Rozdział 9
Następnego ranka Hermiona obudziła się późno, ponieważ nie mogła spać przez większość nocy. Na szczęście miała dzień wolny, w przeciwieństwie do Luny i Ginny, które wyszły, zanim wstała. Na stole znalazła kilka naleśników i wiadomość od Ginny.
Doberek, Miona!
Zrobiłam je dla Ciebie w podziękowaniu za to, że pozwoliłaś mi zostać.
Do zobaczenia później,
Gin W. x
Kiedy Hermiona skończyła jeść, rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła, że Pansy wciąż ma na sobie spodnie od piżamy i bluzę z kapturem, zakrywającą twarz.
— Mogę w czymś pomóc? — zapytała Hermiona.
— W moim budynku nie ma wody. — Skrzywiła się Pansy. — Mogę skorzystać z waszego prysznica? Skorzystałabym u Blaise'a, ale wiedząc, że wszyscy trzej go dzielą, denerwuję się samym korzystaniem z toalety.
Hermiona uśmiechnęła się i wpuściła ją do środka. Pansy szybko przeszła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Hermiona nigdy nie przypuszczała przez te wszystkie lata znajomości, że Pansy Parkinson będzie prosić o skorzystanie z prysznica. Z drugiej strony, nie sądziła, że jej współlokatorką będzie Luna, która spotyka się z Teodorem Nottem, ani że Draco Malfoy ją pocałuje. Ach, no tak. Pansy wróciła po zaledwie kilku minutach.
— Coś nie tak? — zapytała Hermiona.
— Tam jest ogromny pająk. Proszę, pozbądź się go! — zawołała.
Hermiona musiała przygryźć wargę, żeby powstrzymać się od śmiechu, i weszła za nią. Zlokalizowała pająka i pomogła mu wyjść przez okno.
— Proszę bar... na brodę Merlina! — wykrzyknęła Hermiona.
— Co jest? — zapytała Pansy.
— Patrz! — Hermiona sięgnęła do kosza i wyjęła niebieski patyk z napisem „Pozytywny".
— Dobry Boże! Czyje to? — załkała Pansy.
— Hmm, nie wiem, poczekaj, wyjmę mój tester rozróżniania sików! — powiedziała sarkastycznie Hermiona.
— To musi być Luny — powiedziała Pansy. — Jeśli Ginny wczoraj u was była.
— Skąd wiedziałaś?
— Blaise.
Obie wróciły do salonu lekko zszokowane, ale podekscytowane Luną. Usiadły na sofie, kiedy drzwi się otworzyły i weszła Ginny z uśmiechem, który sięgał niemal jej oczu.
— Hej! Zapomniałam, że mam dzisiaj wolne! — zaśmiała się. — Wszystko dobrze? — Zaczęła się krzątać po kuchni i wyglądała na zdenerwowaną.
— Cóż... Myślimy, że Luna jest w ciąży! — Pansy pisnęła, zrywając się na równe nogi i wyrzucając ręce w powietrze.
Ginny podniosła głowę i upuściła butelkę wody, którą trzymała.
— C-co? — jąkała się.
— Tak, właśnie znalazłyśmy jej test w koszu! — wykrzyknęła Hermiona, również wstając.
— Luna nie jest w ciąży — szepnęła Ginny.
— Skąd wiesz? — zapytała Pansy.
— Bo to ja jestem — odszepnęła w odpowiedzi.
Szczęki Hermiony i Pansy opadły z szoku. Wpatrywały się w Ginny, która załamała ręce i przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę. Drzwi się otworzyły i wszedł Teo. Zdezorientowany spojrzał na trzy kobiety.
— Taa, wrócę później — mruknął i wyszedł.
— Jesteś w ciąży?! — krzyknęła Hermiona, a Ginny skinęła głową.
— Jak długo wiesz?! — zapytała Pansy.
— Kilka tygodni temu... zrobiłam test, ale dowiedziałam się, że nie był dokładny, więc... zrobiłam kolejny — wymamrotała Ginny. — Dlatego nie chciałam, żeby Harry jechał na misję.
— Harry wie? — zapytała Hermiona nerwowo, a Ginny pokręciła głową. — Gin, musisz mu powiedzieć!
— Nie mogę! Nadal jesteśmy młodzi i... boję się, co pomyśli — wahała się.
— Gin, musisz. Wiem, że to przerażające i wiem, że się martwisz, ale kiedy to zrobisz, poczujesz się o wiele lepiej — poradziła Pansy.
— Ale... Dobra, pójdę już — wyszeptała.
Hermiona mocno ją przytuliła, po czym patrzyła, jak się aportuje.
~*~*~*~*~*~*~*~
Ginny pojawiła się w pustej sypialni ich mieszkania. Wzięła głęboki oddech i powoli przekręciła klamkę. Zeszła po schodach i znalazła Harry'ego w kuchni. Stał do niej plecami i zmywał naczynia.
— Hej — powiedziała cicho.
Harry odwrócił się, zerknął na nią i znów się odwrócił.
— Cześć, wróciłaś na dobre? — rzucił.
— Harry, ja...
— Słuchaj, Gin, wiem, że jest ci ciężko, kiedy wyjeżdżam i ty wiesz, że cię kocham, ale muszę to zrobić. To moja praca i ja...
— Jestem w ciąży. — Słowa opuściły jej usta, zanim zdążyła je powstrzymać.
Harry puścił miskę, którą trzymał; plusnęła głośno, gdy odwrócił się do niej.
— Ty co? — zawahał się. — Jesteś w ciąży?
Ginny powoli skinęła głową, przerażona tym, co Harry powie. Ale on ją zaskoczył, gdy ujął jej twarz w dłonie i namiętnie ją pocałował. Poczuła, jak łzy szczęścia płoną w jej oczach, a fala ulgi ogarnia ciało.
— Nie jesteś zły? — zapytała, gdy się rozdzielili.
— Oczywiście, że nie! Gin, to niesamowite, że będziemy mieć dziecko! — wykrzyknął.
Roześmiała się i przycisnęła swoje czoło do jego.
— Kocham cię, Harry — powiedziała.
— Ja ciebie też kocham, Gin — odpowiedział i owinął ramionami jej talię. — Powiedzmy innym!
— Nie możemy, większość z nich jest w pracy. — Ginny zaśmiała się. — Hermiona i Pansy wiedzą. Znalazły mój test w koszu — myślały, że był Luny.
— Merlinie... będę tatą! — zawołał, rozśmieszając ją ponownie.
— Tak, będziesz. A to dziecko będzie miało najlepszego tatę na świecie — powiedziała Ginny.
— I najlepszą mamę — odpowiedział Harry i ponownie ją pocałował. — Odwołam misję. Może to jednak oznaczać, że będę musiał pracować trochę dłużej niż zwykle, aby to nadrobić.
— W porządku, dziękuję, Harry — powiedziała Ginny.
— Dlatego nie chciałaś, żebym jechał? — zapytał.
— Możliwe — mruknęła.
— Gin, powinnaś była mi powiedzieć.
— Wiem, po prostu się bałam — wyjaśniła.
— Dlaczego? — zapytał, odgarniając jej włosy z oczu.
— Cóż, jesteśmy młodzi i... I ciągle myślę o tym, co napisała Rita Skeeter.
— Gin, ta kobieta jest żałosną kłamczuchą, która tylko próbuje sprawić, by ludzie ją polubili. Nie martw się o to. Jeśli dobrze pamiętam, jestem kłamcą, Hermiona nie jest zbytnio ładna, a Ron jest idiotą, bo wierzy we wszystko, co mu powiem. To nieprawda, bo nie jestem kłamcą, Hermiona jest przepiękna, a Ron nie jest idiotą... Przez większość czasu. A ty nie jesteś taka, jak ona twierdzi, więc nie warto się tym przejmować. — powiedział i wyszedł, by wysłać sowę do swojego szefa — Kingsleya.
~*~*~*~*~*~*~*~
Tego wieczoru wszyscy siedzieli w salonie Harry'ego i Ginny, rozmawiając i zastanawiając się nad tym, co się dzieje. Poprzedniego wieczora Ginny przyszła do Hermiony we łzach, a teraz wszyscy siedzieli i rozmawiali, jak gdyby nigdy nic. Harry i Ginny wstali, skupiając na sobie całą uwagę.
— Wszystko dobrze? — zapytał Neville.
— Jest super i mamy ogłoszenie. Jako że to będzie najbardziej banalne w historii, przygotujcie się. — Ginny uśmiechnęła się.
— Hermiono i Luno, coś jest w piekarniku. Czy możecie tam iść i to przynieść? — poprosił Harry.
Obie dziewczyny skinęły głowami i weszły do kuchni.
— Ron, to mamy dla ciebie, ale jeszcze nie patrz. — Ginny rzuciła w Rona koszulką, którą złapał.
— Chłopaki, na tych kartach są słowa, ale jeszcze ich nie czytajcie. — Harry wręczył każdemu białą kartę. — Pansy, dla ciebie nic nie mamy.
— Uroczo — powiedziała sarkastycznie, ale uśmiechała się, bo wiedziała, co się szykuje.
Dziewczyny wróciły; Luna z talerzem w dłoni.
— To bułka! — wykrzyknęła, brzmiąc na zdezorientowaną.
— Ron, co masz na koszulce? — zapytał Harry.
— Najlepszy Wujek Na Świecie — czyta.
— A chłopaki? — Ginny uśmiechnęła się.
— Smoczek — powiedział Blaise.
— Butelka — dodał Draco.
— Kołyska — odrzekł Neville.
— Pieluchy. — Teo uśmiechnął się.
Wszyscy patrzyli między sobą, lekko zdezorientowani, gdy nagle całość stała się jasna.
— Jesteś w ciąży! — pisnęła Luna, obejmując Ginny.
— Zapłodniłeś moją siostrę... Super — powiedział Ron zniesmaczonym tonem, a Hermiona kopnęła go w goleń.
— Wybaczcie mu, chyba układa w głowie prawdziwą odpowiedź — powiedziała.
— Jak je nazwiecie? — zapytała podekscytowana Luna.
— Lu, my... właśnie się dowiedzieliśmy i jeszcze nie mamy imienia. — Harry roześmiał się.
— Osobiście uważam, że Blaise to świetne imię — zażartował Blaise.
— Albo Teodor! — dodał Teo.
— A może nie? — Ginny uśmiechnęła się.
— Mamy dziewięć miesięcy, by cię przekonać — powiedział Teo.
— Chwila, wiedziałeś? — zapytała Pansy.
— Szczęśliwy traf — odpowiedział i wszyscy się roześmiali.
— Wow, wydaje mi się, że zaledwie wczoraj byłaś moją młodszą siostrą. Teraz jesteś w ciąży i zaręczona... Z moim najlepszym przyjacielem. Ale będę się przyglądać i cieszyć twoim szczęściem — powiedział Ron, przytulając Ginny. — Powiedziałaś już mamie?
— Nie, oczywiście, że nie! Myślisz, że chcę książki o ciąży i ostrzeżenia dotyczące zdrowia psychicznego, kiedy jestem w ciąży od kilku tygodni? — zapytała Ginny.
Przyjaciele spędzili resztę wieczoru na rozmowach i śmiechu.
__________
Witajcie :) dzisiaj pora na kolejną część tej historii. Jak dobrze przewidywaliście, Ginny jest w ciąży. Bardzo żałuję, że te rozdziały nie są dłuższe, no ale nie mam na to wpływi. Co sądzicie o tym rozdziale? Trochę poprawił Wam nastrój?
Kolejny pojawi się w przyszły czwartek.
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top