Rozdział 13
Obudziłam się przez wkurzające promienie słońca wpadające przez okno. Jestem pewna że zasłoniłam je kiedy wróciłam z agencji... chwila. Czy to był sen?
Podniosłam się widząc wkurzoną Dorotę.
- Nie mam zamiaru się powtarzać. Asia już jest i twierdzi, że czeka na ciebie od dwudziestu minut. Nie mam ochoty być jej posłanniczką, więc rusz się i do niej idź.
Zaskoczona patrzyłam jak wychodzi dumnie z mojego pokoju i zamyka drzwi. Dopiero wtedy jak mogłam najszybciej podniosłam się i pobiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się w codzienne ciuchy, jasne dżinsy i koszulkę w czarnym kolorze. Rozczesując moje długie brązowe włosy przekonałam się do tego, że sen nie był snem. Czarny nadajnik na długi czas przyczepiony do mojej głowy. Nie wiem czy się cieszyć czy płakać.
- Rose!
- No idę!
Kurwa. Musiałam zaspać bo czemu nie mogę choć raz normalnie obudzić się jak człowiek. Biorąc potrzebne rzeczy zbiegłam po schodach i przez drzwi. Przede mną stała już bardzo zniecierpliwiona kuzynka. Mimo to wciąż się uśmiechała. Zwariuje.
- No nareszcie Rozi, ile można. W akademii to nie przejdzie.
-Em... jasne, sorki.
Ruszyłyśmy przed siebie chodnikiem kierując się jak mnie mam do miasta.
- Tak właściwie to, czemu chciałaś się spotkać?
Dziewczyna jakby ożyła przypominając sobie o czymś super.
- Moja mama załatwiła nam razem pokój! Będziemy mieszkać razem, więc musimy wszystko obgadać. Po pierwsze jak ci piszę, że mam gościa to nie wracasz do pokoju do póki ci nie pozwolę. Po drugie...
- Poczekaj.
Dziewczyna stanęła przyglądając się mi zaskoczona tym, że jej przerwano.
- Jak to razem? Myślałam, że pokoje są oddzielne...
Tak wczoraj mówił mi rudy agent 13. Twierdził, że mój pokój będzie pojedynczy, więc bez problemu się wymknę. Dostałam kilka dokładnych instrukcji i teraz nie może to tak sobie iść w piach. Ja przez to pół nocy nie spałam.
- Nie... zawsze pokoje są dwuosobowe. Tak twierdzi Mark, a ja mu wierze.
Zmarszczyłam brwi i weszłam za blondynką do kawiarni. Zajęłyśmy przytulny stolik w kącie i znów Asia zaczęła gadać. Nie przeszkadzało mi to. Lubię słuchać. Ale moje myśli krążyły wokół akademii i zadania jakie mogę dostać od agencji. To takie... fajne, że w końcu będę komuś potrzebna. Ktoś na mnie będzie polegać. Już nigdy nie będę słabeuszem.
- Rozi co o tym sądzisz?
- Em?
Asia westchnęła przyglądając się mi na chwile po czym wstała lekko się uśmiechając.
- Zamówię coś, ty zostań i spróbuj wymyślić odpowiedź na moje pytanie.
Tak, tylko jak ono brzmiało? Chyba coś o chłopakach... ale których? O Rina, Marka i Dina? Czy o jakichś których nie znam? Albo o tych których dopiero poznam? Boże nie pamiętam.
Po zaledwie dwóch minutach Asia wróciła z dwoma mrożonymi kawami za co podziękowałam jej uśmiechem.
- A więc?
- Nie do końca rozumiem twoje pytanie... pod jakim sensem.
- No czy zamierzasz trzymać się z chłopakami, czy szukamy własnej paczki?
Oooo... a więc o to chodzi... spoko to teraz już znam odpowiedź.
- Nie wiem, skupię się na razie na nauce. Nie wiem jak to będzie wyglądało i... no wiesz nic nie wiadomo. Jak się potoczy tak się potoczy.
- Mark ci nie mówił jak tam będzie?
Biorąc łyk pysznego chłodnego napoju zaczęłam sobie przypominać co tez takiego mi mówił ten chłopak.
- Cos mówił... ale co?
- To miło, że mnie słuchasz Różyczko.
Do stolika dosiadł się nie kto inny jak Mark i Dominik. Świetnie. Na to liczyłam. Musieli wybrać tą kawiarnie, o tej porze, w ten dzień? Czemu ja mam takie złe nastawienie do ludzi? Nie powinnam się cieszyć z tego, że tu są? Jakoś mi się nie chce.
- Nie mów do mnie Różyczko.
- Jak zwykle radosna i pogodna.
Skupiłam się na kawie zostawiając Dominika z Asią by sobie rozmawiali tak jakby mnie tu nie było. Wszystko szło pięknie bo Mark poszedł coś zamówić, ale nie na długo znikł... jak wrócił zajął miejsce obok mnie, również nie przeszkadzał pięknej parze i tylko słuchał.
Piękny spokój przerwał mój telefon. Esemes. Wyjęłam komórkę i szybko sprawdziłam wiadomość jak się okazuję od ,,tajniaków''.
,,W skrzynce zostawiłem ci paczkę, rozpakuj jak będziesz sama''
- Kto piszę? Rin?
Orientując się, że Mark zagląda mi przez ramię szybko zgasiłam ekran.
- Nie czyta się cudzych wiadomości. Nie to nie Rin.
- To kto? Rodzice i siostra raczej odpadają...
Wykręciłam oczami i oparłam się zmęczona o stolik przede mną. Miałam ochotę iść spać. Zniknąć i schować się jak najgłębiej pod ziemią.
+++++
Z kawiarni wyszliśmy po godzinie siedzenia. Asia została odprowadzona przez chłopaków, a ja podziękowałam i sama wróciłam. Jak tylko się znalazłam z powrotem w mojej sypialni rzuciłam się na łóżko i włączyłam muzykę w słuchawkach. Leżałam tak długo, nie umiałam się ruszyć bo muzyka miło na mnie działała. Może kilka minut, czy kilkanaście nic nie robiąc odpoczywałam. Do momentu aż nie dostałam wodą w twarz.
- Co jest?!
Podniosłam się, ale usłyszałam tylko znajomy śmiech.
- Kuźwa Rin.
Jęknęłam zdejmując jedną słuchawkę i przenosząc wzrok na chłopaka. O dziwo nie miał żadnej szklanki przy sobie...
- Skąd wytrzasnąłeś wodę?
- Zaklęcie. Kiedyś użyłem i teraz mam odblokowane. Przyzwyczaj się bo lubię tak budzić ludzi.
Zacisnęłam szczękę by nie zacząć krzyczeć. Musze zdecydowanie popracować nad emocjami, nad złością, za dużo jej we mnie.
- Co cię sprowadza?
Wzruszył ramionami i wskazał wzrokiem paczkę na biurku.
- Przypomnieć, że jutro jedziemy i dać paczkę, którą dała mi twoja mama jak wchodziłem do ciebie.
Walnęłam się w czoło z otwartej dłoni. No tak! Paczka od agencji. Na śmierć zapomniałam. Złapałam poduszkę i ponownie padając na łózko zakryłam twarz.
- Ej... dobrze się czujesz?
- Taaa...
-Twoja odpowiedź była najmniej przekonującą na świecie odpowiedzią. Serio, tyle w niej było entuzjazmu, co nic.
Znowu westchnęłam. Czego się obawiałam? Nowego hobby? Czarów? Nie. Obawiałam się ludzi, których spotkam, przerażała mnie wizja mieszkania z Asią... praca w agencji dawała mi cos na kształt... odskoczni, tajemnicy. Może być super, ale i tak będzie szkoła.
- Za dużo wiadomości na raz... Rin. Czemu nie pokażesz mi paru zaklęć, jeśli się wyćwiczę to będzie mi łatwiej zacząć w akademii.
Poczułam jak łóżko ugina się pod jego ciężarem, a potem patrzy w moją stronę jakbym była małą dziewczynką.
- Jesteś za młoda na czary... tak myślę, dojrzałaś wcześniej, ale czarownie zacznie się pewnie trochę bliżej osiemnastki, albo dziewiętnastki.
Burknęłam przenosząc się do pozycji siedzącej by na niego spojrzeć.
- Dlaczego? Może wiedźmy nocy zaczynają wcześniej i tyle.
- Założę się, że nawet jeśli wytłumaczyłbym ci jak rzucić zaklęcie to by ci się nie udało. Poczekaj cierpliwie, w akademii cię nauczą.
Wykręciłam oczami. Mogłam mu powiedzieć, że już użyłam zaklęcia, ale milczałam. Nie chciałam mu o tym mówić. Po za tym na pewno pojawiłyby się pytania. Co? Jak? Dlaczego? Nie mam zamiaru się tłumaczyć.
- Pamiętam o akademii i dostałam paczkę czy coś jeszcze chcesz mi przekazać?
Chłopak zawahał się chwilkę, a jego twarz wyrażała niepokój. Bał się coś powiedzieć. I to sprawiło, że chce to wiedzieć. Taka ciekawość, chęć czegoś co niedostępne.
- Rin, co jest?
Lekko zdenerwowany wstał i spojrzał na mnie nie wiedząc czy powiedzieć czy nie. Jak już kiedyś wspominałam, byłam dobra w odczytywaniu ludzkich zamiarów, uczuć czy myśli. Obserwacja ich była dla mnie czymś w rodzaju dobrego quizu.
- Chodzi o twoją moc. Mam przeczucie, że nie powinnaś jechać już w tym roku do akademii. Może blizny wyszły wcześniej, ale nie czuję od ciebie magii.
Westchnął przeczesując swoje włosy ręką. Był zmieszany.
- Chcę byś nie spodziewała się nie wiadomo jak wielkich czarów, o ile w ogóle jakieś ci wyjdą w tym roku. Po za tym na koniec roku zawsze jest test... jego wynik może cię zawieść i nie wiem czy nie lepiej by było jakbyś... no wiesz...
- Jakbym odpuściła sobie rok?
Dokończyłam za niego bo ewidentnie męczył się z tym co teraz chciał mi przekazać. Mam obowiązek iść do akademii, wiem że umiem już czarować, czuję że dam radę. Po za tym agencja dała mi teraz szanse, a nie jadąc wszystko popsuję.
- Rin.
Uśmiechnęłam się lekko i wstając podeszłam do chłopaka lekko go przytulając.
- Dzięki, że się martwisz. Wiem, że dam radę, ale będę miała twoje słowa na uwadze.
Odsuwając się od niego dostałam w odpowiedzi miły i wdzięczny uśmiech. Nasza znajomość nie zaczęła się dobrze, a teraz? Naprawdę dziwnie się czuję stojąc tu przed nim.
- To... ten. Ja chyba pójdę. Jeszcze musze z chłopakami się dogadać co do jutra.
Pokiwałam głową odprowadzając go do drzwi pokoju wzrokiem. Już w progu odwrócił się uśmiechając.
- O dziewiątej bądź pod domem. Podjedziemy granatowym samochodem.
Pokiwałam głową i obserwowałam jak wychodzi. Szkoda, że we mnie nie wierzy. Tak jak inni. Tylko agencja widzi we mnie pomoc. Nie chce ich zawieść.
Odwróciłam głowę w stronę paczki, była niewielka. W środku był tylko dobrze opakowany pendrive. Nie myśląc dłużej wzięłam laptopa, którego dostałam z agencji i go podłączyłam. Mnóstwo plików i zapisków. Trzeba to przejrzeć jeszcze dziś. Może to coś ważnego.
=====================================================================
Nareszcie wyjeżdżają do akademii. :) Trzynaście rozdziałów, a my dopiero teraz idziemy do głównych wątków. Ech... te początki. Dłużą się i dłużą...
Dziękuję i pozdrawiam Asia :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top