0.4
Dwudziestodwuletni mężczyzna siedział w swojej garderobie od ponad godziny i patrzył się w lustro. Na twarzy nie miał ani jednego centymetra bez pudru i to mu się wcale nie podobało. Czuł się, jak w masce i gdyby nie jego czerwone włosy mógłby się uznać za brata niejakiej Barbie. Jego twarz była idealna, nieskazitelna, ale! No właśnie, zawsze było to "ale". Ale jego oczy wciąż wyglądały na zmęczone, smutne, pomimo że jako tako się wyspał i wcale nie czuł aż tak dużego znużenia. Ashton by pewnie powiedział, że to wina witamin, które on niezbyt często spożywał. Mike, jednak, by powiedział, że to przez coś czego ma już serdecznie dość. Michael czuł się okropnie. Miał dosłownie wszystko; pieniądze, przyjaciela, sławę, a jednak było mu mało. Potrzebował czuć, że ma dla kogo otwierać rano oczy, kogoś kto będzie przy nim o każdej porze dnia i nocy. Michael potrzebował miłości. Nie ze strony fanów czy przyjaciela, ale potrzebował wiedzieć i czuć, że jest dla kogoś, a ktoś jest dla niego. Wiedział to on wiedział to Ashton, ale nie wiedział tego chłopak, który był mu przeznaczony.
Jednak Mike nie wierzył w miłość, więc nawet na nią nie czekał. Nigdy jej nie dostał, więc dlaczego miałaby nagle się pojawić w jego życiu. A może jednak posiadał tą miłość tylko jej nie zauważał? W końcu jego wielbiciele mówili/pisali mu to tysiąc razy dziennie. Czy to nie wystarczająco dużo?
Za dwadzieścia minut miał się spotkać z kilkoma fanami, którzy wykupili specjalne bilety koncertowe, a on był jeszcze nie gotowy. Miał na sobie czarne, obcisłe, niczym druga skóra, rurki, kremowy zwykły T-shirt, a na niego założoną dżinsową kurtkę. Wyglądał… normalnie. Ale inni i tak, by powiedzieli, że wygląda co najmniej odjazdowo.
-Piętnaście minut Mike - zapukał Ash, a następnie wszedł do jego garderoby - Jeszcze nie gotowy? Chyba nie chcesz, żeby na ciebie czekali.
-Ale Ashy, one nie chcą stać. - powiedział Michael i wskazał na swoje włosy, które nie układały się tak, jak on chciał.
Ashton westchnął i mruknął coś stylu “daj to, frajerze”. Chwilę później Mike mógł poczuć długie palce przyjaciela na swojej głowie. Nie mógł zapanować nad uczuciem przyjemności i mruknął, niczym mały kociak.
-Myślisz, że on będzie na koncercie? - zapytał Mike mając przymknięte oczy i uśmiechając się głupio
-Kto?
-No, Luke.
Ashtonowi chwilę zajęło zanim sobie przypomniał, kim był wcześniej wymieniony chłopak.
-Nie wiem. Skoro jest twoim fanem to myślę, że tak. Jednakże pewnie nawet nie będziesz o tym wiedział , bo jak go wypatrzysz w tych kilku tysiącach ludzi?
-Być może wykupił bilet na M&G.
-Albo nie zdążył kupić żadnego. - Ash spojrzał w lusterko i stwierdził, że Michael wyglądał całkiem w porządku - Spójrzmy prawdzie w oczy, te bilety wyprzedały się szybciej, niż byś obliczył, ile to jest dwa plus dwa.
Mike nawet nie chciał myśleć, że tak było. Wyobrażał sobie Luka przytulnego do jego osoby i ta wizja mu się zdecydowanie podobała. -A co tam u niego, piszecie ze sobą? - zapytał nagle Ash
-Tak w zasadzie - Michael spojrzał na swoją komórkę, by sprawdzić czy nie dostał jakieś wiadomości od blondyna - to przestał mi odpisywać już po dwóch wiadomościach.
Ashton się zaśmiał. Mógł sobie jedynie wyobrazić, jak bardzo ten chłopak musiał się bać.
-Na jego miejscu również bym ci nie odpisywał. - usiadł na skórzanej kanapie - Spójrz na to jego oczami. Jakiś dziwny koleś w kiczowatych włosach zaczyna komplementować twoją koszulkę, a następnego dnia widzi cię po raz kolejny, gdzie to raczej mało możliwe w tak dużym mieście.
-Ale te spotkania naprawdę były przypadkowe. - wtrącił czerwonowłosy
-Nie przerywaj mi. A na dodatek ten sam koleś zupełnie przypadkiem znajduje się na portalu społecznościowym i zaczyna do ciebie pisać. Jakbyś się czuł?
Michael wzruszył ramionami. On miał tak każdego dnia. Codziennie milion osób śledziło go dosłownie wszędzie. Posiadali nawet zdjęcia, kiedy brał prysznic, a on sam nie zauważył żadnego aparatu. Nie była to nowość dla niego nowość, więc skąd miał wiedzieć, jak się z tym czuje druga osoba. Ashton zdążył się przyzwyczaić, bo w końcu był jego przyjacielem i jeździł z nim na każde koncerty czy spotkania. Cóż, Mike na samym początku sławy również wariował od tego wszystkiego, ale szybko wszedł w świat show biznesu, więc równie szybko zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu.
-Ja mam to na co dzień, Ash.
-Ale on nie, Mike. Luke jest pewnie przerażony. Nie pamiętasz już jak na lotnisku pojawili się twoi pierwsi fani i tak się przestraszyłeś, że dostałeś ataku paniki? Cóż, tak mniej więcej czuje się teraz on.
Mike dostał wyrzutów sumienia. Doskonale pamiętał ten dzień. Wracał wtedy z Londynu, gdzie podpisał umowę z firmą reklamową. Kiedy wychodził z samolotu zaatakowały go tłumy fanek. Przeraził się nie na żarty. Jeśli Luke czuł się tak, jak wtedy on, to bardzo mu współczuł. Ale skąd on mógł wiedzieć, nie znał blondyna. Zdawał sobie sprawę, że pewnie jeszcze wiele rzeczy go w nim zaskoczy. Oczywiście, jeśli tamten będzie chciał dalej z nim pisać. Michael już miał pewien plan, ale wszystko zależało od tego czy Luke zamierza odczytać od niego wiadomość.
Menadżer Mike’a krzyknął za drzwiami, że zostało jeszcze tylko pięć minut. Spryskał się swoimi drogimi perfumami (Za moment będzie przytulany przez kilkanaście osób, więc musiał ładnie pachnieć) i razem z Ashtonem wyszli z garderoby. Szli przez korytarze, mijając dźwiękowców, oświetleniowców i innych ludzi, którzy pracowali niczym mrówki, by koncert był dopięty na ostatni guzik. Doszli do dwuskrzydłowych drzwi. Mike zrobił wdech i wydech zanim je otworzył. Gdy przekroczył próg drzwi, mógł usłyszeć cichy pisk dziewczyn, ale jak się okazało później między nimi znalazł się jeszcze jeden chłopak. Miał on ognisto pomarańczowe włosy i to do niego Mike podszedł pierwszy. Zaimponował mu i tego nie dało się nie zauważyć. Siedząc z fanami w kółku na podłodze swobodnie rozmawiali. Pierwsze emocje zdążyły opaść, choć u nie wszystkich. Niejaka Mia wciąż płakała ze szczęścia i przytulała się do ramienia Mike’a, a jemu zdawało się to wcale nie przeszkadzać. Na koniec zrobili sobie pojedynczo zdjęcia z Michaelem i jedno wspólne, które Mike chciał wydrukować i powiesić na ścianie w swoim domu w Australii. Przytulił każdego po kolei i również od każdego usłyszał kilka miłych słów, na które się troszkę zarumienił. Był na siebie za to zły bo to nie było punk rockowe. Następnie wyszedł, życząc im wcześniej miłego koncertu.
Słyszy jak tłum skanduje jego imię. Kilka tysięcy pisków łączy się w jeden wielki, który ma ogłuszającą moc. Przez ramię ma przerzucony pasek od jego gitary, a palce lewej ręki układają się w kształcie pierwszego akordu na jej gryfie. Na scenie panuje ciemność. Odlicza w głowie sekundy do odpalenia świateł. Zaczyna grać. Przebiera palcami po strunach, znając melodię na pamięć. Krzyk staje się głośniejszy. Światła rozświetlają panującą ciemność. Zaczyna grać mocniejsze dźwięki i kiedy kończy się wstęp do piosenki, zaczyna śpiewać. Jego głos jest zachrypnięty, a zarazem czysty jak dusza nowonarodzonego dziecka. Podnosi głowę i patrzy na stadion zapełniony ludźmi. Uśmiecha się szeroko, bo wie, że do tego został stworzony. I nie ważne, jak bardzo zniszczony przez to jest. Michael to kocha. Prawdziwi fani go uratują, a on uratuje ich.
Luke uratuje Mike’a, a Mike uratuje Luke’a.
Hemmings oglądał w swoim pokoju transmisję z koncertu. Ile by dał, by być tam, choćby dziesięć minut. Śpiewał każdą piosenkę po piosence i wcale nie przejmował się tym, że usłyszą go sąsiedzi. Chciał by usłyszał go sam Michael, choć wiedział, że to technicznie niemożliwe. I dlatego płakał. Jednak pomimo słonych łez, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Uśmiech, w którym była nadzieja na zobaczenie jego Michaela. Tego, który uratował go przed śmiercią, który był przy nim choć nie fizycznie, za którym skoczyłby nawet w ogień.
Jeszcze wtedy nie wiedział, że Michael potrzebuje go tak samo, jak on Michaela.
@Strangeredhead: Luke, przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak się możesz poczuć. Te wszystkie spotkania i znalezienie twojego konta to był czysty przypadek. Nie jestem kimś, kto chce ci zrobić krzywdę. Chcę ci pomóc. Zgadzasz się?
@Cliffordmygod: Okey.
⭐
*Moment kiedy możesz zostawić gwiazdkę i komentarz. Motywują do dalszego pisania!*
Dlaczego nikt tego nie czyta? Naprawdę się staram.
Co tam u was?
Miłej soboty!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top