" To ty...dziewczyna z pociągu"
Niespodzianka ❤️
Liam wpadł w szał tańca podczas imprezy. Ja tak naprawdę jestem już padnięta. To był bardzo intensywny dzień i jeśli mam być szczera wolę już jutro wrócić do domu. Nie wytrzymam do końca tego festynu. Jesteśmy tutaj trzeci dzień i już nie jara mnie spanie na sianie. Podchodzę do stoiska z czekoladami. Miałam nie jeść! Darcy, trzymaj się swojego postanowienia. Tylko budyń. Nic więcej.
- Co podać, panienko? - pyta sprzedawca z miłym uśmiechem.
- Białą czekoladę z orzechami – trudno. Moja dieta idzie do śmietnika. Kocham słodycze. Wiem, że będę żałować tej decyzji, ale dopiero po zjedzeniu. Mój żołądek za to będzie zadowolony.
- Proszę bardzo. Dwa dolary. - podaję mu pieniądze i odbieram swój smakołyk. Zjem w spokoju w parku. Jeszcze nie zapadł zmierzch, dlatego wyprawa do mojego miejsca jest bezpieczna. Napiszę później esemesa do Liama, gdzie jestem. W połowie drogi nie wytrzymuję i otwieram starannie zapakowaną czekoladę. Muszę zjeść chociaż jedną kostkę, teraz. Popełniam wielki błąd. Wzdycham. Te słodycze znów mnie doprowadzą do ruiny. Zwłaszcza moje ciało. Przez dwa lata walczyłam o zgrabną sylwetkę. Chodziłam do dietetyka i na siłownię. Udało mi się osiągnąć swój cel, a teraz znów ulegam moim przyjemnością. Cholera. Trudno! Chcę czekoladę. Idę przed siebie i jednocześnie rozpakowuję smakołyk, gdy nagle wylatuje mi z rąk, a ja ląduję na ziemi. - Kurwa.
- Przepraszam – mówi jakiś facet, podnoszę na niego wzrok i nie wierzę własnym oczom. - Nic ci nie jest? Oprócz tego, że twoja czekolada już do niczego się nie nadaje. Chyba, że lubisz ziemię. - wyciąga do mnie dłoń i pomaga mi wstać. Jego zielone oczy są jeszcze bardziej urocze niż dołeczki w policzkach. Odwracam spojrzenie i strzepuję ze spódniczki paprochy.
- W sumie spadłeś mi z nieba. Biłam się z myślami, czy zjeść czekoladę, czy nie. Los jednak nie chce, żebym jadła słodycze.
- To ty – przygląda mi się intensywnie. - Dziewczyna z pociągu.
- To ty – naśladuję jego ton. - Chłopak z pociągu. Pieprzony dupek.
- Rozkapryszona księżniczka – uśmiecha się, a na policzkach pojawiają się te cudowne dołeczki. - Na pewno nic ci nie jest?
- W porządku.
- Jeszcze raz przepraszam za czekoladę. Mógłbym ci ją odkupić, ale chyba nie chcesz narażać się losowi.
- O nie! Może być zdradziecką świnią. - prycham. - Tak w ogóle to jestem Darcy.
- Cody – podajemy sobie dłonie.
- Dzisiaj nie jesteś dupkiem – stwierdzam i siadam na ławce obok. Spogląda w niebo i wzdycha.
- Nigdy nim nie jestem. Po prostu chciałem usiąść, a ty zachowałaś się niefajnie.
- Przepraszam za to. Miałam gorszy dzień.
- Spoko. Jestem przyzwyczajony do takich zachowań. Ile masz lat?
- Osiemnaście, a ty?
- Dwadzieścia. - znów się do siebie uśmiechamy. - Twój chłopak nie będzie się o ciebie martwił? Jest już późno i zaczyna się ściemniać.
- Liam nie jest moim chłopakiem. Przyjaźnię się z nim od przedszkola.
- Wyglądał na zazdrosnego. - przysiada obok mnie. Ale od niego zajebiście pachnie. Ma cudowne perfumy. Można się od nich uzależnić. Nagle z mojej torebki rozlega się dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgam po telefon i spoglądam na wyświetlacz.
Elijah: Jak tam, piękna?
Darcy: Napiszę później :) Jestem troszkę zajęta!
Elijah: Baw się dobrze :)
Chowam telefon i spoglądam na Codyego, który jest pogrążony w myślach.
- Bierzesz udział w festynie? - zagaduje.
- Tak, to mój test. Muszę się opierać słodyczom.
- Dlaczego? - spogląda na mnie i starannie lustruje moje ciało. - Przecież jesteś chudziutka.
- Nie powiedziałbyś tak, kilka lat temu. Miałam fałdki na brzuchu i brzydkie uda.
- Dlaczego kobiety zawsze widzą w sobie same brzydkie rzeczy? Życie byłoby łatwiejsze, gdyby wszyscy akceptowali siebie. Takie podziały na grupy są męczące.
- Nie rozumiem, dlaczego myślałam, że jesteś facetem typu bad boy. - zaczyna się śmiać.
- Coś tam mam z niegrzecznego chłopca, ale nie mam zamiaru jego udawać. Jestem zawsze stuprocentowym sobą i żyje mi się zajebiście.
- Co sobie o mnie pomyślałeś, wtedy w pociągu?
- Że jesteś zwykłą dziwką. Wybacz, ale tak się zachowywałaś.
- W porządku – uśmiecham się. - Wiem, że to ja byłam chamska.
- Teraz zmieniłem zdanie. - wstaje z ławki. - Miło się rozmawiało, ale muszę już iść. Miłej zabawy na festynie.
- Pa – macha do mnie, a potem odchodzi. Wow. Rzeczywiście zachowałam się jak suka i dziwka. Jego słowa w ogóle mnie nie uraziły, co jest naprawdę dziwne. Ja zresztą też go źle oceniłam. Wstaję z ławki i podnoszę z ziemi czekoladę. Spoglądam na nią ostatni raz, a potem wyrzucam ją do kosza. Nie zjem jej! Z uśmiechem na ustach wracam na festyn. Nagle zaczyna dzwonić moja komórka. To Drake. Czego on ode mnie chce?
- Czego chcesz wrzodzie na tyłku? - pytam.
- Nie mogę zapytać, jak leci?
- Nigdy nie dzwonisz do mnie bezinteresownie.
- Chodzi o Delię i Nico – wzdycha. - Mimo że Delia mnie strasznie wkurwia to jest moją siostrą i nie mogę patrzeć, jak cierpi.
- Wow! Zapiszę to w kalendarzu. Słynny Drake Collins interesuje się czymś innym poza sobą.
- Ha ha bardzo śmieszne – mówi sarkastycznie. - Myślisz, że Nico zmądrzeje jak mu przypierdolę?
- To z pewnością, ale ja odnoszę wrażenie, że on cierpi po stracie dziecka tak samo jak Delia, tylko on się pogubił. Nie jest tak silny psychicznie jak Delia i nie radzi sobie z tym żalem. Powinni sobie to wyjaśnić.
- Masz rację. Porozmawiam z nimi. Może coś wskóram.
- Informuj mnie na bieżąco.
- Jasne. Cześć. - chowam telefon do torebki i wchodzę na teren festynu. No to teraz czas znaleźć Liama.
-----
Hej misie ❤️
Coś mam dzisiaj wenę na pisanie właśnie tej części 😘😘
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top