rozdział 2 : ofiara

Nagle ktoś mną szarpna...
Przestraszylam się. Jak oparzona wstałam i znając moje dwie lewe nogi przewróciłam się. A ofiarą na którą wpadłam był nie kto inny jak...Kordian. Teraz lezalam na nim. Czemu mnie do niego tak ciągnie? Czy ja...nie to nie możliwe. Jest przystojny i to bardzo.
-przepraszam...Kordian
- mi tam to nie przeszkadza
- Przestań ! - wstawiając Kordian mnie złapał przyciągnął do siebie. Był blisko. Niebezpiecznie blisko. Zaczął delikatnie jeździć po moim policzku. Tak bardzo zapragnęłam by mnie pocalowal. Jak na zawołanie chwycił dłońmi mą twarz. Przysuna się jeszcze bliżej. Zetkna delikatnie nasze usta. Gdy zauważył że mi to nie przeszkadza zaczął bardziej namiętnie mnie całować. Nie mogłam złapać oddechu i nagle powiedział...
Piszcie jeśli wam się coś nie podoba. Bo nie wiem czy dalej pisać. Kinia222 <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top