ғ ᴏ ᴜ ʀ
Hwang wyszedł ze szkoły, uśmiechnął się na samą myśl o końcu dzisiejszych lekcji. Nie chcąc jednak jeszcze wracać do domu poszedł do parku, jednocześnie chcąc skorzystać z ostatnich dni lata. Pogoda była bardzo słoneczna i ciepła. Nie było po niej widać żadnych oznak tak nie lubianej przez niektórych pory roku, jaką była jesień.
Brunet usiadł na jednej, jak najbardziej oddalonej od ludzi ławce i wyjął swój szkicownik z zamiarem narysowania jakichś darów pozostawionych przez matkę naturę.
Jednak zanim zdążył przyłożyć ołówek do papieru, kawałek dalej dostrzegł szatyna, który jak zwykle czytał jakąś książkę. Hyunjin bez zastanowienia zaczął rysować chłopaka, a jego wcześniejsze plany zdążyły już pójść w niepamięć.
Skupiony na szkicowaniu szatyna nawet nie zauważył, że młodszy zaczął się rozglądać najwyraźniej czując na sobie czyiś wzrok. Hyunjin po raz kolejny podniósł wzrok z nad szkicownika chcąc spojrzeć na szatyna, jednak kiedy to zrobił od razu tego pożałował. Ujrzał bowiem dwa śliczne, świecące ślepia wpatrujące się prosto w niego. Hwang zestresował się, miał ochotę po prostu zapaść się pod ziemię i zniknąć. Czuł jednocześnie zażenowanie. Nie spodziewał się, że chłopak go przyłapie. Jedyny fakt, który go pocieszał to ten, że nie wiedział o tym, że go rysował i to nie pierwszy raz.
Hyunjin nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji bez szwanku i całkowitego odkrycia co tak naprawdę robił, wstał z ławki i pośpiesznie wyszedł z parku. Pewnie zwrócił jeszcze większą uwagę szatyna i chłopak mógł zacząć podejrzewać go o stalking czy coś, ale Hyunjin w tym momencie się tym nie przejmował. Nie przyjmował nawet do wiadomości, że trochę się zdradził.
Teraz chciał jak najszybciej dotrzeć do domu. Nie ważne, co pomyślał sobie o nim chłopak. Teraz nie miało to żadnego znaczenia.
...
Hyunjin położył się na łóżku, gotowy do spania. Jednak nie miał zamiaru spać. Wziął do ręki szkicownik i ołówek. Otworzył na czystej stronie i wzorując się poprzednimi rysunkami naszkicował szatyna, jak do portretu.
Dokładny kształt twarzy, każdy kosmyk opadający na jego czoło, idealne usta, które miał ochotę posmakować po prostu o nich myśląc i te piękne, lśniące oczy, które od razu pokochał. Były tak piękne, tak bardzo oczarowały Hyunjina. Nie mógł uciec myślami od momentu, w którym chłopak na niego spojrzał. Jego wyraz twarzy był zszokowany, a jego oczy mówiły, że chce dowiedzieć się o co chodzi i dlaczego Hwang na niego spoglądał. Właśnie takiego szatyna ujął w swoim szkicowniku starszy.
Momentami rysunek wydawał się jak prawdziwy, czarno-biały, ale tak realistyczny. Jakby ktoś uwięził chłopaka na kartce papieru.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top