" Wystarczyła rozmowa"
Drake ( obiecałam rozdziały z jego perspektywy)
- Gdzie idziesz? - pyta Vivi podczas czesania warkocza Raelyn.
- Muszę pogadać z naszą skłóconą parką. - zakładam kurtkę i sięgam po kask.
- Tatusiu! - podbiega do mnie czteroletnia Noelle. - Mogę jechać z tobą? - wzdycham. A miałem ochotę wziąć motocykl. Nie potrafię odmawiać swoim księżniczkom.
- Jasne, skarbie - odkładam kask. - Tylko ubierz jakąś bluzę.
- Dobrze. - z dziecięcym chichotem biegnie do swojego pokoju, a ja siadam na fotelu i wpatruję się w moją seksowną żonę. Jeszcze kilka lat temu nie wiedziałem, że będę miał takie cudowne życie. Żona i dwie córki. To takie nierealne.
- Tato - zagaduje Lyn. - Kupisz nam pieska?
- Nie - odpowiadam po raz setny.
- Dlaczego?
- Nienawidzę psów.
- To kota - robi minę zbitego psa. Kręcę przecząco głową. - Tatusiu, proszę. Mama się zgodziła.
- Mogę ci kupić chomika. Nazwiemy go Norman.
- Ale ja chcę pieska.
- Nie marudź. I tak już masz wszystko, co chcesz. - wstaję z fotela, gdy wraca Noelle. Zaczynam się śmiać, gdy widzę jak się ubrała. - Skarbie, ubrałaś bluzkę tył na przód.
- Nie prawda - oburza się. - dziadek dziadek Will powiedział, że taka jest moda. - nie będę się spierał, bo wiem, że nie wygram. Te małe kobietki robią ze mną, co tylko chcą, a ojciec z dziadkiem mają z tego niezłą bekę. Dziadek dziadek Will, jak to określa Noelle to zwykły klaun, który za bardzo rozpieszcza mi dzieci.
- Jak chcesz - podchodzę do Vivian i całuję ją w czoło, a potem spoglądam na Lyn. - Pilnuj mamy i swojego brata.
- Dobrze - przytula się do zaokrąglonego brzucha mojej rudowłosej piękności, a ja biorę Noelle na ręce i wychodzę z domu.
- Tatuś - zagaduje. - Będziesz moim kucykiem?
- Jasne, dwoma od razu.
- TAK! - piszczy i wierci się w moim ramionach. - Chce iść! - puszczam ją i chwytam jej drobną dłoń. - A wiesz, że w przedszkolu uczyliśmy się grać na tamburynie? - pyta podekscytowana. Zacznijmy od tego, z czego to dziecko się nie cieszy.
- Tak? I jak ci szło?
- Źle - stwierdza. - Głupie grające kółko. Kupisz mi gitarę?
- Co? - zaczynam się śmiać. Litości. Ja nie nadążam za własnymi dziećmi.
- Gitarę. Taką grającą. Dyń dyń dyń pach! - otwieram samochód i zapinam szatynkę w foteliku. - To kupisz? Będę grać!
- Zastanowię się. - zamykam drzwi i zajmuję miejsce kierowcy.
- Zawsze tak mówisz, a potem zapominasz - oburza się. - Ja chce poznać odpowiedź. Teraz.
- Pogadam o tym z mamusią. - zbywam ją. Moje dzieci to krwiożercze pijawki. Znalazły sobie idealnego sponsora. Przecież tata im niczego nie odmówi. A jak odmówi, to dziadek dziadek kupi. Pieprzony konfident.
****
- Dziadziuś! - Noelle wskakuje na ramiona do ojca.
- Gdzie Delia? - pytam.
- Na górze w swoim pokoju. Nico w ogrodzie.
- Zajmij się nią - wskazuję na Noelle. - Ja porozmawiam z nasza skłóconą parką. Zawołaj Nico.
- Może ty im przemówisz do rozsądku. - wchodzę do górę i bez pukania wchodzę do pokoju Delii.
- CO TY KURWA ODWALASZ? - krzyczę. - Nie możesz po prostu z nim porozmawiać?
- Nie wtrącaj się, Drake.
- Delia jesteś moją siostrą i nie chcę widzieć, jak cierpisz.
- Od kiedy? Jakoś wcześniej miałeś mnie totalnie w dupie.
- Teraz wiem, co znaczy rodzina. - stwierdzam, a w tym samym czasie w pokoju pojawia się Nico. Idealnie. - Właź - warczę na niego, a potem zamykam drzwi na klucz i opieram się o nie. Nikt stąd nie wyjdzie. - A teraz słucham.
- Pieprz się, Drake - mówi Delia.
- Ty musiałabyś pieprzyć się z Nico. Może ci przejdzie. Ludzie, jesteście małżeństwem od dwunastu lat! Nie możecie się dogadać?
- Próbuję - mówi Nico. - Ona nie chce mnie słuchać.
- Dlaczego?
- Bo ta pieprzona świnia zapomniała o swojej rodzinie. Nie dał mi żadnego wsparcia po stracie dziecka.
- Delia - wzdycha. - Przepraszam. Pogubiłem się.
- ZAPOMNIAŁEŚ O THEO! Mniejsza ze mną, ale Theo jest twoim synem i zasługuje na twoją uwagę.
- Wiem, że zawaliłem. Po prostu nie mogę pogodzić się z myślą, że nasz drugi syn nie zobaczy świata. Myślisz, że tylko ty cierpisz?
- Zacząłeś pić!
- Żeby zapomnieć o tej pieprzonej pustce. To nie znaczy, że cię nie kocham! Kocham cię cholernie i nie chcę, żeby nasze małżeństwo się rozpadło. Zawaliłem! Jestem pieprzonym sukinsynem, ale mam dość tej kłótni. Delia dajmy sobie jeszcze jedną szansę. Chodźmy na terapię. Bądźmy znów rodziną.
- Przestań pić! Wróć do pracy! Ogarnij dupę! Niech powróci mój Nico. Ten radosny i optymistyczny. Mój Nico, którego kocham. - wtula się w blondyna, a we mnie się aż gotuje. Jakby nie mogli tak od razu. Moja siostra to pieprzona histeryczka. Wystarczyła rozmowa. Ja pieprze. Gdyby nie upartość mojej siostry, nie byłoby tego całego dramatu.
- Alleluja - wypowiadam. - Nie mogliście tak od razu?
- Nie chciała mnie słuchać.- odpowiada Nico i całuje żonę w czoło.
- Teraz seks na zgodę i git. - mówię i zostawiam ich samym w pokoju.
- Siemka wujek - napotykam na korytarzu Theo. - Rodzice już się nie kłócą?
- Nie, ale lepiej nie wchodź do ich pokoju.
- Dlaczego?
- Lepiej, żebyś nie widział. Chodź pogramy w monopol.
- Znów przegrasz - śmieje się i schodzi na dół.
- Nie! Tym razem nie zbankrutuję. Założymy się?
- Jak przegrasz zabierasz mnie do Disneylandu. - o fuck. No to mam mocną motywację na wygraną.
- Dobra. - zgadzam się, bo nie chcę wyjść na cipę. Młody potrafi się targować.
-----
Hej misie ❤️
Chyba napiszę jeszcze jeden 😂😂
Chcecie z perspektywy Cody'ego,czy Elijaha?
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top