Rozdział 17
Hermiona siedziała przy wyspie kuchennej z Ginny, Harrym i Luną, jedząc śniadanie, kiedy drzwi się otworzyły i szybko wszedł Ron.
— Dobra, Sprout właśnie dostał odpowiedź ze szkoły. Istnieje ryzyko, że wpadnie w depresję lub dostanie zawału serca, więc zachowajmy spokój — powiedział szybko.
Wszyscy się zaśmiali i ponownie zabrali za jedzenie. Właśnie wtedy usłyszeli pospieszne walenie w sufit i po dziesięciu sekundach Neville wbiegł przez drzwi. Trzymał w rękach list i skakał z nogi na nogę.
— I? — zapytała Ginny z wahaniem.
— UDAŁO SIĘ! KURWA, MAM TO! BĘDĘ PROFESOREM HOGWARTU! — wrzasnął, rzucając list w powietrze.
Wszyscy zaczęli skakać z radości i świętować.
— Dobra robota, stary! — krzyknął Harry.
— Merlinie! To się dzieje. Będę miał naprawdę dorosłą pracę. Dziękuję, Ron, że mnie do tego namówiłeś, jesteś niesamowity. Mógłbym cię pocałować! Ale tego nie zrobię, bo to... fuj. Ale i tak jest zajebiście! — bełkotał Neville, rozśmieszając wszystkich.
— Kiedy zaczynasz? — zapytała Luna.
— Nie wiem, przeczytałem tylko, że proponują mi pracę i przybiegłem tutaj — wymamrotał Neville, czytając treść jeszcze raz. — We wrześniu... Tak, wolne wakacje... Będę nauczał wszystkie roczniki... Przeprowadzka do... Hogwartu. Zostać w... Hogwarcie — urwał i spojrzał na wszystkich. — Muszę się przeprowadzić.
— Przeprowadzić się? Do Hogwartu? — zapytał cicho Ron.
— Nie, Ron, do Niemiec — powiedział Harry sarkastycznie.
— Cóż, tak. Będę musiał tam zostać podczas roku szkolnego — mruknął Neville.
— Och... Cóż, to świetnie! Będziesz, hmm, cóż, to twoja wymarzona praca, prawda? Gratulacje, stary — wymamrotał Ron, próbując brzmieć na zadowolonego.
— Stary, ja... — Neville urwał.
— Co? To wielka okazja dla ciebie. Znów będziesz blisko Hanny, dała ci swój numer, prawda? No i proszę, twoje życie nabiera tempa. — Ron posłał mu smutny uśmiech.
— Cóż, racja. Chyba tak... pójdę wysłać sowę McGonagall. Dam jej znać, że przyjmuję tę pracę.
Neville wstał i wrócił na górę. Ron westchnął i położył brodę na blacie.
— Przykro mi, Ron — powiedziała Hermiona i poklepała go po plecach.
— Oczywiście cieszę się jego szczęściem, ale mieszkaliśmy razem przez ostatnie dwa lata. To już nie będzie to samo — mruknął.
— Ale będzie tu przyjeżdżał. Będziemy się z nim widywać podczas wakacji i będziemy mogli odwiedzać go w Hogsmeade — zapewniła brata Ginny.
— Wiem, wiem — mruknął Ron.
W tym momencie drzwi się otworzyły i weszli Draco z Blaise'em.
— Rany, kto umarł? — Draco uśmiechnął się.
— Neville dostał pracę — powiedziała Luna.
— A to źle, bo? — zapytał Blaise.
— Przeprowadza się do Hogwartu — jęknął Ron.
— To świetnie. Zawsze marzył o tej pracy i przecież będziemy go widywać — powiedział Draco.
— Tak, ale wy to co innego. Nie przyjaźnicie się z nim tak długo jak my, a przez ostatnie siedem lat byliśmy praktycznie nierozłączni — wyjaśniła Ginny.
— No dobra, ale gdyby pewnego dnia Pansy zgłupiała i powiedziała, że przeprowadza się do Nowego Jorku, wszyscy bylibyśmy zdruzgotani, ale przecież byśmy ją widywali. Pojechalibyśmy do niej, albo ona odwiedziłaby nas — jesteśmy czarodziejami, mamy transmutację i Fiuu — powiedział Blaise.
— Chyba... po prostu będzie dziwnie — byliśmy razem w dormitorium w Hogwarcie, wprowadziłem się do Harry'ego, gdy tylko skończyliśmy, ale on był niedaleko, a przez ostatnie dwa lata mieszkaliśmy razem — wymamrotał Ron.
— Wszystko będzie dobrze, nadal mamy siebie — oświadczyła Luna.
Po dłuższej rozmowie wszyscy poszli do pracy.
~*~*~*~*~*~*~*~
Hermiona wróciła do domu z pracy późnym wieczorem — o dwudziestej pierwszej. Nie było nowych informacji o śmierciożercach, ale to nie powstrzymywało napływania papierkowej roboty i niezakończonych spraw. Otworzyła drzwi i stwierdziła, że mieszkanie jest puste — Luna musiała być u Teo. Położyła torbę na blacie i włożyła tosty do tostera. Gdy smarowała kromkę masłem, stała tyłem do drzwi, więc nie zauważyła wchodzącego Draco, dopóki nie owinął swoich ramion wokół jej talii.
— Dobry wieczór — powiedziała.
— Bardzo dobry — mruknął.
Odgarnął jej kręcone włosy z szyi i delikatnie ją pocałował. Hermiona wzięła głęboki oddech i odwróciła głowę w bok, gdy dotarł do jej obojczyka. Odwróciła się i pocałowała go namiętnie, opierając plecy o blat. Draco podniósł ją i usiadła na blacie, przez co talerz z tostami spadł na podłogę. Rozdzielili się i roześmiali, zanim Hermiona chwyciła go za kołnierz koszuli i ponownie pocałowała. Całowali się dalej, aż usłyszeli, jak ktoś chrząka. Odwrócili się i zobaczyli Lunę i Teo stojących w drzwiach.
— No cóż, było fajnie, pójdę już — powiedział Draco i skierował się do wyjścia.
— Czekaj, czekaj, nie pozwól nam zepsuć wam zabawy. — Luna roześmiała się. — Będziemy tam.
Oboje śmiejąc się, poszli do pokoju blondynki. Draco owinął ramiona wokół talii Hermiony i ponownie ją pocałował. Właśnie wtedy rozległo się bzyczenie.
— Co to było? — zapytała Hermiona.
— Ech, akurat teraz — jęknął Draco i wyciągnął z kieszeni sygnalizator dźwiękowy.
— Czy to pager? To nie ma ze sto lat? — Hermiona uśmiechnęła się.
— Tak, ale ponieważ nie jestem w stanie dotrzeć do pracy na czas, mój szef dał mi jeden. Ułatwia to też życie w nagłych sytuacjach, czyli właśnie teraz. Przepraszam, Miona, do zobaczenia jutro.
Pocałował ją w policzek, zanim wybiegł przez drzwi. Hermiona westchnęła i zeskoczyła z kontuaru. Posprzątała bałagan z podłogi i przygotowała tosty na nowo zanim poszła spać.
~*~*~*~*~*~*~*~
Następnego dnia Hermiona od razu po wejściu do kuchni stwierdziła, że jej mieszkanie jest pełne ludzi. Westchnęła i nikt jej nie zauważył. Dopiero gdy uderzyła w Harry'ego i ten wylał mleko na kafelki, została zauważona.
— Przepraszam, Miona — powiedział Harry.
Przewróciła oczami i szybko posprzątała machnięciem różdżki, zanim otworzyła szafkę.
— Gdzie są Cheeriosy? — zapytała.
— Nie jestem pewien, ale ja nie jadłem — mruknął Teo, chwytając swoją miskę.
Hermiona jęknęła i otworzyła drugą szafkę, aby wziąć tosty. Niemal od razu wylała się na nią zawartość butelki soku dyniowego.
— Kto ostatni pił sok? — warknęła.
Ron zaczął wylewać napój do zlewu. Hermiona zatrzasnęła szafkę i wytarła włosy. Usiadła na stołku, ale poczuła pod sobą coś dziwnego. Wyciągnęła starą skarpetkę.
— Czyje to?
— Dzięki. — Teo uśmiechnął się i włożył ją do kieszeni.
— Dosyć, nie mogę tak dalej żyć! — Hermiona krzyknęła, zrywając się na nogi i uderzając pięścią w blat. — Przychodzicie tu, jakby to było wasze mieszkanie i wyjadacie całe nasze jedzenie! Mam tego dość, siedzicie tu dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, oglądając telewizję i napadając na naszą lodówkę i to jest mega denerwujące!
Chwyciła leżącą z boku kurtkę, paczkę ciastek i wybiegła z mieszkania. Poszła drogą do parku, usiadła na ławce ze skrzyżowanymi nogami i zjadła kilka ciastek. Nie było to najzdrowsze śniadanie, ale nie mogła dłużej tam wytrzymać. Kochała swoich przyjaciół, ale nie potrzebowała ich w mieszkaniu, jedzących jej jedzenie i pojawiających się w każdej minucie dnia. Było jej przykro, że na nich nakrzyczała, ale po prostu straciła cierpliwość. Po kilku minutach ktoś usiadł obok niej.
— Zabawny poranek, co nie? — powiedział Harry.
— Przepraszam — wymamrotała. — Nie powinna byłam krzyczeć.
— W porządku, Miona, wiem, że wszyscy jesteśmy wrzodami na tyłku. — Uśmiechnął się.
— Mam po prostu dość tego, że Ginny codziennie ogląda Glee, Teo zjada lody, które kupuję dla siebie i Luny, Pansy korzysta z prysznica za każdym razem, gdy kończy jej się woda. — Hermiona westchnęła.
Oboje pokręcili głowami i roześmiali się.
— Porozmawiam z nimi. Po prostu od czasu do czasu każ nam się odwalić. Możesz też rzucić w nas urokami, jak kiedyś w Draco — doradził Harry.
— I to niby pomoże?
— Kto wie. — Harry wstał i wziął ją za rękę. — No dalej, chodźmy i powiedzmy im, żeby się odwalili.
Przyjaciele przeszli przez park i wrócili do mieszkania.
______________
Witajcie jeszcze raz :) kolejny rozdział za nami, mieszanka emocji i śmiechu. To opowiadanie może i jest parodią, ale mimo wszystko poprawia mi humor. A co Wy sądzicie? Tęskniliście? :D
Kolejne rozdziały chcę opublikować w najstępnym tygodniu, a w weekend wleci Dziesięć na dziesięć. Także wracamy na pełnej 😎
Tyle ode mnie. Komentujcie i oceniajcie. Enjoy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top