" Spór samców Alfa''
- Odszczekaj to mały gnojku! - grozi dziadek Will i spogląda z niezadowoleniem na Doriana, który wygląda na całkiem zadowolonego z siebie. Oho.. Zaczynamy spór naszych samców Alfa...
- Nie mam zamiaru - odpowiada.
- Zaraz cię kopnę i polecisz na Marsa! Tam cię zgwałci jakaś kosmitka!
- Tato - wtrąca tata i spogląda na dziadka znacząco.
- Twój syn mnie obraża! Powiedział, że mam w majtkach tyle ile pieprzony Ken! - zaczynam się śmiać i przybijam z Dorianem piątkę.
- Przecież Ken tam nie ma nic - śmieję się.
- NO WŁAŚNIE! - krzyczy. - A ja TAK! Mały skurczybyku, odwołaj te słowa, bo skończą się prezenty!
- Już dostałem co chciałem - odpowiada i unosi prowokacyjnie brwi. Opiera się plecami o blat kuchennej wyspy z łokciami na jej blacie. - Mówię samą prawdę.
- Za kłamstwo idzie się do piekła.
- Aaa - nabija się. - Szatanie nie każ mnie! Mówiłem prawdę.
- A szatan na to - dopowiadam. - Jesteś ułaskawiony, zostaniesz zbawiony.
- WY - robi przerwę. - MAŁE! - wskazuje na nas palcem. - PODSTĘPNE PIJAWKI! - zaciska szczękę. - wasz dziadek czuje się urażony.
- Taa, a pieniądze rosną na drzewach - nabija się Dorian. - Dziadziusiu pogódź się z faktem, że z wiekiem twój testosteron zniknie. Jak już nie zanikł!
- Skąd ty znasz takie słowa? - pyta tata.
- Ze szkoły? - pyta z sarkazmem. - To wy mnie zmuszacie, żebym uczęszczał tam pięć dni w tygodniu i się czegoś uczuł. Jak widać! Coś umiem!
- Szkoda, że nie z fizyki.
- Jeszcze jedno słowa, a strzelę focha jak dziadek. - kręci głową.
- Będzie święty spokój - mówi mama z rozbawieniem.
- WIEM! - krzyczy dziadek. - Poddam cię torturom mały kmiocie! Nie puszczę cię, dopóki nie przyznasz, że William Collins ma się czym pochwalić.
- Samochodem na pewno. Takie bryczki kupują sobie panowie, którzy już nie czerpią radości i przyjemności z seksu. - uśmiecha się perfidnie. - Dziadku musisz pogodzić się z faktem, że już młody nie jesteś, a sprzęt już dawno stracił datę ważności.
- A co ja KONSERWA?
- Śledź, jak się zepsuje to nawet się nie zbliżysz bo śmierdzi i robi się taki gąbczasty. - nie mogę. Zaraz umrę ze śmiechu. Kładę głowę na stolik i zaczynam się chichrać.
- Ja nie mam śledzia! Ja mam boa! - oburza się.
- Ledwie żmijkę.
- Ja go zaraz zabiję! Rozszarpię na strzępy! - zaczyna przechadzać się w tę i z powrotem.
- Nic mi nie zrobisz - odpowiada pewnie. - Nie masz już siły.
- Chcesz się przekonać? Stracisz wszystkie zęby!
- Ty je już dawno straciłeś!
- NIE EEE! Wychodzę z tego domu rozpusty! - tupie nogą i spogląda na Doriana. - Zapomnij, że miałeś dziadka.
- Ok - uśmiecha się. - Przyjdziesz jak będziesz chciał ubić interes.
- Jaki interes? - pyta tata.
- Żaden - dziadek niemal wybiega z kuchni, a wszystkie spojrzenia kierują się na wyluzowanego Doriana.
- No co? Tajemnica zawodowa - wstaje ze stołka.
- Dorian - mówi poważnie tata. - Mów!
- Jezu.. Dziadek mnie zabije. Kupiłem mu gazetę Playboya, bo jemu nie wypada...
- Nie wierzę. - tata chwyta się za głowę. - Stary pierdziel, zwariował.
- Niezłe laski w tej gazecie - stwierdza Dorian, a rodzice spoglądają na niego z politowaniem. - No chyba nie myśleliście, że kupię taką gazetkę i jej nie przejrzę Gorące dupy.
- Już nic więcej nie mów. - stwierdza mama. - Nie chcę już więcej wiedzieć.
- To po co się pytacie?
- Idź do pokoju, albo coś - wtrąca tata. Dorian wzrusza ramionami i wychodzi z kuchni. - Wychowaliśmy potwory. - odchrząkam. - No tak.. wychowaliśmy potwory. - śmieje się.
- Zapomniałem telefonu! - mówi dziadek i wchodzi do kuchni. - Uf! Nie ma tego małego gnoma. - zabiera z szafki swoją komórkę. - Ale wiecie co? - szepcze. - On kłamie! - spogląda w kierunku swojego krocza. Litości! Moja rodzina jest naprawdę jedyna w swoim rodzaju. - Lalka Ken może mi pozazdrościć.
- Tato dość. Wystarczy, że każesz mojemu dziecku kupować gazetki pornograficzne!
- WYGADAŁ SIĘ?
- Taaa
- No i? - wzrusza ramionami. - Lubimy sobie z babcią popatrzeć na te młode ciałka.
- Mama też?
- No, a co ty myślałeś? Że podcieram się tym w kiblu?
- To dlaczego Dorian ma ci je kupować?
- Bo dziwnie na mnie sprzedawczyni patrzy, jak kasuje tą gazetę.
- Zniknij mi z oczu!
- Abby weź mu cofnij szlaban na seks, czy coś, bo strasznie zrzędzi.
- Wynocha!
- No już - śmieje się i unosi ręce w geście poddania.- Żegnam. - wychodzi.
- Darcy, pójdziesz do sklepu? Skończyło się mleko.
- Muszę?
- Bez mleka nie ma budyniu.
- Idę! Tylko się przebiorę.
- Przecież wyglądasz normalnie. To tylko supermarket. - dziwi się tata.
- Mam plamę na bluzce - wskazuję na brudne miejsce. - Wyglądam jak jakiś dziwak.
- Normalna nigdy nie byłaś - śmieje się i obrywa od mamy ścierką. - No co? Prawda to podstawa.
- Zostawiam to bez komentarza - zostawiam ich w kuchni i idę do swojego pokoju, aby zmienić bluzkę. Najchętniej w ogóle nie wchodziłabym dzisiaj z domu, bo jest straszny upał, ale mleko to podstawa każdej diety.
------
Hej misie ❤️
Niespodzianka 😂😂
Will jak zwykle w swoim żywiole 😂😂
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top