Rozdział 7.

~*~

– Nie ma za co, Dariuszu – zaśmiała się, a on razem z nią.
– Czy powiedziałem coś śmiesznego, Weroniko? – zapytał, udając zdziwienie i patrząc się dziewczynie w oczy.
– O, nie, nie, nie. Nic z tych rzeczy, Dariuszu. – Zaczęła gestykulować rękami, aby dodać swojej wypowiedzi autentyczności.

Szatynka zawsze wyśmiewała się ze sposobu, w jakim to jej przyjaciel akcentował zwracanie się do kogoś. Niezależnie czy w grupie, czy z kimś tylko w dwójkę, blondyn miał pewną manię podkreślania czyjegoś imienia, kiedy zadawał komuś pytanie. Okazjonalnie wyrażał się tak, kiedy mówił do kogoś z wielką wdzięcznością albo złością.

Zaczęli spacerować po parku, a za nimi, niekiedy obok lub nawet przed szedł, Grell i uważnie nasłuchiwał się ich rozmowom. Widać było, że ta dwójka bardzo dobrze się dogaduje, ma wiele wspólnych tematów do rozmów, to samo poczucie humoru. Teraz był święcie przekonany, że Weronika podkochuje się w niebieskookim przyjacielu oraz był pewny, iż zmniejszenie przywiązania duszy do serca dziewczyny osłabnie na tyle, aby bez problemu mógł ją zebrać i zakończyć całą „zabawę", jaka się z tym wiązała.
– Masz ochotę się czegoś napić? – zapytał Dariusz, kiedy zobaczył niewielką kawiarnię stojącą na uboczu parku.
– Z przyjemnością – odparła.

Pomimo soboty nie zastali w środku wielu ludzi. Zajęli miejsce przy jednym z wolnych stolików. Darek usiadł na krześle, a Weronika na małej kanapie naprzeciwko. Dzięki takiemu ułożeniu shinigami mógł „kulturalnie" zająć wolny fragment obok szatynki. W ten sposób zapewnił sobie idealną lokalizację do podsłuchiwania.
– Czy mogę już zebrać zamówienie? – spytała około trzydziestoletnia kelnerka ubrana w firmową zieloną koszulkę polo. Z twarzy wydawała się pozytywnie usposobiona, czarne, kręcone włosy spięła klamerką.
– Ja poproszę czekoladę na gorąco i sernik – powiedziała Weronika.
– Dla mnie będzie espresso i może... – zamyślił się – kremówka.


Po około dziesięciu minutach kobieta wróciła z zamówieniem. Weronika rzuciła się jak dziecko no swoją czekoladę i ciastko. Darek zaśmiał się pod nosem z tego widoku. Odpowiedziało mu niezwykle „groźne" spojrzenie dziewczyny, która miała wąsy z bitej śmietany. W jej oczach błyskała autentyczna radość z przebywania z nim.

– Ty chyba zawsze zostaniesz mentalnie dzieckiem – skomentował.
– Może. A to źle? – Zaczęła głaskać się po brodzie, jakby miała tam zarost.
– Nie. W żadnym wypadku.

Niespodziewanie poczuła, jak jej serce przyspieszyło. Wewnętrzne ciepło rozlało się od klatki piersiowej do wszystkich zakątków ciała, co w szczególności można było dostrzec na policzkach, które delikatnie zaróżowiły się.

– Zawsze byłaś mi bliska, dlatego zdecydowałem ci to powiedzieć.

Grell z jednej strony czuł, że to właśnie tego dnia mógłby wreszcie zakończyć jej życie i zebrać dusze, jednak z drugiej coś nie pozwalało mu się z tego cieszyć. Miał do tego ambiwalentny stosunek – z jednej strony to wspaniale, ale z drugiej...

Weronika wzięła duży kawałek sernika do ust i zaczęła intensywnie przeżuwać, jednocześnie patrząc się w niebieskie oczy Darka.
– Weroniko – wziął głęboki wdech – za dwa miesiące żenię się. – Wyciągnął jedno eleganckie zaproszenie i położył je na stoliku. – Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś przyszła na nasz ślub.

Coś niczym zimna igła ukłuło jej młode serce. On się żeni...

Ma już narzeczoną... Za dwa miesiące... 

Dlaczego jej nie poznała? Dlaczego nawet Ania o tym nie wiedziała?

– A więc tak... – powiedziała cicho i nieznacznie opuściła głowę. Z początku rumiana twarz zaczęła tracić kolor.
– Jesteś dla mnie jak młodsza siostra. Szczerze, to nie wyobrażam sobie naszego ślubu bez ciebie. Wiem, że pewnie się tego nie spodziewałaś, ale moi rodzice nie są zbyt przychylni co do mojego związku z Moniką. Nie pochwalają go, pomimo że to świetna kobieta, w której zakochaliby się, gdyby tylko dali jej szansę. Z tego powodu musieliśmy ukrywać nasz związek. Mam nadzieję, że...

Już go nie słuchała. Potok słów blondyna zlewał się, kolejne słowa stawały się coraz mniej wyraźne, niezrozumiałe. Niedługo potem nie słyszała go w ogóle – trwała w dziwnej ciszy panującej w jej umyśle. Obraz zaczął jej się rozmazywać. Jak dziecko chciała uciec, uciec od bolesnej rzeczywistości, której doznała z największą brutalnością. Wyciągnęła telefon, popatrzyła się na ekran i gwałtownie wstała.
– Wybacz – zaczęła, a w gardle poczuła jedną wielką rosnącą gulę utrudniająca oddychanie, a tym bardziej mówienie. – Coś mi wypadło. Muszę lecieć.

Na stoliku pozostawiła tylko pieniądze i z opuszczonym wzrokiem szybkim krokiem wyszła z kawiarni.
Grell mruknął sam do siebie – już wiedział, dlaczego miał uczucie, że nic nie zajdzie. Przeczuwał, jego sposób bycia, patrzenia się na nią. Darek nie kochał jej jako kobiety, nie pragnął. Widział w niej tylko bardzo dobrą przyjaciółkę. Shinigami wybiegł z kawiarni za dziewczyną ze złamanym sercem.

Siedziała na jednej z ławek. Rękawem bluzy ocierała łzy, a razem z nimi swój delikatny makijaż. Usiadł koło niej. Musiał ją jakoś uspokoić. Wyciągnął rękę i chwycił jej dłoń.

– Nie płacz. Cichutko – wyszeptał swoim czułym i spokojnym głosem, który otulił jej serce niczym silne, pełne ciepła i miłości ramiona.

Weronika dosyć gwałtownie podniosła głowę. Nie zobaczyła nikogo, jednak była pewna, że ktoś coś powiedział. Dodatkowo nie czuła takiego osamotnienia – zdawało jej się, iż ktoś trzymał jej rękę, był z nią w momencie cierpienia i pragnie ją z całego serca pocieszyć.

Uznała to za jakieś dziwne złudzenie, jednak wprawiało ją w spokój, sprawiało, że przestawała płakać. Oparła się o oparcie ławki i westchnęła, jakby chciała w ten sposób wypuścić z siebie negatywne myśli. Zrobiła jeszcze parę głębszych wdechów, po raz ostatni przetarła oczy. Na rękawie białej bluzy powstała plama z rozmazanego podkładu i tuszu do rzęs, ale tym najmniej się przejmowała.

Uścisnęła mocniej dłoń, którą trzymał Grell. Popatrzył się na nią z zaintrygowaniem w swoich limonkowo-zielonych oczach. Nie widziała go, jednak zachowywała się, jak gdyby było inaczej. Tak delikatnie pokazała swoje wielkie pragnienie większej bliskości z drugą osobą, będące niedostrzegalne na pierwszy rzut oka.


Uchyliła delikatnie usta. Ostatnia łza spłynęła po jej prawym policzku. Subtelny ruch warg wskazywał na to, że coś mówi sama do siebie. Robiła to na tyle cicho, że nikt prócz Weroniki nie był w stanie tego usłyszeć. A może nic nie mówiła? Może tylko był wyraz skołatanego serca i zmąconych myśli?

Wróciła do domu, rozmyślając, czy będzie stanie spojrzeć mu w oczy po czymś takim. Mimo wszystko nie chciała stracić przyjaciela, który sprawia, że zawsze jej milej na sercu. Coś tak głupiego nie mogło doprowadzić do zniszczenia ich relacji, prawda? Pomimo wewnętrznych zapewnień, w głębi duszy znała całą prawdę – minie sporo czasu, zanim mur niezręczności przed nimi upadnie...

~*~

Mam do Ciebie pytanie - komu bardziej współczujesz? 

Weronice, która zderzyła się z okrutnym światem, czy Grellowi, który został zmuszony do ciągnięcia tego nie wiadomo jak długo?

fruziapo, 9.02.2021

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top