"Dom wariatów"
Dwie godziny...Tylko dwie godziny jesteśmy w domu Delii, a ja już mam ochotę stąd uciec. To nie był dobry pomysł, aby najmłodsze dzieci miały razem pokój, a Dwayne i Dorian z Theo. Tym bardziej, że ci ostatni wiecznie coś kombinują. To nawet widać po ich zadowolonych minach.
- Tu jest naprawdę pięknie - stwierdza Cody, spoglądając na panoramę miasta, opierając się o barierkę na balkonie. To jest jego właściwie pierwsza taka daleka podróż.
- No, Delia wiedziała jakiego sobie męża wziąć. - nabijam się. - Gorący Hiszpan, no no. - Cody podchodzi do mnie z figlarnym uśmieszkiem.
- Gorący, co? - pyta z nutką rozbawienia. - Gorący to jestem ja.- popycha mnie na ścianę, uniemożliwiając mi ucieczkę. Jego niebieskie oczy są pełne radosnych iskier, a uśmiech zapiera dech w piersiach. I jak go tu nie kochać?
- Kłóciłabym się o to. - droczę się, a chwilę później jego usta lądują na moich. Od razu go odwzajemniam, a on szybko przeradza się w chęć zdjęcia z siebie ubrań. Dłonie wplątuję w jego brązowe włosy, a on chwyta mnie za tyłek i podnosi, tak że muszę opleść go nogami w pasie. Schodzi mokrymi pocałunkami na moją szyję, aby po chwili zrobić mi malinkę.
- DZIAAAAAAAAAADKU, Dziaaaaaaadku! - krzyk Noelle sprowadza nas na ziemię. Mała dziewczynka spogląda na mnie i Cody'ego ze strachem. Mocno ściska w rączkach swojego pluszowego misia.
- Rany boskie - dyszy dziadek Will. - Te schody są niebezpieczne. - fuka i spogląda na wystraszoną dziewczynkę. - Dziadku dziadku, ten pan robi Darcy krzywdę - wskazuje na szatyna, który spogląda na mojego dziadka z uśmiechem. Skurczybyk jest już dobrym kumplem ze słynnym Wiliamem Collinsem.
- Dziecko - dziadek bierze Noelle na ręce. - On jej wcale krzywdy nie robi.
- Ale ma bu bu - wskazuje na moją szyję.
- Twoja mama też pewnie takich ma sporo! I to nie na szyi!
- Tatuś robi krzywdę mamusi? - pyta płaczliwie.
- Nie! - Cody i dziadek odpowiadają w tym samym momencie.
- Kurwaaaaaaa! - jęk Drake'a słychać z samego dołu. - Kto tu postawił te walizki! Zabiłem się prawie! - krzyczy i już wyobrażam sobie jego zbolałą minę. Opieram głowę o ramię szatyna i z całej siły staram się nie śmiać z niezdarności mojego brata.
- DRAKE! - krzyczy dziadek. - Rusz tu twoje śmierdzące litery, bo Noelle płacze!
- Jak ją wystraszyłeś swoim ryjem to się nie dziwię! - odkrzykuje, ale słychać go znacznie bliżej, a po chwili pojawia się na balkonie i od razu bierze dziewczynkę na ręce.
- Tatusiu, robisz mamie takie bu bu - ponownie wskazuje na moją szyję.
- Tak - przyznaje szczerze. - Ale to nie boli.
- Nie? - spogląda zainteresowana na niego.
- Nie. - wtrąca dziadek. - To jest ekstra! Drake musisz uświadomić swoje dzieci, że seks jest przyjemny!
- Ona ma cztery lata - oburza się Drake. - Dziadku na mózg ci padło.
- Dwayne! Dorian! Theo! Wy małe parszywe gnojki! - krzyczy Delia, a to nie jest dobry znak. Wszyscy jak jeden mąż, wychodzimy z balkonu, aby sprawdzić co się stało.
- Delia?Co jest? - pytam, a ona spogląda na mnie jakbym spadła co najmniej z dziesiątego piętra. Jej cała twarz i włosy są w mące.
- Najpierw zamienili cukier z solą, ale to jeszcze kiepski żart. Potem postanowili, że nasypią do suszarki mąki!
- Do twarzy ci - prycha dziadek. - Chłopaki! - woła. - Dziadek zabiera was na miasto! Ruszajcie dupy! Nagroda za wkurzenie Delii! -trzej delikwenci wychodzą z ukrycia i przybijają z dziadkiem piątki. Nim Delia zdoła zareagować, już znikają na schodach.
- Cody, to my może pójdziemy na spacer? - proponuję. Muszę chociaż na chwilę opuścić ten dom wariatów.
- O super! Weźmiecie Raelyn - wtrąca Drake. - Bo marudzi, że chce iść na plac zabaw.
- To twoje dziecko - fukam. - I to ty sobie z nią pójdziesz, matole.
- hyhy matoł! - chichocze Noelle i uderza Drake'a w policzki. - matoł, matoł, matoł. Tatuś to matoł.
- Dokładnie - potwierdzam ze śmiechem. Schodzę z Codym z piętra i kierujemy się do wyjścia, nim ktoś jeszcze zdoła nas zatrzymać. Te święta będą istną katastrofą, a jesteśmy tu dopiero dwie i pół godziny.
------
Hej misie 😍❤️
Za niedługo epilog, a tym samym zakończenie historii Collinsów! Tak naprawdę już nie potrafię ich pisać :( po prostu stali się dla mnie zbyt nudni!
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top