Rozdział 2 +

Zatkało mnie ich również...kurczę i to jeszcze tak oficjalnie.

-No....Cześć!- Odezwał się jeden z żołnierzy

-Emm...Hejka- Odpowiedziałam nieśmiało co do mnie nie podobne.

-Jak się tu znalazłaś?- Zapytał jeden z nich. Kiedy miałam już powiedzieć to wuj wyprzedził mnie i zaczoł mówić co i jak.

Ja w tym czasie zaczęłam się rozglądać po bazie. Zobaczyłam tylko małe okienka, blachę i...logo autobotów!?

Czyżby one naprawdę istniały ,a my o tym nie wiemy?

-Słuchaj- Zaczął ciemno skóry mężczyzna siedzący na końcu salil- Chcesz zobaczyć coś ,a raczej tych którzy każdy uważa że nie istnieją?

Spojrzałam na niego w totalnym szoku. On jest nachlany albo to po prostu sen!

-Emm...pewnie- Odpowiedziałam pewna wiary

Wstał i zaczął iść w stronę jakiś drzwi.
Pierwsze co kiedy przeszedł koło mnie to rzuciła mi się w oczy plakietkę z napisem Epps. Pewnie to jego imię.

Kiedy szliśmy nagle zatrzymaliśmy się przy ogromnych rozmiarów drzwiach ze stali nierdzewnej.

Wyciągnął kartę z kieszeni i przejechał ją po czytniku przez to drzwi się otworzyły.

Kiedy weszłam to powtórzyła się akcja co w tedy weszłam do bazy.

-Nie wiem kim jesteś i co tu robisz ale wypiepszaj stąd! - Krzyknął czarny robot -Patrzcie jaki kurdupel! Pewne nawet małego pistoletu nie udźwignie

Spojrzałam na niego wzrokiem mordercy. To nie podziałowało niestety bo go i jego kolegę bardziej nakręcało.

-Kobieto...jesteś malutka i słabiutka, mięśni wogule nie masz, kondycja pewnie koszmarna, nosisz okulary- Zaczął zielony z czarnymi wstawkami bot- Więc sorry mała ale nie nadajesz się na nasze towarzystwo! -Dokończył czarny robot

W tym momencie nagle coś we mnie pękło i zrobiło mi się smutno. Poczułam się jak w tedy ,kiedy cała szkoła ze mnie się śmiała.

-Odczepcie się od niej!- Krzyknoł wparuwując ogromny granatowy z czerwonymi płomieniami bot

Nagle wszyscy ucichli ,a o tamtych już nie wspomnę.

-Co jej powiecię na swoją skruchę?- Zapytał oschle ich na co ja pod nosem się uśmiechnełam

-Eh...p-prze-przepraszamy!- Wykrzykneli to z wielkim trudem

Nagle poczułam tego ogromnego bota wzrok na sobie. Odwróciłam się do niego na co on spuścił wzrok i zapadła niezręczna cisza.

-Jak się nazywasz?- Zagadnełam do niego aby rozluźnić atmosferę

-Optimus Prime przywódca autobotów...a ty?

-Po prostu Karolina- Powiedziałam i się uśmiechnełam

Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i w pewnym momencie ziewnełam ze zmęczenia.

-Odwiedź Cię do domu?- Zapytał z lekkim uśmiechem

-Czemu by nie dzięki- Również się uśmiechnełam

Przetransformował się i wsiadłam do niego. Wystarczyła chwila abym zasneła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top