。Kiedy zachorujesz 。


Uzumaki Naruto

Misja szła dobrze, aż nie okazało się na miejscu, że zatrułaś się czymś i nie było to wcale przyjemne. Zatrzymywaliście się w Konosze, z czego bardzo się cieszyłaś, bo chciałaś spotkać swojego blond przyjaciela. Ale nie, bo musiało się okazać, że masz potworną alergię na jakieś zielsko, które zjedliście po drodze. Ponieważ nie mogliście przerywać misji, uzgodniłaś z resztą grupy, że ty w niczym im teraz nie pomożesz, a wręcz przeciwnie, więc niech idą bez ciebie, a jak ci przejdzie, to sama wrócisz. Z braku innych opcji, wszyscy na to przystali.

~
   Dostałaś mały pokoik w jakimś motelu. Od razu gdy zamknęłaś za sobą drzwi wślizgnęłaś się pod narzutę i zamknęłaś oczy. W zaśnięciu jednak przeszkadzało ci teraz całe twoje ciało. Niemiłosiernie bolała cię głowa, trudno ci się oddychało przez zatkany nos i cała byłaś obolała. Wtedy usłyszałaś pukanie w okno. Otworzyłaś oczy i ponieważ leżałaś do niego twarzą, zobaczyłaś Naruto z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Czy ja mam halucynacje? - pomyślałaś, ale i tak wstałaś i otworzyłaś okno.

- Naruto? To ty czy halucynacja? - uśmiech na jego twarzy jeszcze się powiększył.

- To ja, dattebayo! Cieszysz się, [T/I]-chan? - odsunęłaś się trochę, żeby mógł wejść i momentalnie kichnęłaś. - Oi, właśnie dlatego tu jestem! Dowiedziałem się, że źle się czujesz
[T/I] i przyniosłem ci ciepły ramen, dattebayo! To znaczy.. zaraz będzie ciepły. - teraz ty też się uśmiechnęłaś widząc kubeczki z ramen i wrzątek. Przy małym stoliku było tylko jedno krzesło, więc ty przycupnęłaś na łóżku i wlepiłaś oczy w Naruto zalewającego zupki wodą. Kiedy były gotowe, też dostałaś swój posiłek i zjadłaś go raczej szybko. Nic nie mogłaś poradzić, że byłaś głodna. Już chwile później leżałaś w łóżku i znowu próbowałaś spać.

- [T/I]-chan, przyjdź się jutro pożegnać!

- A co jak do jutra mi nie przejdzie? Wtedy ty przyjdziesz do mnie? - zgodziliśmy się na taką opcję i spokojnie zasnęłaś.

Uchiha Sasuke

Jak zwykle trenowałaś z Sasuke, ale coś wam nie szło. Kiedy miałaś się zasłonić przed jakimś atakiem ze strony czarnowłosego, nagle zaczęłaś kichać. Ale nie tak, że kichnęłaś raz i koniec. Nie mogłaś wręcz przestać i tylko tak stałaś z jedną ręką z kunaiem nad głową, a druga zasłaniałaś twarz. Zdezorientowany Sasuke też tylko stał i gapił się jak kichasz. Już wam się wydawało, że przestajesz, ale nie, seria się nie kończyła. W końcu zirytowany Uchiha potrząsnął tobą, co o dziwo pomogło.

- Oi, soreczgi. Nie chdziałam przeszgadzadź w naszym cudownym treningu. - twoje oczy były tak załzawione, że ledwo co widziałaś. Twój jakże wyrozumiały kompan gapił się na ciebie jakby zniecierpliwiony i chyba miał nadzieję, że jak nie fizycznie, to zgniecie cię swoim wzrokiem. Kiedy ty nic sobie z tego nie robiłaś znowu podszedł bliżej. - Co? Chcesz mnie pobić, czy jak?

- Możemy po prostu wrócić do walki? - to niby było pytanie, ale brzmiało bardziej jak rozkaz.

- Nie, chyba jestem chora. Miłego treningu~ - chłopaka chyba zatkało, bo stał tak, aż nie wyszłaś, nawet cię nie zjechał czy nie powiedział nic gardzącego jak zwykle. Fajnie było go tak wkurzać. Zwłaszcza, że wcale nie czułaś się najgorzej.

Hyuga Neji

Ostatnio Tsunade kazała ci wkuwać więcej niż zwykle, więc zarywała coraz więcej nocek. Ach to trudne życie studentki medycyny czy czymkolwiek tam byłaś. Chciałaś trochę spać, ale chciałaś też czuć się przydatna i kochałaś swój jakby zawód. Jednak jeśli chciałaś dbać o innych w przyszłości, nie miałaś czasu, żeby dbać o siebie teraz. Wszystko jest takie skomplikowane.

Twoje rozmyślanie przed kupką zwojów przerwało pukanie do drzwi. Podreptałaś żeby odtworzyć po drodze ziewając co chwilę.

- Oo Neji-san. We-aadhujhh-jdź. - Nawet tę krótką wypowiedz przeplotłaś ziewnięciem. - Przepraszam, nie mam czasu spać ostatnio.

- Nie przeszkadzam? - spytał twój gość widząc materiały na biurku.

- Nie nie. Mam jeszcze czas. - znowu ziewnęłaś.

- To czemu nie przeznaczyłabyś tego czasu na sen, [T/I]-san? - machnęłaś ręką zbywając jego słowa.

- Wolę spędzać czas z tobą niż spać. Chcesz herbaty czy coś, Neji-san? - długowłosy pokręcił głową.

Usiedliście przy stole w kuchni. Rozmawialiście sobie, ale ty powoli przestawała kontaktować. Głowa opadała ci na stół i wydawałaś z siebie już tylko pomruki {to ja na każdej nocowance, kiedy jestem mega śpiąca, ale nie chcę, żeby fun się kończył, wiec staram się nie zasnąć}.

- [T/I]-san, na pewno nie chcesz iść się położyć?

- Nie. - a przynajmniej to miał znaczyć ten pomruk. Jednak tuż po tym wymiękłaś i zasnęłaś.

Kiedy obudziłaś się kolejnego ranka, było ci trochę głupio, bo ktoś, najpewniej Neji, przeniósł cię do łóżka.

Inuzuka Kiba

Spokojnie czytałaś sobie książkę w łóżku, kiedy twoja kotka wpadła na ten genialny pomysł położenia ci się na rękach i książce. Spojrzała na ciebie władczo i już wiedziałaś, że czas odłożyć lekturę i zająć się swoim biednym, zaniedbanym koteczkiem. Oczywiście było to bardzo przesadzone, bo dosłownie jakieś 20 minut temu dałaś jej jeść i ja pogłaskałaś, ale ona tu rządzi, więc chyba wie lepiej.

Chwilę było miło, głaskałaś sobie kotka, leżałaś w łóżku. Ale nagle znowu zrobiło ci się niedobrze i szybko zdejmując zwierzę z kolan pobiegałaś do toalety.

- Muszę umyć zęby chyba już z.. szybka matma.. piąty raz dzisiaj. Niech to się skończy. - wzięłaś sobie z kuchni więcej wody i wróciłaś do sypialni.

- [T/I]! Idziesz?! - usłyszałaś krzyk zza okna. Wyszłaś na balkon i pokręciłaś głową. - No chyba żartujesz! - Kiba od razu się wkurzył. - Przecież byliśmy umówieni noo.

- Jeśli chcesz oglądać moje kwasy żołądkowe, to proszę bardzo. Ale inaczej nie polecam. - burknęłaś. Nie miałaś teraz ochoty na wkurzanie się na niego.

- Czyli co? Źle się czujesz? - klasnęłaś w dłonie udając zachwyt. - To może nie musimy nigdzie iść. - Pomachałaś mu i wróciłaś do środka. Już chciałaś zamknąć drzwi na balkon, ale coś cię powstrzymało. - No ej, co robisz. Może nigdzie nie idziemy, ale ja tu wchodzę. - wzruszyłam ramionami i go wpuściłaś.

Okazało się później, że nie czułaś się już tak źle, więc po dłuższym czasie siedzenia w twojej kuchni poszliście jednak na spacer z Akamaru, który jak zwykle przyczepił się do twojej kotki.

Hatake Kakashi

Czułaś się okropnie. Nie tylko w sensie fizycznym. Tak, miałaś mocną gorączkę i całe ciało bolało cię bardziej niż po mocnej walce, ale najbardziej cierpiała teraz twoja psychika, która, umówmy się, już nie była w najlepszym stanie. Jako ANBU, skrytobójca, tropiciel i chociażby nawet kunoichi, choroba nie powinna ci w niczym przeszkadzać. Ale przeszkadzała. We wszystkim. Już miałaś bezbolesnie zabić jedną ofiarę, kiedy wszystko zaczęło cię tak boleć, że aż nie mogłaś powstrzymać kaszlu. Shinobi oczywiście to usłyszał i znowu zaczął uciekać, więc musiałaś zająć się nim w bardziej drastyczny sposób.

Szybko pozbyłaś się ciała i wróciłaś do wioski. Po tym około trzy godzinnym procesie śledzenia nic nie świadomej, jakże głupiej ofiary, wszystko zepsułaś przez jakiś słabiutki ból. Nie tak zachowują się profesjonaliści. Takie typy myśli kotłowały się w twojej głowie podczas powrotu. Jednak kiedy stanęłaś przy bramie, wszystkie twoje zmartwienia na chwilę zniknęły. Stał tam srebrnowłosy i chyba na kogoś czekał.

- Senpai~ czekasz na kogoś~~~? - całe twoje złe samopoczucie zniknęło, kiedy na ciebie spojrzał.

- Kapitan kazał. Chodź. - kiedy usłyszałaś dodatkowo, że czekał na ciebie, zapomniałaś o wszystkim innym.

- Nie musisz się tłumaczyć kapitanem, senpai~ Ja wiem, że mnie kochasz. - jakże zakochany w tobie shinobi dostał dreszczy. Pewnie dlatego, że jest zbyt nieśmiały, żeby to przyznać.

- Pokaż czoło, podobno masz gorączkę. - teraz przegiął. Nie wiedział co zrobił mówiąc to. Teraz nie dasz mu spokoju do końca życia, ale on pewnie bardzo się z tego cieszy, więc będziecie mieć kameralny ślub nad rzeką, bo on lubi rzeki i wszystko będzie takie— Ekhm..- A no tak, to się jeszcze nie stało.

Staliście w raczej nieuczęszczanym miejscu, więc o szybko zdjęłaś maskę i rozejrzałaś się. Nikogo nie widziałaś, więc opuściłaś rękę z maską. Spojrzałaś pytająco na szarowłosego.

- Chciałeś zobaczyć moją twarz, senpai~? Mogłeś poprosić w normalniejszy spo— poczułaś rękę na swojej głowie. Zaskoczyło cię to, więc staliście tak w ciszy. I staliście. Nikt nie wie jak długo, ale tobie wydawało się to wiecznością.

- Masz mocną gorączkę, idź się połóż.

- Senpai..- w twoich oczach pojawiły się łezki.

- Boli cię coś? - Niby jego głos był kompletnie obojętny, ale samo to, że się fatygował sprawiało, że miałaś ochotę go wyściskać. Nie żebyś zwykle nie miała na to ochoty.

- Nie, nic nic. Chodźmy, senpai~ Musisz mnie przecież odprowadzić!

Aburame Shino

- Kiba! Jakiś kolega do ciebie! - słyszałaś jak Hana krzyczy gdzieś w tle.

- IDĘ! - czy twoje rodzeństwo musiało się tak drzeć, akurat kiedy bolała cię głowa. - Chodź, Shino. Przynajmniej [T/I] nie będzie się przyczepiać, bo jest chora.

- A wypchaj się, Kiba. Przyjdę tam jak tylko mi się poprawi. - mruknęłaś w poduszkę. Nie słyszałaś drugiej strony konwersacji, bo Shino raczej cicho mówił. Może po prostu miał wyczucie, nie jak ten kibol.

- Po co? Nie mamy czasu, chodź. - znowu dało się słyszeć głos twojego brata. - Dobra, ale ja tu zostaję. Mam jej już dość.

- Nie wiem czy wiesz, braciszku, ale jest coś takiego jak dyskrecja. Musiałeś to po matce odziedziczyć. - dalej gadałaś w poduszkę, ale te przyjemne komentarze poprawiały ci humor.

- Rozmawiasz z kimś, [T/I]? - twoją reakcją było natychmiastowe CO- w myślach i omal nie spadłaś z łóżka. Siedziałaś teraz gapiąc się na cichego przybysza, którym był nikt inny jak Shino.

- Ekhm.. cześć, Shino. Miło cię widzieć tak.. nie na treningu. Nie żeby na treningu było źle, zawsze mi nie miło.. znaczy się miło. Mam na imię [T/I], ale to już wiesz, więc.. ekhem. Wybacz, mogę tak czasem reagować. - Ten dzień i tak nie był już za przyjemny, a teraz zmienił się w.. coś jeszcze mniej przyjemnego {tak tylko wtrącę, Reader ma dar wysławiania się po mnie, tego akurat jestem pewna. Jakby serio, chcę powiedzieć sobota, mówię niebieski. To taka tylko ciekawostka z życia xD sorki}.

- Kiba mówił, że boli cię głowa. - twój gość przycupnął sobie grzecznie na krześle. Czemu twój brat nie mógł być taki wychowany jak on?

- Naprawdę? Nie sądziłam, że zauważył, patrząc na to jak głośno mówił. A zapomniałam, że on po prostu nie wie co to wyrozumiałość i będzie się darł na ciebie, choćbyś umierał właśnie na guza mózgu. - wypuściłaś na jednym oddechu.

- Kiba jest dobrym kompanem, chociaż może być nieco porywczy.

- Nieco? Jeśli tak chcesz to ująć. W każdym razie, co cie sprowadza do mojego zacnego pokoju? - spojrzałaś na zamaskowanego chłopaka. Kiedy się przyjrzałaś, mogłaś dostrzec jednego z insektów chodzącego po jego uchu pod kapturem.

- Usłyszałem, że źle się czujesz i chciałem życzyć zdrowia. A teraz muszę chyba iść, bo Kiba znowu się zdenerwuje. Miłego dnia. - pomachałaś mu na pożegnanie, podczas gdy twoje serduszko topniało od nadmiaru słodyczy.

Sabaku no Kankurō

Oczywiście byłaś na misji, bo gdzieżby indziej mogła znajdować się chętna do śmie- walki
[T/I]. Na luzie właśnie kopałam jakiegoś gościa w podbródek, kiedy od tyłu ktoś trafił cię jakimś atakiem. Przez dłuższy czas nic się nie działo, więc załatwiłaś też drugiego. Kiedy uporałaś się z dwójką napastników, wróciłaś do swojego kompana i w miarę nowego ziomka, Kankurō. Usiadłaś naprzeciw niego na jakiejś kłodzie i zdałaś raport okolicy. Wstałaś na chwilę, żeby dorzucić drewna do ogniska, ale właśnie wtedy coś zabolało cię tak bardzo, że przestałaś móc oddychać. Łapiąc się za żebra osunęłaś się na kolana i próbowałaś złapać oddech.

- Co jest, [T/I]? - lalkarz poderwał się z siedzenia i podszedł do ciebie. Próbowałaś coś powiedzieć, ale tylko otwierałam i zamykałaś usta prosząc o powietrze. Przypomniał ci się arak tamtego shinobi. Najwyraźniej był bardzo niedopracowany i efekt pojawiał się długo później. Ale był bardzo skuteczny. Straciłaś przytomność.

~
-../I], hej [T/I]! - słyszałaś nad sobą głos. Znowu to samo. - O otworzyłaś w końcu oczy. Już się bałem, że znowu umrzesz. Widzisz jak ja cię muszę ratować? Jeszcze chwila, a musiałbym ci robić sztuczne oddychanie. Czekaj.. to źle brzmiało ekhm. No w każdym razie wstawaj. Bo się przeziębisz i tym bardziej będę się musiał tobą zajmować.

- Sztuczne oddychanie, co? - posłałaś mu swój dobrze mu już znany, półmartwy głupawy uśmiech i podniosłaś się do siadu.

- I to serio jedyna rzecz, którą zapamiętałaś..? Co ja z tobą mam, weź zadbaj o siebie chodź raz. - niby taki twardziel, a widziałaś jak różowieje mu twarz. Zachichotałaś i poklepała go po głowie.

- Zawsze mogłeś ty tam iść, a ja bym została. Chociaż wtedy, znając moje szczęście, pewnie zaatakowali by obóz.

Sabaku no Gaara

Zadomowiłaś się już u Temari chyba na dobre. Ty i przyjaciółka cieszyłyście się z tego, a reszta domowników jakoś szczególnie się nie wtrącała.

Właśnie obudziłaś się i podziwiałaś sufit. Nie cieszyłaś się zbytnio z przebudzenia, bo bolała cię głowa, co utrudniało ponowne zaśnięcie. Postanowiłaś więc iść się napić i może nawet znalazłabyś jakiś proszek przeciwbólowy.

Cicho wstałaś z futonu, żeby nie obudzić Temari. Przeniosłaś się do jej pokoju w razie gdyby mieli gości. Wyszłaś z pokoju i udałaś się w stronę kuchni. Tym razem nie miałaś problemu ze znalezieniem pomieszczenia, bo miałaś już wprawę. Nalałaś sobie wody do pierwszej lepszej szklanki i otworzyłaś szafkę z lekami. {nawet nie wiem czy mieli coś takiego, ale powiedzmy, że tak. Sorry, mam jakąś potrzebę do tłumaczenia się} Poszperałaś trochę i znalazłaś coś na ból głowy. Wyjęłaś sobie jedną tabletkę i popiłaś wodą, a szklankę postawiałaś na blacie. Jednak prawie ją zrzuciłaś kiedy się odwróciłaś.

- O, cześć. Zawsze tak jakoś spotykamy się w nocy. - niezręczna cisza. - To ja pójdę już no.

- Źle się czujesz?

- Uhh, aż tak widać? - pomyślałaś zakłopotana. - Nie nie, jest okej.

- Wyśpij się..- coś chyba oboje nie umiecie podrywać.. znaczy konwersować.

Sai

- Nie tym razem, przepraszam..- znowu musiałaś odmówić przyjaciółce. Tym razem chociaż miałaś solidny powód. - Mam mocny katar, chyba jestem chora. Pozdrów ode mnie chłopaków. - Sakura smutno spojrzała na ciebie, ale pomachała ci na pożegnanie.

Siedziałaś sobie spokojnie w pokoju czytając książkę i co jakiś czas dmuchając nos. Wstałaś właśnie żeby zrobić sobie herbatę ziołową, kiedy usłyszałaś pukanie do drzwi. Troszkę się przestraszyłaś, ale je otworzyłaś.

- Cześć, podobno źle się czujesz. Przyszedłem pomóc, w końcu jesteśmy przyjaciółmi. - W sumie byłaś mile zaskoczona widokiem Sai'a.

- O-o cześć, ja właśnie szlam do kuchni. Wchodź śmiało. - Ostatnimi czasy często spędzała czas z brunetem.

Skończyło się tak, że Sai uznał, że chorymi trzeba się zajmować, więc usadowił cię w łóżku i wyszedł z pokoju mówiąc coś o herbacie. Oczywiście wrócił po.. jakiejś godzinie niosąc ci coś, co zdecydowanie nie było już herbatą. Niepewnie sięgnęłaś po kubek i wzięłaś łyka płynu. Zakrztusiłaś się i zaczęłaś kaszleć wrzątkiem na lewo i prawo.

- S-sai, nie chcę być niemiła, bardzo mi miło, że to dla mnie robisz, ale co ty tam dodałeś..?

- Robiłem wszystko co było napisane w tej książce. - wyraźnie zadowolony z siebie chłopak wskazał na.. książkę z przepisami na maści lecznicze..

Iwa no Deidara

- Czemu nie było cię dziś w Akademii? - zawył zawiedziony blondyn.

- Dei, nie czuję się.. za dobrze, wiesz? - jęknęłaś i odwróciłaś się tyłem do chłopaka.

- Ale [T/I], moje życie nie ma bez ciebie sensu. - powiedział twój przyjaciel, dramatycznie się na ciebie zwalając.

- Dei, baranie, złaź! Wiem, że mnie kochasz, ale bez przesady.

I tak oto reszta twojego smętnego dnia w łóżku zmieniła się na dzień jak przekrzykiwania się z blondynem, przez co twoje chore gardło było nie do użycia następnego dnia.

Uchiha Itachi

Ostatnia misja nie byłaby aż taka zła gdyby nie to, że kiedy spałaś, ktoś podszedł cię z zaskoczenia i lekko powiedziawszy złamał ci obie nogi. No może nie do końca tak to było. Kiedy spałaś Kisame cię nie zauważył, bo „jesteś takim krasnalem" i nadepnął na ciebie. Jak widać, nie skończyło się to dobrze.

- Mogę wejść? - usłyszałaś pukanie do drzwi.

- Mhm. - wymruczałaś, dalej zła na tego delikwenta.

- [T/N], nie będę cię znowu przepraszać. - spojrzałaś na Hoshigakiego wzrokiem pełnym rozpaczy. - [T/I], przepraszam! - oboje znowu zaczęliście tę samą duramtyczną scenkę. Kiedy już się wyściskaliście i sobie wybaczyliście, rekinopodobny coś sobie przypomniał. - A właśnie, Itachi coś dla ciebie ma.

- Uuu, dla mnie? Może kolejną muszelkę? A nie, przepraszam, to od ciebie.

- Oi, już się nie denerwuj. I nie, zrobił ci kolację. - twoje oczy się rozszerzyły.

- Dawaj mi, dawaj MIII! - niebieski podniósł ręce w geście obronnym i przyniósł ci duży talerz zupy. Ale ty już dobrze wiedziałaś, że wszystko co zrobił Itachi, musiało być pyszne.

Kiedy już wyzdrowiałaś, zadbałaś o to, aby porządnie wyprztykać Uchihę, a on nawet tak bardzo się nie wyrywał.

Akasuna no Sasori

- Czy ja właśnie po to dałem ci takie perfekcyjne ciało, abyś ty była sobie „chora"? - już wiedziałaś, że żadna wymówka ci nie pomoże. Idziesz tak czy inaczej.

I tak oto Sasori, który chyba jest jakimś bogiem no waste'u tylko, że w ludzkiej formie, wykorzystał to, że kichałaś i kaszlałaś co piec sekund i zamienił to na broń. Miałaś nadzieje, że już nigdy więcej w życiu nie będziesz chora.

⚠️Hidan⚠️

Obudziłaś się szczęśliwa, bo wczoraj złożyliście Jashinowi porządną ofiarę, ale już po chwili pożałowałaś, że w ogóle się urodziłaś.  Bolał cię każdy cal ciała, każdy najmniejszy mięsień błagał o litość pulsując jakby.

- HIDAN! - Wydarłaś się resztkami sił. - Co ty mi zrobiłeś..- drugie zdanie nie było już ani trochę głośne i wątpiłaś, żeby twój towarzysz to w ogóle usłyszał.

Leżałaś sama w namiocie chyba jeszcze z godzinę, aż nie postanowiłaś wstać. Byłaś ledwo zdolna do czegokolwiek teraz, ale miałaś na to wywalone. W końcu kto wyznający Jashinizm nie jest masochistą? Nie zauważyłaś, żeby ten siwy debil gdzieś stał, więc wbiłaś do jego namiotu.

- Śpi debil..- próbowałaś go kopnąć, ale ponieważ stanęłaś na jednej nodze, która była tak samo zjebana jak reszta twojego ciało, więc wywaliłaś się i niechcący zamiast w bok, kopnęłaś Hidana gdzie indziej..

- AŁA, CO TY ROBISZ KURWA! - od razu zerwał się z posłania i wbił w ciebie wkurwiony wzrok. Ty zrobiłaś coś, czego nigdy byś się po sobie nie spodziewała, popłakałaś się. - Co- co kurwa..? - zaczęłaś płakać jeszcze głośniej, co wywołało coś podobnego do drgawek, a wszystko zaczęło bolec cię jeszcze bardziej.

- Nie- ygh- krzycz na mn-iee uueeee! - i tak siedzieliście. Oboje kompletnie szokowani, tylko, że po tobie nie było tego widać. Szarowłosy zaś siedział naprzeciwko ciebie i gapił się szeroko otwartymi oczami, chyba nigdy nie widział jak ktoś, nie będący jego ofiarą oczywiście, płacze. A ty.. no cóż, ostatnio płakałaś chyba w wieku 9 lat, kiedy spadłaś z dziesięciometrowego drzewa.

- Um- patrz, [T/I]..- poklepał cię po głowie. - Dzisiaj będzie piękny dzień, złożymy w ofierze tych wszystkich grzeszników, moze nawet całą jebaną wioskę, co ty na to! Dobra, idziemy, wstawaj bekso, bo się napaliłem! - uśmiechnęłaś się jak mały dzieciak i poszłaś za kompanem, nie czując już prawie bólu mięśni.

Nara Shikamaru

- [T/N], nie idziesz? - spytał leniwie Nara, ale ty pokręciłaś głową.

- Um, lepiej dzisiaj nie. Jestem trochę chora i no.. nie chcę was zarazić hehe..- tak naprawdę nie byłaś chora, ale ostatnio cały czas było ci głupio spędzając czas z Shikamaru i jego znajomymi.

- Skoro tak..- czarnowłosy wzruszył ramionami i pomachał ci na pożegnanie. Westchnęłaś z ulgą.

                                     ——

Siedziałaś sobie sama pod drzewem i szkicowałaś kwiaty, które rosły wszędzie dookoła ciebie. Nagle usłyszałaś szelest, ale się nie odwróciłaś, bo nie wyczułaś złej aury od osoby za sobą.

- Hej, [T/I]. Pofatygowałem się i przyniosłem ci trochę takoyaki. - głos o dziwo czy też nie, należał do Nary. Trzeba przyznać, że trochę się wzruszyłaś. Żeby chciało mu się coś dla ciebie przynieść i do tego jeszcze cię znaleźć?

- O um, dzięki. - odwróciłaś się do chłopaka i poklepałaś miejsce obok siebie. - Chcesz tro- już śpi.. no cóż.

Resztę wieczora spędziłaś na jedzeniu resztek smakołyku i rysowałaś Shikamaru leżącego na polanie pełnej kwiatów.

——————————————————————
Ja- nie mam wymówki. Zabijcie mnie pls
Przez następne dwa tygodnie raczej nie będę zbyt aktywna, bo będę na obozie i nie wiem czy będę miała siłę i czas, ale jeśli tak, to obiecuję kolejny rozdział „in ur dreams".

Pochwali się ktoś świadectwem czy coś? Nie zmuszam, ale zawsze miło tak sobie pogadać, no nie?

Aaa- i dziękuję bardzo za pomysł i um.. niezmiernie wielką cierpliwość ze strony Chidori--

No i no
Życzę miłych wakacji, po obozie na pewno wzrośnie moja aktywność no i papatki
Do usłyszenia kiedyś na pewno

🌻Netsuki🌻

P.S. 3281 słów :0
A i to w mediach to do mnie, nie do was
Was wszystkich kocham całym serduszkiem ~3~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top