Rozdział 18
Wkurwiony szedłem w kierunku domku Zayna. Zdrajca przeprowadził się do swojej chatki, by móc zamieszkać tam po ślubie z Gigi. Po moim, kurwa trupie.
Wtoczyłem się do chatki i oparłem się o ścianę.
- Zayn - warknąłem.
- Hmmm? - uniósł głowę z hamaka i spojrzał zaspany w moim kierunku - co tu robisz, Liam? - zachęcił mnie ruchem ręki do podejścia.
- Klękaj - wysyczałem, podchodząc do niego.
- Co? - mruknął, siadając na łóżku.
- Słyszałeś - warknąłem. - Szybko, póki jestem dla ciebie łaskawy - zmroziłem go spojrzeniem.
Przełknął ślinę, powoli staczając się z łóżka i klęknął przede mną, kładąc ręce na kolana. Tak jak go uczyłem.
- Jesteś bardzo złym chłopcem - zacisnąłem pięść w jego włosach, zmuszając go, by patrzył prosto na mnie.
- Więc już wiesz? - szepnął drżącym głosem.
- Dziwne bym nie wiedział, kiedy każdy o tym trajkota - zmrużyłem na niego oczy.
- J-ja musia-musiałem - wyjąkał - nie miałem na to... - zaczął się tłumaczyć, jednak gdy uderzyłem go otwartą dłonią w twarz, zamknął się.
- Nie musisz się tłumaczyć - parsknąłem - to ja pieprzę ciebie, a nie ty ją. Jesteś moją dziwką, nie jej - warknąłem, puszczając jego włosy.
- Jesteś potworem - pokręcił głową i spuścił wzrok na ziemię. -Na dodatek pijanym - dodał szeptem.
- I jesteś jeszcze w stanie mi ubliżać? - zaśmiałem się sucho - jestem ciekawy, jak twój tata zareaguje na wieść, że jego jedyny syn, to gej - złapałem jego podbródek. Chciałem, żeby spojrzał na mnie, co od razu zrozumiał, kierując wzrok na moją twarz.
- Wyrzuci i mnie, i ciebie - mulat starał się zachować pozory spokoju, ale mogłem zauważyć cień strachu w jego oczach.
- Ja mam gdzie pójść, a ty? - zapytałem cwanie.
- Cóż. Jestem mężczyzną. Umiem wybudować dom - przewrócił oczami, czego jednak od razu pożałował, gdy uderzyłem go ponownie w policzek.
- Radzę ci już to robić - wysyczałem, próbując ustać w miejscu. Alkohol wciąż dawał o sobie znaki.
- Co mam zrobić, żebyś się odjebał od tego tematu? Obciągnąć ci? - uniósł brew.
- To i tak zrobisz - prychnąłem, ponownie łapiąc go za włosy:C - do końca mojego pobytu masz być tylko mój, rozumiesz?
- Je-jeśli mnie skrzywdzisz, t-to nawet na to nie licz - wyjąkał i zaczął odpinać moje spodenki.
- Skrzywdzisz? - podniosłem brew - czego mam nie robić? - zapytałem z ciekawości, chociaż dobrze wiedziałem, co dzisiaj z nim zrobię.
- Na pewno nie bić po twarzy. Trochę godności jeszcze mam, nie dam się traktować jak jakaś szmata do podłóg - zsunął mozolnie materiał z moich nóg.
- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć - prychnąłem - byłeś mój po paru dniach znajomości, dając się pieprzyć jak dziwka.
- Przestań! - krzyknął ze łzami w oczach - wcale tak nie myślisz, jesteś pijany - szepnął, łapiąc za gumkę od bokserek. -Nienawidzę cię - pokręcił głową i przejechał językiem po mojej męskości.
- Mimo to dalej pozwalasz mi na wszystko? - sapnąłem pociągając go za włosy.
- A czy mam wybór? Jesteś zdolny nawet mnie zgwałcić - ostatnie wypowiedział niemal szeptem. - Na początku nawet mogłem stwierdzić, że byłem tobą zauroczony i onieśmielony, ale teraz jesteś dla mnie tylko sukinsynem - prychnął i składał drobne pocałunki na główce mojego penisa.
- Przepraszam - wydukałem. Wcale nie spodziewałem się, że to powiem. Ba, byłem niemniej zdziwiony, niż sam mulat.
- Chyba trochę za późno - uśmiechnął się smutno, z łzami na policzkach, zabierając się do roboty.
Przewróciłem oczami i podniecenie zawładnęło moim umysłem. Złapałem go za tył głowy i powoli wsunąłem się do jego buzi, gdy ten rozluźnił gardło.
Szukałem zgody w jego oczach na pieprzenie jego gardła, a kiedy skinął delikatnie głową, zacząłem sprawiać sobie przyjemność.
W domku było słychać tylko jego ciche krztuszenie i moje głośne sapanie.
- Liam, czekaj - wyszeptał, łapiąc za moje biodra i opuścił głowę - nie mogę oddychać.
- Spokojnie - zaśmiałem się.
Po kilku głębszych wdechach uniósł głowę i z powrotem grzecznie otworzył buzie, zachęcając mnie do wsadzenia mojego penisa w jego gardło.
- Grzeczny chłopiec - zamruczałem i w nagrodzie pocałowałem jego czoło, wracając po chwili do wykorzystywania sprośnych ust Zayna.
Poruszałem jego głową, ustalając sobie rytm. Mulat doskonale pracował językiem na spodzie mojej męskości i ssał mnie delikatnie.
Spojrzał mi specjalnie prosto w oczy. Wygląda idealnie z moim kutasem między ustami.
- Kurwa. Wstawaj, muszę cię dzisiaj mieć - wysyczałem.
Uniósł na mnie brew i się odsunął, działając na mnie uległymi oczkami.
Pomogłem mu się podnieć i od razu wpiłem się w jego usta.
Zamruczał zadowolony i objął mój kark. Na szczęście nie był niski, musiałem tylko pochylić do niego głowę. Harry ma przejebane z Louisem.
Potykając się o własne nogi jakoś zaciągnąłem go do łóżka. Pochyliłem się nad nim i kolanem Rozchyliłem jego uda.
- Hej, a rozciąganie? - sprzeciwił się.
- Naprawdę tego potrzebujesz? - jęknąłem - myślę, że nie - zaśmiałem się pijacko.
- Liam, owszem. Potrzebuję - zmrużył ma mnie oczy - siadaj, a ja sobie w takim razie poradzę: - pchnął mnie, bym usiadł na tym łóżku. Skubany nie śpi na hamaku jak ja. Chyba się tu wprowadzę.
- Czekaj, chcę czegoś spróbować - przegryzłem wargę.
Podniosłem się z trudem i popchnąłem go na plecy. Ściągnąłem bokserki, bo tylko w nich śpi i pochyliłem się nad jego męskością. Rozchyliłem jego uda i zniżyłem się bardziej, dmuchając w jego pulsującą dziurkę.
- Zimne! - pisnął i próbował się odsunąć, ale zacisnąłem palce na jego biodrach.
Przewróciłem oczami i polizałem całe jego wejście. Przestał się ruszać i jakby zastygł.
- Liam... proszę, nie tam - szepnął - to zawstydzające...
- Spokojnie, to normalne - zaśmiałem się i wcisnąłem do jego wnętrza język, zaczynając go nim pieprzyć.
Tym razem to on złapał mnie za włosy i cicho jęczał. Zaczął przyciskać moją głowę do siebie.
Zacząłem go szybciej pieprzyć językiem i po chwili dołożyłem też środkowy palec.
Chwyciłem jego biodra, bym bez problemu mógł dawać mu mocne klapsy. Spojrzałem na jego siny już tyłek od wcześniejszych zabaw i moje podniecenie osiągnęło nowy poziom.
- Liam! - jęknął i zabujał biodrami na bok - pospiesz się. Nie tylko ty jesteś napalony - wypiął się jeszcze bardziej do mnie.
Bez większego zastanowienia włożyłem w niego od razu trzy palce i poruszałem nimi razem z językiem, który delikatnie go nawilżał. Zayn sapnął głośno i zacisnął dłonie na kocu. Wiedziałem, że go boli, ale ja chciałem widzieć ten ból.
Długo się z nim nie bawiłem. Rozciągnąłem go jako-tako i odwróciłem na plecy.
- Masz lubrykant? - zapytałem, masując jego męskość.
- Ukradłem ci - sięgnął pod łóżko i podał mi buteleczkę, wypychając z pragnieniem biodra.
- Możesz wybrać pozycję - mruknąłem, skupiając się na nawilżeniu swojego członka.
- Chcę być przodem do ciebie. Lubię twoje mięśnie i tatuaże - zaśmiał się.
Pokiwałem głową i rozłożyłem jego nogi. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję, wchodziłem w niego.
- Rozluźnij się - westchnąłem, gdy poczułem opór.
- Łatwo ci mówić - sapnął i próbował mi uciec.
Złapałem za jego biodra i odrzucając swoją samokontrolę, wchodziłem w niego, wsłuchując się w piękne krzyki spowodowane bólem.
- Liam... - załkał, i spojrzał na mnie przeszklonymi oczami.
- Wytrzymasz to - sapnąłem, nie zatrzymując się.
- Proszę, przestań... - wbił mi palce w ramiona.
- Jestem już w połowie, przestań ryczeć - warknąłem i przewróciłem oczami. Położyłem dłoń na jego szyję, lekko ją ściskając.
Zacisnął mocno oczy i próbował odepchnąć moją rękę, ale nie dał rady. Był wspaniale ciasny i nie mogę się wręcz powstrzymać przed ostrym pieprzeniem go.
Gdy wszedłem cały nie czekałem aż się przyzwyczai i zrobiłem ruch, który sprawił, że moja mała zabawka zaczęła płakać.
- Boli... - szepnął.
- Ma boleć, Zayn - uciszyłem go pocałunkiem i zacząłem się poruszać w jego wnętrzu.
Moje ruchy były raz bardzo głębokie i wolne, a raz szybkie, i płytkie
Mulat prawie dławił się łzami i nieudolnie próbował zdjąć ręce ze swojej szyi.
Zaczął mi się szarpać, ale nie pozwoliłem mu na to. Czułem zbierające się w moim podbrzuszu ciepło.
- Radzę ci dojść - spojrzałem na niego.
- Ale to nie jest przyjemne - wydukał, gdy zabrałem dłonie z jego szyi i przeniosłem je na biodra, gdzie efektownie zostawiałem po sobie ślady w postaci siniaków. Zmieniłem kąt uderzania, celnie trafiając w jego prostatę.
Zapiszczał i złapał się moich ramion. Widziałem jak podoba mu się to coraz bardziej i powstrzymuje się od głośnych jęków.
Wygiął się w łuk i spojrzał na mnie pięknymi, załzawionymi oczami. Nie mogłem się powstrzymać i dałem mu mocnego, siarczystego klapsa.
- Czyj jesteś? - warknąłem, przyspieszając.
- Twój! - jęknął i przycisnął swoje usta do mojego obojczyka, podgryzając go delikatnie.
- Zapamiętaj to sobie - warknąłem. - Żadna szmata nie ma prawa cię dotykać, tak? - zapytałem łapiąc go za ręce i mocno je ścisnąłem.
- Tak! - pisnął, a w jego pięknie brązowych i załzawionych tęczówkach widziałem strach, i ból. Kocham to.
- Dojdź, no dalej - ponaglałem go. Chciałem już wyjść i spuścić mu się na twarz, wiedząc jak bardzo tego nie lubi, i patrzeć jak jego łzy mieszają się z moją spermą, ale najpierw chciałem, żeby zaznał spełnienia, więc bezustannie się w nim poruszałem.
- Liam - pokręcił głową i zaskomlał głośniej. Zaczął się na mnie mocniej zaciskać
Ścisnąłem naprawdę mocno jego ramiona i w tym momencie chłopak doszedł nietknięty.
- Dobry chłopiec. - Wysunąłem się z niego i zacząłem pracować dłonią na swojej męskości.
Zmusiłem go, by klęknął na podłodze, gdzie prawie się przewrócił i doszedłem z jękiem na jego twarz.
Próbował odwrócić twarz, jednak chwyciłem go za włosy i przytrzymałem w miejscu. Gdy skończyłem obdarowywać go swoim nasieniem uderzyłem parę razy swoim członkiem w jego policzek.
Pokręcił głową i zaczął się czyścić. Widziałem jak z jego brody skapują łzy. Jestem z siebie dumny, że doprowadziłem go do takiego stanu.
- Zostaję na noc - zakomunikowałem, rzucając się na łóżko.
Alkohol w moich żyłach zaczynał wyparowywać i czułem tępy ból głowy.
- Śpij dobrze - położył się daleko ode mnie i zakopał pod kocem.
Przewróciłem oczami i przeciągnąłem go do siebie.
- Jesteś zły? - zapytałem, bawiąc się jego włosami.
- Nie. Daj mi spokój. - Odtrącił moje ręce i schował się pod ciepłym materiałem.
Usłyszałem ciche łkanie, ale byłem zbyt zmęczony, żeby zapytać co się dzieje. Objąłem go w pasie i momentalnie zasnąłem jak suseł, zapominając o bólu głowy.
____________________
Obudziło mnie ostre światło promieni słonecznych. Jęknąłem cicho, czując jak moja głowa pulsuje. Usiadłem prosto, krzywiąc się.
Nie mogę sobie przypomnieć nic z wczorajszego wieczora. Urwał mi się film przy momencie wyganiania Harolda do Lewisa.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zastanawiając się gdzie jestem.
Po chwili skojarzyłem, że to nowy domek Zayna, więc padłem ponownie na łóżko, ale moją uwagę przykuły dziwne plamy na jednej z białych skór.
Były czerwone, coś jak zaschnięta krew.
O Boże.
Nie.
Nie mogłem tego zrobić!
Zerwałem się z łóżka, czego zaraz pożałowałem czując nudności. Ubrałem się dość szybko i nie zwracając uwagi na towarzyszące mi dolegliwości poszedłem szukać Zayna. Jest jakoś południe, powinien być przy wodospadzie i zbierać wodę dla wioski.
Pobiegłem tam koślawo, ponieważ plątały mi się nogi. Gdy dotarłem do słodkiej wody nie dostrzegłem go nigdzie.
- Mia! - zawołałem jego siostrę, która od razu do mnie przyszła. - Gdzie Zayn? - zapytałem szybko i kucnąłem przy niej.
- Nie wiem. Nie było go od rana. Pewnie poszedł do kanału - wzruszyła ramionami: - idziesz na lewo od naszego pomostu i cały czas prosto. Powinieneś wtedy go znaleźć - uśmiechnęła się. Pokazała mi, bym podał jej mandarynkę, która rosła trochę wyżej niż sięgała.
Podałem jej pomarańczowy owoc i szybko ruszyłem we wskazane miejsce.
Widziałem z pewnej odległości, jak leży sobie na piachu i wpatruje się zapewne w czyste, bezchmurne niebo. Był sam, co trochę poprawiło mi humor. Nadal nie trawię Gigi.
Podszedłem do niego, a gdy zauważył moją obecność od razu usiadł i spojrzał na mnie.
- Zayn, ja nie pamiętam co się wczoraj działo i co ci zrobiłem, ale widziałem rano krew - wyrzuciłem z siebie. - Zgwałciłem cię? - ledwo przeszło mi to przez gardło.
Nie odzywał się do mnie, nawet na mnie nie spojrzał, tylko prychnął pod nosem. Kurwa, zrobiłem to.
- Cholera, ja nie chciałem - usiadłem obok niego - nigdy bym ci tego nie zrobił, przecież wiesz. Po prostu byłem bardzo pijany, nie byłem sobą.
- To nie pierwszy raz, Liam. Jesteś potworem. - Odsunął się ode mnie.
- Nie mów tak, Zayn, dobrze wiesz, że tak nie jest - nie wiedziałem co mówić, nie chciałem, żeby był na mnie zły.
- Liam, to jest prawda. Jesteś sadystą. Nie odczuwam takiej przyjemności uprawiają seks z tobą, bo to po prostu boli. Rżniesz mnie do upadłego i jeszcze bijesz. Nie mogę chodzić ani siedzieć - spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem.
- Przecież dochodzisz - próbowałem się jakoś bronić.
- Gdybym tego nie robił, dalej byś sprawiał, że boli. Zmuszam się - odwrócił się do mnie plecami.
Spojrzałem na jego tył w szoku. Nie wiedziałem co powiedzieć ani jak się zachować. Myślałem, że w jakimś stopniu lubi ból.
- Jeśli to wszystko, to możesz iść. Chcę pobyć sam. Może mnie to morze zabierze z tego świata - podniósł się z trudem i ruszył do brzegu.
- Zayn ty... ty chcesz się zabić? - zapytałem niepewnie, wstając i ruszając za nim - porozmawiaj ze mną.
- Mamy o czym? - odwrócił się do mnie napięcie i dopiero teraz zobaczyłem w jego oczach pustkę. Zawsze był tam piękny łobuzerski blask. Teraz go nie ma.
- Daj mi to jakoś naprawić, ja naprawdę nie wiedziałem, że robię ci krzywdę - szepnąłem.
- Nie jesteś głuchy. Wczoraj prawie mnie też udusiłeś. Starałem się sprawić, byś był miły i dobry dla mnie, ale no cóż. Nie wyszło - pokazał na ślady moich palców pod jego brodą.
Otworzyłem usta w szoku. Lubie się ostro bawić, ale jeszcze nigdy nikogo tak nie potraktowałem.
- Dlaczego mnie nie wyrzuciłeś z tego cholernego domku? - jęknąłem żałośnie - przepraszam, naprawdę przepraszam.
- Liam. Gdybym cię wyrzucił, prawdopodobnie spadłbyś z pomostu podczas próby powrotu do swojej chatki. Utonąłbyś - odwrócił głowę w przeciwną stronę.
- I dlatego pozwoliłeś mi się zgwałcić? - westchnąłem - co dokładnie ci zrobiłem? - zapytałem, chcąc wiedzieć jak bardzo go skrzywdziłem.
- Nie dałeś mi czasu się przyzwyczaić i nie rozciągnąłeś mnie dokładnie. Pieprzyłeś moje gardło aż się dławiłem, przytrzymywałeś mnie w miejscu za szyję. Prośby i błagania nic nie dały - jego ton był obojętny. Patrzyłem na niego i nie mogłem wydusić z siebie nic. - Czuję odrazę nie tylko do siebie, ale przede wszystkim do ciebie - szepnął i odwrócił się.
- Ja... kurwa - przysiadłem na piasku, nie wiedząc co zrobić.
- Masz tydzień na opuszczenie wioski - mruknął.
- Co? Dlaczego? Nie! Zostaję tutaj! Muszę zostać z Harrym - pokręciłem głową.
- Jeśli zostaniesz dłużej niż tydzień, o wszystkim dowie się wódz i prawdopodobnie cię zabiją - powiedział wzruszając ramionami.
- Zayn, proszę... nie rób mi tego - pokręciłem głową.
- Też cię o to prosiłem - zaśmiał się sucho - mówiłem dokładnie to samo...
- Proszę, Zayn - upadłem przy nim na kolana i przyczołgałem się tak do niego.
- To nie ma sensu, Liam. To koniec - uśmiechnął się smutno.
- Nie rób mi tego, Zayn. Proszę. Przysięgam, że zrobię wszystko, tylko mnie nie odtrącaj - objąłem jego uda i przycisnąłem swój policzek do jego bioder.
- Zostaw - jego głos się załamał, a w oczach widziałem łzy - nie dotykaj mnie - szepnął, obejmując swoje ciało ramionami.
- Nie skrzywdzę cię już, obiecuję - pokręciłem głową.
- Przestań - westchnął - przestań obiecywać coś, czego nie jesteś w stanie wykonać. Jesteś okropnym człowiekiem, Liam. Nie przestaniesz tak nagle nim być.
- Zawsze mogę próbować się zmienić. Przynajmniej do mojego wyjazdu - spojrzałem mu prosto w oczy błagalnie. - Obiecuję, że jeśli zrobię coś nie tak, to będziesz mógł mnie zepchnąć w ten wulkan - dodałem.
- Wulkan do zemsty nie wystarczy - mruknął cicho.
- Chcesz zadośćuczynienia? - zapytałem - chcesz mi zrobić to, co ja tobie? Śmiało, jestem gotowy na wszystko jeśli mi wybaczysz.
Zamachnął się po prostu i przyłożył mi z całej siły pięścią w policzek, aż się wywróciłem.
- Tyle mi wystarczy - stwierdził.
- Należało mi się - wymamrotałem, wycierając krew z kącika ust. Ma chłopak siłę.
- Teraz wstawaj, dupku - przewrócił oczami - trzeba iść po wodę - ruszył powoli w kierunku wioski.
*************
Witam, idę na sprawdzian!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top