Rozdział III

Michael tępo wpatrywał się w pokrytą grubą warstwą śniegu scenerię. Po jego plecach przechodziły dreszcze strachu i paniki. Byli uwięzieni. Prąd i droga ucieczki zostały odcięte przez niepozorny biały puszek padający z nieba. Mogli liczyć tylko na siebie.

— Boję się — wyszeptał Michael, a wydobywające się z jego ust powietrze zaczęło zamarzać. Zziębnięte ręce schował do kieszeni kurtki. Kto by pomyślał, że taki efekt dawał zwykły brak prądu. Kiedyś wystarczyło napalić w piecu kaflowym i było dobrze. A teraz te pompy, dmuchawy... Bez energii elektrycznej nie działały, co powodowało, że temperatura w hotelu gwałtownie spadła i nawet kilkanaście par swetrów, kalesonów, grubych skarpet nie pomagało. — Tak bardzo się boję.

— Wiem, Michi... Wiem. — Austriakowi odpowiedział równie zziębnięty kolega, który zapalniczką próbował rozpuścić czekoladę, by jego "przyjaciel" mógł się rozgrzać choć na chwilkę i zapomnieć o okropnej otaczającej ich  rzeczywistości.

Blondyn spojrzał na kolegę. Zmrużył oczy i szepnął, cały dygocząc:

— Nie marnuj...

— Cii... — Stefan położył lodowaty palec na ustach Michaela. — Mamy jeszcze dwie zapalniczki, pakiet zapałek i...

— Dwie prawie wypalone świece...

— Mhm.

— Kiedy one zgasną i pochłonie nas ciemność, będziemy zgubieni... Pomnisz moje słowa, Krafti.

Młodszy Austriak objął starszego.

— Ale będziemy razem — zapewnił brunet, którego twarz przypominała kreta.

— Jak Freund i Stoch?

Stefan uniósł brwi, zadając tym samym pytanie bez otwierania ust.

— No bo wiesz lub nie... Severin skacze wokół Kamila, jak gdyby był on jakąś księżniczką. A gdy ktoś na niego spojrzy to nawet warczy. Nie spuszcza go z oczu...

"Może w tym całym szaleństwie jest metoda"  — pomyślał Stefan, gładząc Michaela po włosach koloru najszczerszego złota.

***

Kamil pisnął jak dziewica, którą już w obu aspektach hetero- i homosekseksualnych nie był. O to drugie zatroszczył się Severin, kiedy Polakowi mimo obecności drugiego skoczka w łóżku było zimno. Ale no cóż... Znalezienie kolejnego trupa — drugiego w tym tygodniu było dla niego za wiele. Marzył tylko, by urżnąć się z Żyłą do nieprzytomności i pozostać w błogiej nieświadomości.

W sumie dziki seks też by mu wystarczył, ale nie chciał uchodzić za maniaka seksualnego. A to przecież nie była jego wina, że chciał seksić nie tylko w łóżku, ale też pod prysznicem, w saunie... I innych miejscach mniej lub bardziej publicznych.

W każdym razie wrzasnął jak stado dziewic i zemdlał, kiedy w ofierze rozpoznał Piotrka Żyłę.

Dotarło do niego, że nikt nie jest bezpieczny, że kostucha krąży i następny może być każdy.

I ta świadomość sprawiła, że gdy się ocknął, ponownie zemdlał.

Gdyby zachował trzeźwy umysł, wiedziałby, że Żyła jeszcze żyje, tylko stracił przytomność spowodu wykrwawiania się...

Co oznaczałoby jedno...

Morderca był tuż za jego plecami i Severin mógł nie zdążyć na ratunek.

---------------------------
Następny rozdział. Nadal nic niewiadomo i jest chaos. Mam nadzieję, że mimo to Wam się podoba.

Macie jakieś spekulacje, kim może być morderca? A czy może Kamil z Piotrkiem umrą, czy może ktoś usłyszał krzyk Stocha i ich uratuje?

Odpowiedź na część pytań w następnym rozdziale.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top