ღ SIX ღ
Na białej pościeli pojawia się czerwona plama. Czuję ból, a wzrok utkwiony trzymam na płynącej krwi. Trzęsę się cały.
Zamieniam się w pył. Chce zniknąć. Zachowuje się przy Tobie normalnie, ale tylko czekam, aby uciec. Zamknąć się w pokoju. Nie tłumić tych uczuć do Ciebie. Rozpłakać jak dziecko, zrobić kolejne blizny, szarpać za włosy, obwiniać się. Wiem, że to nie odpowiedzialne. Będzie się to ciągnąć za mną do mych ostatnich dni. Jednak nie potrafię inaczej. Tonę w ciszy. W końcu będzie za późno.
Opieram się o ramę łóżka i przecieram nadgarstek. Następnie biorę czystą kartkę i długopis. Obok ud kładę ukulele. Moja głowa jest ciężka. Potrzebuje się wyżalić.
Muzyka mnie uspokaja. Więc czemu nie napisać czegoś o tej miłości? Zepsutym człowieku, jego przyjacielu i uczuciu, które nie ma prawa istnieć.
Zostawiam na papierze tusz. Czarny niczym mój umysł. Piszę to co przyjdzie mi do głowy. Staram się, aby cały tekst był poprawnie napisany. Mimowolnie do oczu napływają mi łzy. Skapują powoli, ale nie poddaje się. Dalej kreślę wyrzucając to wszystko z siebie.
Kocham Cię. Tak bardzo. Mam już tego dosyć. Nie rozumiem tego. Wszyscy tak cieszą się swoją drugą połówką, a tym czasem ja cierpię. Inni zapytaliby się czemu Ci tego nie powiem. Nie chce stracić przyjaciela. Boje się, że Cię zranię, że ta informacja wywróci wszystko do góry nogami. Podobno zmiany są na lepsze. Zgodzę się, ale nie w tym przypadku. Chyba po prostu jestem chory.
Pragnę Cię przytulić, głaskać po włosach, zatapiać w tych pięknych tęczówkach. Jednak nie jako przyjaciel, a ktoś więcej. Móc położyć się obok i musnąć wargi. Śmiać się i rozmawiać. Chce być Twoim lekiem na wszystko. Dawać wsparcie. Tak na prawdę nie zmieniłoby się dużo. A może jednak?
Chce wrócić do życia.
Być znów szczęśliwym.
Nie na niby.
Bazgrzę dalej, aż nie kończę. Czytam całość jeszcze raz. Wszędzie widać skreślenia. Chcę, aby ten tekst był jak najbardziej prawdziwy. Przelewał te uczucia. Całą troskę, ból. Biorę do dłoni ukulele. Przygrywam cicho szukając odpowiednich dźwięków.
Znajduje idealne chwyty i zaczynam je grać. Przy okazji śpiewam wymyślony przed chwilą tekst. Głos mi drży, a do oczu napływają łzy. Szarpię za struny, a z moich ust wypadają słowa. Każda fraza powoduje na moim ciele dreszcz.
Błądzę. Bez przerwy. Szukam otwartych drzwi, aby uciec. Wiem, że chcąc sobie ulżyć powinienem z Tobą porozmawiać. Jednak kiedy nasz wzrok się spotyka, a Ty uśmiechasz się moje serce topnieje. Nogi miękną, a racjonalne myślenie odchodzi w dal.
Chciałbym, aby było tak jak na początku. Kiedy traktowałem Cię tylko jak przyjaciela. Tamte chwile były magiczne. Bez ograniczeń. Nigdzie nie widziałem czegoś niestosownego. Wspólne wypady, nocowania, filmy, czy imprezy nie powodowały tego uczucia w środku. Nie przejmowałem się tym co powiem, co zrobię. Teraz zastanawiam się, czy mogę Cię chociaż przytulić. Dla Ciebie nie byłoby to nic dziwnego. Jednak w mojej głowie są same czarne scenariusze.
Moja normalność już dawno się zgubiła.
Głos grzęźnie mi w gardle. Odkładam wszystko na bok i podciągam nogi do góry. Owijam je rękoma i chowa twarz w kolanach. Po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Kłuje mnie serce. Trzęsę się cały. Czuje bezsilność. Mimowolnie opadam na bok i wtulam się w poduszkę. Łkam cicho nie chcąc, aby ktoś mnie usłyszał.
Nie umiem tego wytłumaczyć. Nawet nie wiem kiedy po raz pierwszy spojrzałem na Ciebie inaczej. To stało się naturalnie. Przechadzam się pustymi i zimnymi korytarzami w swojej głowie. Jedynie w zamkniętych pokojach tłoczą się krzyki. Drapią ściany i pragną uciec. Są niczym chmara. Na wolności nie zostawiają ze mnie nic. Niszczą do samego końca.
Ta piosenka wywołała we mnie nowe uczucia. Pozwoliła wylać to wszystko. Odbiłem na papier te wszystkie rany i emocje. Chce Ci ją zaśpiewać, ale nie mogę. Wiem, że po raz kolejny stchórzę.
_____
624
Trochę krótszy rozdział, ale nie lubię przedłużać na siłę.
Rozdział ten nie należy do moich ulubionych. Wiec mam nadzieje, ze wam podoba się chociaż trochę.
Kocham was mocno ♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top