∞ niewinna znajomość - vol. 4 ∞

— Twój kieliszek jest do połowy pełny, czy do połowy pusty? — znowu ten choleryk. Filipowi już gwizdało w uszach, gdy usłyszał choćby słowo z ust tego człowieka. Powoli już go denerwował.
— Co za idiotyczne pytanie — prychnął — Oczywistym jest to, że jest do połowy pusty.
— Nie prawda. Pesymiści twierdzą, że jest do połowy pusty, a optymiści, że do połowy pełny. To fajny test psychologiczny, przynajmniej zdołałem dowiedzieć się czegoś sensownego o tobie, Szcześniak — wytłumaczył mu Quebo, zadowolony z siebie i ze swojego sprytu. Filip spojrzał na niego przerażony i zdziwiony w jednym. Skąd ten człowiek do diaska znał jego nazwisko?
— Ty szatanie. Skąd żeś wiedział jak mam na nazwisko? — brunet nie dał jednak po sobie poznać tego, ze jest szczerze zdezorientowany, bo to było najgorsze co mógł w tym momencie. A Bóg wie, czy Jakub nie prowadzi o nim tajemniczego dziennika, w którym zapisuje wszystko co tylko się o nim dowie.
— Dobry magik nigdy nie zdradza swoich tajemnic — uśmiechnął się zawadiacko i przysunął się do starszego mężczyzny, z delikatnym skrzypieniem skórzanej kanapy. Szcześniak szybko przedostał się możliwie jak najdalej tego ogolonego oszołoma. Znowu cichy głos w jego głowie się odezwał. „Nie możesz być tak blisko ludzi, Filipie. Są za bardzo fałszywi“. Spięty otrzepał swoje spodnie i wstał, podążając do pokoju. Nie zdawał sobie sprawy, że Kuba szedł dokładnie krok w krok za nim.
— Jestem Kuba Grabowski, jeśli chcesz wiedzieć — zagaił, by jeszcze nie stracić Filipa.
— Filip Tadeusz Szcześniak — wycedził zirytowany, zamykając mu drzwi przed nosem, ale dopiero po chwili do niego doszło co powiedział. Cholera, czemu nie mogłem ugryźć się w język?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top