∞ niewinna znajomość - vol. 2 ∞
Filip jak każdego wieczoru podreptał do sali bankietowej. Za pierwszym razem miał co do tego mieszane uczucia, ponieważ przyjechał tu w celu spędzenia samotnie paru tygodni, ale po całym dniu snucia się po pokoju czy pobliskiej plaży samemu, stwierdził, iż te momenty były jego ulubionymi z całego dnia. Otaczający go ludzie, wykwintnie ubrani, dostojni, dawali miły kontrast. Z początku myślał, że są oni nadzwyczaj nudni, ale z każdym dniem poznawał ich coraz bardziej, ale tylko spoglądając z daleka. Na przykład, zauważył, że starsza pani w siwych już lokach i sprasowanej białej sukni miała tendencje do codziennego zamawiania toniku z oliwkami oraz poczuł delikatną miętę między nią, a starszym panem w garniturze, który nie odmawiał wypicia whisky. Wąsacz spokojnie wystukiwał nieznany mu rytm o kieliszek, gdy nagle jego spokojne oglądanie ludzi przerwała nowa twarz. Mężczyzna. Dość wysoki mężczyzna. Miał ogolone, białe niczym chmury włosy i bluzę z logiem Guns N' Roses. Kompletnie nie wpasowywał się w krajobraz jaki zdążył wykreować w swojej głowie Szcześniak. Szybko jednak wypaczył go z głowy, bo stwierdził, że w końcu ktoś taki nie będzie w stanie zakłócić mu jego spokoju, jednak ku jego zaskoczeniu mężczyzna po rozejrzeniu się wybrał właśnie jego kierunek. Trochę spanikował, ale starał się to ukryć, by nie wzbudzać podejrzeń w nieznajomym.
— Kuba jestem — odparł, siadając obok niego i składając ręce. Szcześniak spojrzał na niego z pogardą, a także z lekkim strachem, w końcu nic nie mógł poradzić na jego hikikomori.
— Filip — rzekł beznamiętnie, skupiając uwagę na swoim do połowy pustym kieliszku wytrawnego, czerwonego wina, jakby był najciekawszą rzeczą na świecie. Kuba zaś skupił się na brunecie. Zauważył jak bardzo jego skóra była delikatna, a jego piękne zielono-miodowe oczy były bardzo przyciągające, mógł patrzeć w nie godzinami.
— Chyba zostawiłem otwarty pokój, muszę uciekać — przeprosił i wstał, zostawiając nektar na szklanym stoliku. Grabowski, któremu spostrzegawczość płynęła we krwi, dostrzegł klucz do minionego pokoju, z dźwięcznym numerem 515. Złapał za kieliszek intrygującego towarzysza, upijając z niego jeden łyk i zastanawiając się jaką metodę jutro obejmie, by zwrócić jego uwagę i dowiedzieć się czegoś o tym urzekającym człowieku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top