojej sukni.
Po kilku sekundach nastąpiła ciemność.
-Time Skip-~POV. Mangle~
Minęła godzina, a Springheaven już się budziła.
-Witajcie!-powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Springheav!-krzyknął Springtrap i podbiegł do niej. Już mieli zacząć namiętny pocałunek, ale ktoś nam przerwał.
-Ile razy mam was powstrzymywać? Gińcie rdzewne posągi!!!-krzyknął Ping Guy i rzucił zapałkę na papierową ozdobę.-Hahahahahaha!!!-mam już dość tych kolorowych gości! Miałam już na niego skoczyć, ale przyciągnął Vincenta i przyłożył mu nóż do gardła.-Nie radzę kundlu! Chyba nie chcesz stracić kuzynka, co?-Na te słowa odpuściłam. Animatrony nie dały rady uciec. Wepchnął Vinca do płonącego pokoju i zamknął nas szczelnie.
-WSZYSCY KIEROWAĆ SIĘ DO ŁAZIENEK!!! Ugasimy docierający ogień wodą z kranów!-wszyscy jak na komendę pobiegli we wskazane miejsca.
-A ty Vin? Mamy dużo do pogadania...
-Paskudna kreaturo! Nie wiem kim czy czym jesteś, ale nie chcę mieć z tobą do czynienia!
-Dobra! Ale nie chcesz chyba się spalić, co?!
-Okej!-powiedział zirytowany i pobiegł do drzwi. Wyciągnął klucz, otworzył drzwi, a potem znów je zamknął.
-CO TY ROBISZ CYMBALE JEDEN?!
-Ratuję się!-i pobiegł. Ja stałam załamana i patrzyłam jak przyjeżdżała straż pożarna. Ktoś mnie wciągnął w miejsce z łazienkami, a potem zauważyłam palącego się Pink Guy'a.
-Kara cię jednak spotkała...-i w tym momencie on umarł i zniknął, a na jego miejscu był napis: Time is gone.
Patrzałam jak paliła się restauracja. Jak palił się mój dom.
~POV. Dragonessa~
Co się potem stało?
Strażacy jak ugasili ogień oddali na aukcję to, co zostało. Nasze animatrony zostały sprzedane do jakiegoś szpitala. Tam się zaczyna kontynuacja tej książki.
Co się stanie? Dowiecie się już w krótce.
Czy Amy zazna wolności? To się okaże
~~~~~~~
Hejka! Ta książka już się skończyła!
Wiem! Wiem! Była straaaasznie krótka, ale obiecuję, że następna będzie o wiele większa. No więc... Do zobaczenia w następnym tomie!
A! I teraz dziękuję wam wszystkim za to, że mnie wspieraliście! Że jednak ktoś tam był i to czytał! Dziękuję wam!
A teraz zakończę to sławnym
The End~
Ale czy napewno?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top