Rozdział 7
-Miałeś zostać w domku- przewróciłem oczami patrząc na Louisa, który siedział na podłodze, przed jego chatką.
-Duszno tam.- wzruszył ramionami i wyciągnął do mnie ręce bym go podniósł.
Uśmiechnąłem się pod nosem i podniosłem go. Oczywiście moje dłonie powędrowały na jego tyłek, po pretekstem podtrzymania go.
Westchnął cichutko, wtulając się w moją szyję.
-Jestem głodny- wymamrotał bawiąc się moimi włosami.
-Przyniosłem ryby.- posadziłem go na ławeczce na tarasie i zacząłem szukać miejsca na małe ognisko.
-Łączy cię coś z Liam'em?- zapytał nieśmiało.
-Jest dla mnie jak brat, a dlaczego pytasz?- jakimś cudem udało mi się rozpalić ogień.
-Tak po prostu- wzruszył ramionami spuszczając wzrok.
-To tak po prostu nazywa się zazdrość kochanie.- mrugnąłem do niego, a on się zarumienił.
-Nie prawda, nie jestem zazdrosny- pokiwał głową.
-To dlaczego się zarumieniłeś?- zacząłem piec rybę.
-Bo mi duszno- mruknął po jakimś czasie.
-Jasne. Bardzo spieczoną chcesz czy taką by tylko nie była surowa?- przewróciłem oczami.
-Spieczoną- westchnął- zjesz ze mną na pół?
-Jasne.- skinąłem głową.
Zabawa normalnie jak z kiełbaskami.
Po paru długich minutach ryba była gotowa.
Louis zajadał się ze smakiem i z przyczepionym do jego ślicznej buźki ślicznym uśmiechem.
-Smaczne- pochwalił mnie i uśmiechnął się słodko.
-Miło mi.- zjadłem swoją część i Przysiadłem obok niego, kładąc swoją rękę na oparcie za jego głową.
Louis spojrzał na moją postawę i kolejny raz tego wieczoru się zarumienił.
-Słodki- zaśmiałem się.
-Czy musisz mnie tak zawstydzać?- sapnął.
-Lubię wtedy obserwować twoją reakcje- uśmiechnąłem się do niego.
-Jesteś okropny.- pokręcił głową i zakrył twarz swoją dłonią.
-Nie chcesz żebym cię dotykał i był blisko ciebie?- zapytałem zaczepnie dotykając jego włosów.
Drgnął i spojrzał na mnie przez palce.
-Nie wydaje mi się by to co wtedy czuję było dobre.- odsunął się troszkę od mojej ręki.
-Co wtedy czujesz?- westchnąłem zrezygnowany.
-Ciepło tam na dole.- teraz już zupełnie na mnie nie patrzył.
-To nie jest złe- pokręciłem głową- to normalne, pozwól temu po prostu być.
-Łatwo ci mówić.- wskazał na swoje spodenki.
Och wow.
Przełknąłem ślinę patrząc na jego wybrzuszenie w spodenkach.
Co ja mam teraz zrobić?
-To jest... Dziwne.- mruknął.
Dingo wyszedł z domu i położył się przy naszych nogach sapiąc.
Polizał moją nogę i zadowolony ułożył pyszczek na mojej stopie.
-Mogę ci pomoc z tym problemem, ale muszę cię tam dotknąć.- powiedziałem spokojnym tonem, nie chce go wystraszyć.
-Jak niby dotknąć?- przełknął nerwowo ślinę i spojrzał mi prosto w oczy.
Położyłem rękę na jego kroczu i delikatnie ścisnąłem.
-Mniej więcej tak.- mruknąłem szukając sprzeciwu w jego oczach.
Sapnął zaskoczony i podskoczył lekko, od razu kładąc swoje dłonie na mojej ręce.
Jego tęczówki pociemniały i spojrzał na mnie z szokiem.
-To jak, Louis? Pomoc ci?- zapytałem z cwanym uśmieszkiem masując go.
-Jeśli to ma na tym polegać to cholera, tak!- pisnął.
-Chodź do środka, coś czuje, ze nie należysz do tych cichych- zaśmiałem się wciągając go na swoje kolana i wstałem kierując się do chatki.
-Uwierz, nie wiem jak mam się zachowywać.- ten hamak wygodny nie będzie.
Położyłem się na nim i posadziłem go na swoich biodrach. Wyciągnąłem jego naturalnie ciepłego penisa spod spodenek i spojrzałem na niego.
Nie jest mały, to na pewno wiem.
Jest czysty, więc chłopak musi o siebie bardzo dbać nawet w tej dziczy.
-Nie patrz tak na niego- jęknął próbując się zakryć.
-Jesteś uroczy i nie zasłaniaj się.- strzepnąłem jego dłonie.
Chwyciłem jego „przyjaciela" i jeździłem po nim ręką sprawiając, ze naprężył się całkowicie.
-Dlaczego to jest takie przyjemne?- sapnął mi do ucha.
Aż sam się zrobiłem bardzo twardy.
Kręcił się na moim kroczu, gdy go dotykałem, przez co z trudem się hamowałem, żeby po prostu go nie przelecieć.
Zaczął skubać zębami moją szyję by tylko nie uciekały mu jęki, ale nie wychodziło mu to zbytnio.
Miałem rację co do jego głośnych odgłosów.
Jedną dłonią zacząłem zjeżdżać do jego pośladków, a kciukiem drugiej ręki przejechałem po jego odsłoniętym czubku. Zacisnął dłonie na mojej koszulce niespokojnie się ruszając.
-Harry...- o tak, już kocham jak jęczy moje imię!
Jego tyłek bez zbędnych okryć idealnie układał się w mojej ręce. Przejechałem palcem po jego dziurce, żeby sprawdzić reakcje, w końcu nikt, nigdy go tam nie dotykał.
Zamarł momentalnie na moich kolanach.
-Co ty robisz?- jęknął.
-To tez będzie przyjemne- mruknąłem- spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
-Ufam ci.- szepnął, czym całkowicie mi się oddał.
Wyciągnąłem dłoń z jego spodenek i przysunąłem mu swojego palca pod usta.
-Musisz go naślinić.- wytłumaczyłem.
Skinął lekko głową i pozwolił bym wsunął je między jego usta.
Spojrzał mi prosto w oczy, nawet nie mając świadomości że nie powinien tego robić i powoli i dokładnie je ślinił, jeżdżąc po nich językiem.
Przygryzłem wargę wyciągając palce z jego buzi.
-Rozluźnij się, na początku to będzie dziwne uczucie- mruknąłem ściągając całkowicie jego spodenki.
-Tylko przeszkadzają.- zaśmiałem się gdy próbował mnie powstrzymać.
Usadowił się wygodniej na moich udach, wczepiając dłonie w moje włosy i wtulił twarz w moją szyję.
Krążyłem naślinionym palcem po jego wejściu i w międzyczasie całowałem jego szyję.
W końcu wsunąłem w niego powoli palca, na co sapnął głośniej, zaskoczony dyskomfortem jaki musiał poczuć w pierwszej chwili.
Zaczął się wycofywać biodrami, wiec przytrzymałem je i wbiłem woalce w jego bok.
-Spokojnie, zaraz będziesz odczuwał przyjemność.- mruknąłem.
-To jest dziwne.- wymamrotał i pozwolił na to bym działał dalej.
Jakoś bardzo chętny nie był, ale zaraz to się zmieni.
Zacząłem szukać jego prostaty, wiec obserwowałem jego mimikę. Nagle jęknął głośniej niż zazwyczaj i spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.
-Chyba znalazłem.- zaśmiałem się i nie mogąc się powstrzymać, przycisnąłem swoje wargi do tych należących do niego.
Chłopak nieśmiało zaczął kopiować moje ruchy. Pocałunek był dość trudny, bo robił to pierwszy raz, ale niesamowicie uroczy.
Pragnienie go wzrastało z sekundy na sekundę.
Robię się uzależniony od niego i jakoś bardzo mi to nie przeszkadza.
Odsunął się ode mnie, gdy zacząłem poruszać palcem i zaczął jęczeć ze łzami w oczach.
-Hej, dlaczego płaczesz?- zmartwiłem się.
Nie chcę mu zrobić krzywdy.
Mocno się zarumienił i spojrzał na swoje krocze.
Mój wzrok powędrował za nim i och... Tak szybko?
-Grzeczny chłopiec.- postanowiłem go uspokoić i wyciągnąłem z niego palce, gładząc go uspokajająco po plecach.
-J-Ja nie chciałem, to tak samo...- zaczął się tłumaczyć.
-Lou, to dobrze, to nie jest nic złego o to nam chodziło.- zacząłem go czyścić i jakimś cudem mi się to udało. Naciągnąłem jego spodenki i mocno przytuliłem do siebie, nie przejmując się tym że moje dolne części ubioru zaraz prawdopodobnie pękną.
-To było świetne, dziękuję.- szepnął wtulając się we mnie bardziej.
-Nie masz za co mały, zawsze ci chętnie pomogę.- zaśmiałem się.
-A teraz wybacz, ale muszę zmykać, zaczną coś podejrzewać na wybrzeżu. Nie przemęczaj się Lou. Dingo, pilnuj go.- zwróciłem się do psa, który tylko zmarszczył na mnie nos.
Ucałowałem delikatnie czoło szatyna i ruszyłem w kierunku morza.
Po drodze przysunąłem dłoń do swoich warg, nadal będąc w rozmarzeniu jak cudowne było to uczucie całowania się z młodszym.
****************
Witajcie!
Jak tam w nowym roku? B)
Jak podobał się ten taki troszkę niegrzeczny rozdział? :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top