35

- Błagam niech to będzie żart – krążyłam po pokoju jak idiotka. – Albo niech się rozmyśli, albo niech to nie chodzi o mnie – jęknęłam z irytacją. Serce biło mi niemiłosiernie szybko. – On nie wie, że ty to ty, ale... ugh! – wyszłam z pokoju i zeszłam na dół kierując się do kuchni. Dlaczego akurat dzisiaj? Teraz? Grrr... Do tego nie ma moich rodziców...

Sięgnęłam po butelkę z wodą, która niemal się zakrztusiłam, kiedy zaraz po upiciu łyka usłyszałam dzwonek do drzwi. Przełknęłam szybko to co miałam w ustach, odstawiłam butelkę i pobiegłam do drzwi. Kolejny dzwonek. Otworzyłam je.

- Hej – uśmiechnął się szeroko.

- Michael? – pochylił się by złączyć nasze usta, ale cofnęłam się, na co jęknął niezadowolony.- Co ty.. heh – nacisnął dzwonek, a ja walnęłam go w ramię. – Moi rodzice śpią, idioto – skłamałam.

- Ups – zaśmiał się. – Musssimy porozemawiać.

- Akurat teraz? – przytaknął. – Może jak wytrzeźwiejesz, co?

- Ale...

- Odprowadzę Cię do domu, okay?

- Misskam obok – czknął.

- Ale jeszcze się zgubisz czy coś. Chodźmy – powiedziałam zakładając szybko tenisówki. Co tam, że miałam na sobie jedynie krótkie spodenki od piżamy i męską koszulkę z krótkim rękawem, która była na mnie za duża. Wyszłam przed dom, zamykając za sobą drzwi. Przyglądał mi się uważnie.

- A klucze?

- Przecież zaraz wrócę, zresztą są rodzice, których pewnie zbudziłeś.

- Przepraszam – zrobił smutną minę, na co ja starałam się nie roześmiać.

- Chodź Mike – powiedziałam wymijając go.

- Nie – odwróciłam się patrząc na niego pytająco.

- No chodź. Bądź grzecznym chłopcem – wystawiłam w jego stronę dłoń. Niemal od razu złapał ją w swoją, uśmiechając się. Skierowałam się chodnikiem do jego domu.

- Audrey – zatrzymał się kilka metrów przed swoim budynkiem w którym mieszkał.

- O co chodzi? – spojrzałam na niego.

- Nie, nic – uniosłam lekko kąciki ust do góry. Wydawał się być teraz bezbronny i zgubiony. To zabawne, że ma dwie odsłony po alkoholu.

- Masz klucze? – przeniosłam wzrok na drzwi.

- Jest otwarte – odpowiedział. Odwróciłam głowę z powrotem i za nim zdążyłam zareagować jego usta znajdowały się na moich. Poczułam jego dłonie na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i objął jednym ramieniem. Chciałam się od niego odsunąć, ale i w takim stanie był za silny. Zaczęłam oddawać pocałunki, do których dołączyły nasze języki, przez co mogłam poczuć smak alkoholu wymieszany z tytoniem. Zakończył nasz pocałunek, lekko zwiększając odległość naszych twarzy. Nasze przyśpieszone oddechy przecinały się ze sobą, kiedy patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

- Um... idź już – cofnęłam się o krok. – Porozmawiamy później – powiedziałam wymijając go i szybko pobiegłam do domu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i zjechałam po nich w dół. Wypuściłam głośniej powietrze z ust. – Co to miało być..? – szepnęłam. Nie spodziewałam się, że spróbuje mnie pocałować po raz drugi, a ja niemal od tak się temu poddam.





Maudrey!!!!!!!!

Do jutra!♥

Lov U♥



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top