Epilog
„Ptak, który uzmysłowi sobie, że on i klatka to nie to samo, jest już wolny"*
Scena była miejscem gdzie Harry czuł się najlepiej, pomijając ciepłe ramiona Louisa, które były dla niego jak dom. Rozglądał się dookoła obserwując roześmiane twarze zgromadzonych fanów, w pierwszym rzędzie dostrzegł Gemmę z Niallem i małego Leo, obok nich stał tata ze swoją żoną, Jay z rodziną, a za kulisami w cieniu z całym wsparciem i miłością był Louis.
Czuł wokół siebie tyle ciepła i dobra, to szokowało go i wzbudzało w nim poczucie dumy. Dawniej stojąc w tym samym miejscu był zagubiony, starał się udawać silnego i pewnego siebie, ale sam przed sobą mógł przyznać, że był cieniem samego siebie, żałosnym aktorem odgrywającym najważniejszą rolę w swoim życiu – odegranie postaci szczęśliwego człowieka. Teraz był sobą, Harrym Stylesem, który upadł tak wiele razy, dosięgnął dna i nikomu nie życzyłby tego wszystkiego, ale przetrwał i każdego dnia stawał się silniejszym człowiekiem. Kiedyś nie potrafiłby odkryć się przed obcymi ludźmi, przyznać do wszystkich popełnionych błędów, opowiedzieć o bólu jaki sam sobie zadał, ale najwidoczniej musiało minąć trochę czasu, musiał przejść przemianę, a co najważniejsze musiał spotkać na swojej drodze kogoś kto otworzyłby mu oczu na życie.
Uśmiechnął się widząc, jak fani z ekscytacją wpatrują się w jego twarz. To był specjalny koncert, tak naprawdę coś zupełnie spontanicznego. Już jakiś czas temu wybadał z Louisem okoliczne puby, sprawdził jacy ludzie tam przychodzą i wybrał jeden z nich, urocze, spokojne miejsce, trochę dla odludków poszukujących spokoju i odosobnienia. Podobało mu się tutaj i wcale nie dlatego, że to miejsce nie tętniło życiem, kiedy wszedł tutaj po raz pierwszy, ciągnąc za sobą Louisa poczuł się jak zupełnie zwyczajny chłopak. Miał świadomość, że mógłby zaszyć się gdzieś w kącie z szatynem u boku, wyjąć książkę lub swój notes i być sobą, prawdziwym sobą. Dlatego postanowił, że spontaniczny koncert zagra właśnie tutaj i ci przypadkowi ludzie usłyszą nowe piosenki jako pierwsi. Oczywiście kiedy tylko zaczął, ktoś musiał dać znać fanom o tym wydarzeniu i teraz było tutaj troszkę więcej osób, ale nadal to miejsce tętniło spokojem i pachniało jesienią, tak przynajmniej odczuwał to on.
Wiedział, że to już czas na zagranie ostatniej piosenki, koncert zbliżał się do końca i już niedługo, kiedy zabrzmią ostatnie dźwięki ta przyciemniona sala rozświetlana tylko małymi lampkami przy stolikach stanie się ponownie jasna i ta intymność, którą starał się stworzyć zniknie, kryjąc się w zakamarkach i kątach sali. Usiadł i poprawił mikrofon, przebiegając palcami po strunach. Zatrzymał się na moment zastanawiając co kryją serca tych wszystkich osób, które dziś się tu zgromadziły, jakie historie mogłyby opowiedzieć te przypadkowe osoby, gdyby tylko ktoś chciał ich posłuchać. Spojrzał krótko na Louisa, który obserwował uważnie jego twarz, zawsze taki przejęty i troskliwy, pełen uczuć, które można było dostrzec w jego oczach. Płyta miała mieć swoją premierę jutro, w zasadzie za kilka godzin, ale teraz był odpowiedni moment by Lou zobaczył okładkę. Skinął lekko głową i jego nowa manager, stojąca za kulisami podeszła do szatyna podając mu coś.
- Przed nami jeszcze ostatnia piosenka, ale zdecydowanie nie najmniej ważna, właściwie to jest najważniejsza z całej płyty. Cieszę się, że postanowiliście spędzić ze mną ten wieczór, to miłe z waszej strony, bo przecież mogliście robić ciekawsze rzeczy niż słuchać mojego głosu. Mam nadzieję, że nie żałujecie, że spodobał wam się choć jeden utwór. Śpiewanie dla was było przyjemnością, a jutro kiedy pojawi się nowa płyta i może przypadkiem zauważycie ją na wystawie w sklepie muzycznym, zdziwicie się dlaczego okładka wygląda w ten sposób, dlaczego jest błękitna niczym niebo o poranku i skąd wzięła się ta klatka. Muszę to wyjaśnić w kilku słowach, mam nadzieję, że wybaczycie mi to przeciąganie. Czasami w naszym życiu pojawiają się demony, to mogą być uzależnienia, ludzie którzy są dookoła nas, albo ci którzy powinni być obok, ale nagle zniknęli bez słowa, to może być samotność, lęk, pustka, demonów jest tyle ilu ludzi na świecie, każdego z nas może dopaść zupełnie inny. I demony w naszym życiu zajmują się jedną rzeczą, tworzą klatki, konstruują je dokładnie każdego dnia, sprawiają, że te metalowe pręty stają się coraz mocniejsze, nie do zniszczenia, a my zostajemy uwięzieni, stajemy się niewolnikami, nie potrafimy się uwolnić, jesteśmy zamknięci, samotni, zdani tylko na siebie i czasami pozostajemy w tych klatkach przez całe życie, zamknięci na świat, niezainteresowani, bojący się marzyć, pragnąć. Przyzwyczajamy się do takiego funkcjonowania i klatka staje się codziennością, staje się tylko naszą klatką. Jednak czasami nagle coś dociera do naszych uszu, jakiś piękny dźwięk za którym stoi ktoś równie piękny i wyjątkowy. Nagle zza naszej klatki widzimy kogoś, widzimy jakiegoś słowika, który zaprasza nas do wolności, do życia w szczęściu i spokoju, do prawdziwego życia, a nie egzystencji. I nie wiemy co zrobić, nie wiemy jak otworzyć klatkę, by wydostać się, ale wystarczy tylko pozwolić sobie pomóc, wsłuchać się w śpiew tego ptaka, który pojawił się przed naszą klatką tylko dla nas. Kiedy już wejdziecie do sklepu i weźmiecie płytę do ręki, obróćcie ją, a z drugiej strony na tym pięknym błękitnym niebie, które zapowiada nowy dzień, kolejny poranek, dostrzeżecie go, zobaczycie Słowika, zobaczycie wolność. I jestem ostatnią osobą, która może udzielać dobrych rad, ale tym razem pozwolę sobie zaryzykować i coś powiem, kiedy jesteśmy w klatce świat jest tylko czarny, ma jedną barwę, ale jest okropnie głośny, przytłaczający swoim hałasem i wydaje się nam, że nie mamy żadnych szans by uciec, ale głęboko w to wierzę, że obok zawsze jest jakiś Słowik, który samą swoją obecnością zachęci nas do walki o wolność, a jego śpiew dotrze do nas zagłuszając każdy nieprzyjemny dźwięk tego świata. Ta płyta nie jest wołaniem o wolność, jest dowodem na to, że każdy z nas może być wolny. I to nie ja jestem Słowikiem, chociaż może dla kogoś kiedyś stanę się właśnie nim. Dziękuję – ukłonił się już teraz, bo wiedział, że później nie będzie już na to czasu.
Nie mogę spać tej nocy
Rozbudzony i tak zmieszany
Wszystko jest w porządku
Ale jestem posiniaczony
Potrzebuję głosu do naśladowania
Potrzebuję światła, które zaprowadzi mnie do domu
Tak jakby potrzebuję bohatera, czy to ty?
Szczegóły przysłaniają mi istotę rzeczy
Twoja melodia naprawdę mogłaby mi się przydać
Kochanie, jestem trochę ślepy
To chyba czas, abyś mnie znalazł
Nie mógł się powstrzymać przed spojrzeniem na Lou, miał świadomość tego, że odkrył całą swoją duszę, ale nigdy nie czuł się Słowikiem Louisa, zawsze wydawało mu się, że mężczyzna jest właśnie kimś takim, że to Lou jest pięknym Słowikiem, który obudził go do życia. Zobaczył, jak szatyn ociera łzy ze swoich policzków, uśmiechając się delikatnie, tak jak zawsze gdy budził się wcześnie rano, a jego oczy wpatrzone w Harry'ego były porankiem, były nowym dniem, były życiem.
Czy mógłbyś być moim Słowikiem?
Zaśpiewaj dla mnie, wiem, że tam jesteś
Mógłbyś być moim zdrowym rozsądkiem
Przynieś mi pokój, śpiewaj mi do snu
Powiedz, że będziesz moim słowikiem
Niech ktoś coś do mnie powie
Bo czuję się tutaj jak w piekle
Potrzebuję twojej odpowiedzi, jestem przytłoczony
Uśmiechnął się radośnie do swojej rodziny, nigdy nie myślał, że będzie ich wszystkich miał, przecież pożegnał się z nimi tego dnia, gdy siedział samotnie w sypialni żegnając się z życiem i bólem. Teraz miał jeszcze rodzinę Louisa, miał Jay która traktowała go jak syna i dawała mu tyle miłości, wywołując tym zabawną i uroczą zazdrość u Lou. I może kiedyś jego mama postanowi zjawić się w jego życiu i porozmawiają tak naprawdę jak jeszcze nigdy i wybaczą sobie te wszystkie kłamstwa.
Potrzebuję głosu do naśladowania
Potrzebuje światła, które zaprowadzi mnie do domu
Potrzebuję gwiazdy, by za nią podążać, sam nie wiem
Nigdy nie patrzę na las, jak na pojedyncze drzewa
Twoja melodia naprawdę mogłaby mi się przydać
Kochanie, jestem trochę ślepy
To chyba czas, abyś mnie znalazł
Czy mógłbyś być moim Słowikiem?
Zaśpiewaj dla mnie, wiem, że tam jesteś
Mógłbyś być moim zdrowym rozsądkiem
Przynieś mi pokój, śpiewaj mi do snu
Powiedz, że będziesz moim Słowikiem
Jeszcze śpiewając podniósł się z krzesła i powoli zaczął kierować się w stronę kulis, gdzie stał Louis, ściskający w swoich dłoniach płytę z tak wymowną dla nich okładką, która mówiła o nich więcej niż wszystkie słowa, które mógłby wypowiedzieć w wywiadach.
Nie wiem co bym bez ciebie zrobił
Twoje słowa jak szept przychodzą
Tak długo jak jesteś ze mną tej nocy, jest dobrze
Czy będziesz moim Słowikiem?
Czuję twoją bliskość, wiem, że jesteś tam
Oh, Słowiku
Zaśpiewaj dla mnie, wiem, że tam jesteś
Bo jesteś moim zdrowym rozsądkiem
Przynosisz mi pokój, śpiewasz mi do snu
Powiedz, że będziesz moim Słowikiem*
Odłożył na bok gitarę, wpatrując się w Louisa, który rozłożył swoje ramiona, zapraszając go do mocnego uścisku. Wtulił się w niego całym swoim ciałem, znikając w ramionach, które były dla niego jak dom, były wszystkim co sprawiało, że czuł szczęście. I teraz miał pewność, że wszystkie klatki w których był zamknięty zniknęły i chociaż wiedział, że nadejdą zarówno dobre jak i złe dni, to poradzi sobie, oni sobie poradzą, ponieważ mają siebie.
To były tak proste słowa... ale, cóż jedne z tych najprawdziwszych na świecie i Harry głęboko wierzył w ich moc, a kiedy tej nocy Lou wyszeptał mu do ucha oczywiście, że będę twoim Słowikiem, zdał sobie sprawę, że jeżeli będzie mógł słuchać tego głosu do końca swojego życia, złe dni nie nadejdą.
*Saeb Tabrizi
**Demi Lovato - Nightingale
Od Autora: Pierwszy raz napiszę do was kilka słów. Naprawdę trudno mi uwierzyć, że to już koniec, chyba mocno zżyłam się z tym udręczonym Harrym i tak ciepłym i wspierającym Louisem. Chciałabym podziękować każdej osobie, która przeczytała to opowiadanie, zostawiła po sobie jakiś znak, czy też zniknęła bez słowa. Dziękuję za każdy komentarz, za każde pytanie dotyczące tej historii, za każdą wrażliwą duszę, która dostrzegła w tej opowieści jakiś potencjał i wartość. Dziękuję za to, że byliście i przeżywaliście losy Harry'ego i Lou razem ze mną.
Na koniec wam wszystkim, którzy poświęcaliście swój czas na czytanie tego opowiadania, życzę znalezienia takiego Słowika, który da wam pełną wolność i prawdziwe szczęście, bo tak naprawdę każdy jest zamknięty w jakiejś klatce i czeka na uwolnienie. Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top