Prolog(?)

Trzynasty Marca, dwutysięcznyosiemnasty. Kolejny deszczowy dzień. Szare kłęby chmur leniwie płynęły po beżowym niebie zapowiadając się na deszcz. Na ulicy co jakiś czas przewijał się jakiś samochód, a na chodniku tłum ludzi narzekających na transport publiczny śpieszących się do pracy nie zwracając uwagi na innych. Jednym słowem bydło. A w śród nich? Młoda dziewczyna, na oko czternastolatka o długich blond włosach, szarych oczach z delikatnymi piegami nieudolnie próbująca przebić się przez tłum mocher i żuli, od których na kilka metrów czuć alkoholem i innymi rzeczami.
-Uważaj jak chodzisz!- krzyknęła kobieta, po czym zwróciła się do swojej koleżanki.- Ta dzisiejsza młodzież. Zajmą wszystkie miejsca i każą ci, starej stać. Palą i piją w każdym miejscu i zero szacunku.
-Kiedyś to bałaś się powiedzieć "mamo", zamiast "mamusiu", a teraz to rodzice klękają i robią wszystko dla dzieci bo uderzyć nie można.
I tak szły dalej rozmawiając. Dziewczyna nie miała humoru ani czasu na kłótnię, więc mruknęła pod nosem od niechcenia ciche "przepraszam" i pognała przez trawnik gdzie mogła się bez trudu poruszać prosto do szkoły.
- Przepraszam za spóźnienie...- Wydyszała otwierając drzwi do klasy.
-O. Panna Ledger. Dwanaście minut spóźnienia.
- Przepraszam, ale autobus-
- Do odpowiedzi- przerwała uczennicy ze sztucznym uśmiechem.
Angel- bo tak nazywa się dziewczyna- rzuciła plecak na ziemię i podeszła powolnym krokiem do biurka.
- Zeszyt.- Wręcz wysyczała.
- Zapomniałam...
- A głowy, Angelo, dzisiaj nie zapomniałaś?
Klasa zaczęła się śmiać na co uczennica niewidocznie zacisnęła pięści.
- Cisza!- krzyknęła- Dobrze więc, powiedz mi jak jest łazienka po niemiecku.
Chwila ciszy.
- Co za niespodzianka. Nie wiesz. Poddasze?
- Nie wiem...
- A pokój dziecięcy?
Dziewczyna pokiwała przecząco z cichym pomrukiem.
- Salon?
- Nie...
- Pokój?
Dziewczyna chwilę się zamyśliła.
- Z-Zimmer?
- Gratulacje. Jedno słówko na 4- kobieta spojrzała na klasę- bierzcie przykład z koleżanki. Ona napewno skończy w waszym kochanym McDonald! Siadaj! Dostajesz jedynkę.
Klasa zaczęła się śmiać. Dziewczyna od 5 klasy była pośmieliskiem szkoły. Każdy ją wyśmiewał, nie wiedząc co się dzieje u niej w domu. Nawet najlepsza przyjaciółka nastolatki miała w dupie okres, gdzie ojciec Angel zmarł. Była całkiem sama i zamknęła się przez to w sobie. Wiecznie siedząca sama w kącie, słuchająca muzyki. Pewnie wam to kogoś przypomina? Zgaduję, że właśnie ty, czytelniku miałeś podobnie. Bo kto chce się zadawać z osobą wrażliwą i szczerą, potrafiącą kochać? No właśnie. Świat jest brutalny. Krzywdzimy innych nawet o tym nie wiedząc. Niestety, dla tej dziewczyny to wszystko niedługo się skończy.

Dzwonek szkolny. Każda klasa otwiera drzwi, z których wręcz wylewają się uczniowie przepychając się między sobą o to, kto pierwszy usiądzie na ławce lub zamknie się w kabinie aby zapalić. Tylko Angel spokojnie wychodzi na końcu. Zawsze zepchną ją z ławki, więc nie widzi w tym sensu. Łazienki? Zawsze śmierdzi, a dziewczyny zbierają się tam robiąc zdjęcia na pięknym tle brudnych toalet. Jedynym miejscem w miarę spokojnym były schody. Nastolatka wolała siedzieć w gronie fałszywych przyjaciół, słuchając jak się z niej nabijają niż znowu skończyć z rozwaloną wargą. Tak właśnie mijał jej każdy dzień. Albo się schowasz, albo zginiesz. Wybór należy do ciebie. A pomimo siły psychicznej czy fizycznej, zawsze przegrasz w liczebności. Ona już miała to w instynkcie. Zawsze wiedziała kiedy nałożyć uśmiech na twarz, i kiedy się zamknąć. Czasami lepiej milczeć co niestety nie sprawdzało i nie wychodziło w domu. Dziewczyna przekracza ledwie próg, a jej matka już zaczyna kłótnię.
- Znowu dostałaś pałę! Mogłabyś się uczyć, a nie tylko rysujesz i piszesz z tymi pedofilami! Myślałaś o przyszłości?
- Tak...
Kobieta zaśmiała się ironicznie, kiedy jej córka odkładała plecak.
- Z takimi ocenami?- powiedziała rozbawiona.- Gdzie cię przyjmą?!
- Przynajmniej nie będę obciągać każdemu facetowi za pieniądzę tuż po śmierci ojca jak moja matka!
Miała już dosyć. Wszystkie emocje w niej buzowały już w szkole, a słowa i zachowanie rodzicielki przelały miarkę goryczy.
- Jak się do mnie odnosisz?! Do własnej matki, która cię urodziła!
- Za co mam ci dziękować? Za zrujnowanie mi życia i psychiki?!
- Jesteś taka jak ojciec.
Kobieta uśmiechnęła się niepokojąco i podeszła do dziewczyny unosząc jej podbródek i kładąc dłoń na jej ramieniu.
-Wiesz co?
Dziewczyna milczała. Stała nieco skołowana zachowaniem matki i patrzyła jej prosto w twarz.
- Nigdy cię nie kochałam. Kiedy się tylko dowiedziałam o ciąży chciałam dokonać aborcji. Jednak coś mnie powstrzymało. Zgadnij co.
Kobieta spojrzała w zaszklone oczy córki czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Ku jej niezadowoleniu ta dalej milczała.
- Twój ojciec. Nie chciał cię stracić. Nigdy nie mogłam patrzeć jak się tobą interesował i poświęcał czas. Przez Ciebie zaczęliśmy się kłócić.
- To nie prawda...- głos się jej załamał.
- Oooo. Rozczarowana? - powiedziała sztucznie słodkim głosem- Nie kochałam go. Byłam z nim dla pieniędzy. A on myślał że te słowa przy ołtarzu były prawdziwe...
- Nienawidzę cię...
- Życie złociutka. Wychodzę na randkę. Jak wrócę ma być posprzątane i kolacja ma być gotowa- uśmiechnęła się.
- Nienawidzę cię!
Krzyknęła biegnąc zapłakana do pokoju. Tęskni za tatą. Zawsze przy niej był, a teraz?
- Przecież obiecałeś...
Pomyślała pakując kilka rzeczy do plecaka. Co zamierzała zrobić? Uciec? Być może. Angel sama nie wiedziała co robi i ile to zmieni w jej życiu.
Po spakowaniu do plecaka bluzy, żyletki, kilku kanapek, napoju, scyzoryka i wygrzebaniu jakiś drobnych sięgnęła kartkę i napisała krótki liścik zostawiając go na biurku.

"Nie szukaj mnie. Zanim to przeczytasz, będę zapewne już w lepszym miejscu. Nie musisz się już martwić jak się mnie pozbyć ;)

Twoja nie kochana Angel :*"

Po czym wyskoczyła przez okno. Jej pokój był na pierwszym piętrze, a pod samym oknem rosło drzewo, po którym z łatwością mogła zejść. Ciekawi was pewnie gdzie dziewczyna się udała? Może do babci? A może ma jakąś ciotkę niedaleko? Nic z tych rzeczy. Nastolatka dniami błąkała się po mieście szukając schronienia wrazie deszczu, a w nocy chowała się w klatkach bloków i spała. Czy się jej udało? Nie zawsze. Czasami zostawała brutalnie wyganiana, a nieliczni dzwonili na policję w sprawie bezdomnego dziecka. Nie chciała trafić do sierocińca ani spowrotem do matki. Po paru razach nauczyła się, aby zamykać się w kabinie na stacji i z podciągniętymi nogami przespać. Niestety jej wędrówka nie trwała długo. Po 4 dniach nie miała pieniędzy na jedzenie, ani picie. Musiała kraść aby przeżyć. Jeden problem miała z głowy, ale przez cięcie się jej organizm był wykończony. Ile jeszcze wytrzyma? Nikt tego nie wiedział.
- Muszę coś zjeść...- położyła dłoń na brzuchu.
Udała się więc w stronę lasu. Nie miała siły na kolejną kradzież, a przez jej nieumyślność w mieście roiło się od policji poszukującej tajemniczej bezdomnej dziewczynki.
Po niecałej godzinie wędrówki przed twarzą szarookiej ukazał się zielony las wysokich drzew i gęstych porozmieszczanych sporymi kłębami krzakami. A co na nich rosło? Każdy się domyśla. Może i takimi rodzajami jagód nie da się najeść jednak dla głodnej dziewczyny każda witamina była na wagę złota.
-Mam nadzieję, że się nie otruję... abym pamiętała tato twoje lekcje survivalu...
I zniknęła w głębi lasu. Zbierała do woreczka jagody, dzikie maliny i jeżyny podjadając co kilka sztuk. Miała już uzbierane większe pół woreczka kiedy niedaleko od niej legł huk. Poczuła jak ziemia lekko zadrżała, a sama wystraszona upadła na tyłek wysupując jagody.
-Ał!- syknęła patrząc na nogi.
To był zły pomysł aby ubrać krótkie spodenki do lasu. Całe jej ciało od pasa w dół było porysowane, a kilka kolców wbiło się w skórę powodując głębsze ranki przy wstawaniu.
-Jeszcze tego mi brakowało.-mruknęła.
Po otrzepaniu się i wyjęciu kolców ruszyła przed siebie. Głos z tyłu głowy mówił jej, aby uciekała jak najprędzej. Była z natury ciekawska dlatego pomimo strachu szła w stronę hałasu na uginających się nogach potykając się co chwilę. A co ujrzała na miejscu? Pustkę. Nic tam nie było prócz jakiejś niebieskiej kałuży.
- Woda?
Zaciekawiona i spragniona wyszła zza drzewa i ruszyła szybkim krokiem w stronę cieczy. Nagle jakiś metr obok niej na ziemię spadło coś sporego i metalowego. Angel krzyknęła i upadła. Skołowana podniosła się powoli do siadu dopiero po kilku minutach. Z charakterystycznym piskiem w uszach rozejrzała się dookoła i dopiero teraz zrozumiała gdzie się znalazła.
-Po-Pomocy...
Znalazła się w samym środku bitwy metalowych gigantów. Cała blada nerwowo się rozglądała. Chciała krzyknąć, ale nie wiedząc czemu coś jej na to nie pozwalało. Nie mogła wydusić ani słowa. Przed jej oczami zaczęły pojawiać się czarne plamki. Nie minęło dużo czasu kiedy jej ciało odmówiło posłuszeństwa i straciła przytomność padając na wilgotną już ziemię. Jedyne co ostatnio zobaczyła to szarą plamę zbliżającą się w jej stronę. Po tej chwili nastąpiła ciemność i głucha cisza.



🍉🍉🍉🍉🍉🍉🍉🍉🍉🍉🍉🍉

Witam was w mojej pierwszej (na tym koncie) książce! Jak się wam spodobał prolog? Mój styl nieco się zmienił i mam nadzieję, że większej ilości osób się spodoba
Zachęcam do gwiazdkowania i komentowania. To naprawdę zachęca do pisania, a zapewne ciekawi was co się dalej wydarzy uwu
Czy Angel przeżyje? Narazie możecie tylko obstawiać ;3

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top