Prolog
Słonecznik o imieniu Nick
Kiedy przychodził ciepły lipiec, słońce górowało na niebie, a temperatura nie spadała poniżej dwudziestu pięciu stopni, razem z moim bratem chodziłem na długie spacery. Mieszkanie na wsi miało swoje zalety, między innymi ciszę i czyste powietrze. Rzadko zdarzało się, by między polami kukurydzy przejeżdżał jakiś samochód.
Mój starszy brat zawsze brał mnie na barana i niósł aż do domu swojego najlepszego przyjaciela Artura. Tuż za jego domem znajdował się usłany słonecznikami ogród. To było jedno z moich najpiękniejszych wspomnień – ja biegający wśród tych wysokich kwiatów, bawiący się z dwójką dorosłych mężczyzn.
Bartek zastępował mi ojca, którego nigdy nie miałem. Mieliśmy wspólną mamę, ale jego tata zginął, gdy ten miał dwanaście lat, a mój „tata" tylko mnie spłodził. Uciekł, gdy dowiedział się o ciąży matki. Dlatego też piętnastoletni wówczas Bartek zajmował się mną, chodził na spacery i zabierał do przyjaciół, gdy mama nie miała czasu mnie pilnować.
Wtedy nie wiedziałem, jak wiele wysiłku i wyrzeczeń musiało go to kosztować. Dzieci w przedszkolu opowiadały, że ich starsze rodzeństwo nie chce się z nimi bawić, a mój brat odprowadzał i zabierał mnie ze szkoły, cały czas zwracał na mnie uwagę, przypominał o głupim piciu wody, a kiedy byłem głodny, robił mi kanapki.
Miałem najlepszego brata na całym świecie.
Dom Artura znajdował się około trzech kilometrów od naszego, a prowadziła do niego sucha, piaszczysta droga, po której bardzo nie lubiłem chodzić. Wskakiwałem wówczas Bartkowi na plecy i ten niósł mnie pod samą furtkę. Nie mogłem wyobrazić sobie lepszej zabawy niż gra w chowanego pośród kwitnących w słońcu słoneczników.
Pewnego razu to Artur wziął mnie na ramiona i zaniósł do najwyżej rosnącego słonecznika.
— A ten — powiedział — będzie się nazywał Nick, tak jak ten, który skrył się pod nim, by nikt go nie znalazł.
Było to ostatnie lato, gdy widziałem Artura. Obaj chłopcy wyjechali, a ja zostałem sam.
Niedługo potem okazało się, że zostałem sam na zawsze, bo już nigdy nie zobaczę Bartka.
Mam cichą nadzieję, że ta historia przypadnie do gustu osobom lubiącym gejowskie romanse. Dawno nie pisałam nic w tej tematyce, więc stwierdziłam, że nadszedł czas na powrót do czegoś, w czym byłam kiedyś dobra.
Trzymajcie kciuki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top