S I Ó D M Y

*W mediach strój Reb*
Udałam się powolnym krokiem do swojego domu,zakładając na swoje dłonie czarne rękawiczki. Dzień w szkole był dość wyczerpujący, dwa sprawdziany i kartkówka pod rząd jest to naprawdę męczące. Uroki drugiej klasy liceum. Szłam prosto do mojego mieszkania w którym niby pomieszkuję mój ojciec a widziałam go wciągu tych dni jeden raz, z czego cholernie się cieszę. Nigdy nie wybaczę temu skurwysynowi. Pochłonięta swoimi myślami dopiero zauważyłam że wpadłam na czyjąś osobę, powoli podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka który trzymał mnie w talii żebym nie upadła. Od razu strzepałam ręce z mojej talii. Nienawidzę gdy chłopak mnie dotyka.

-Spierdalaj-powiedziałam zestresowana i chciałam pójść dalej lecz mocny głos mnie zatrzymał.
-Możesz mnie nie lubić sam za tobą nie przepadam-powiedział z obojętnością.

Odwróciłam się w jego stronę prychając na jego słowa, Kastiel zachował kamienną twarz na co jestem lekko zaskoczona bo zawsze się ze mnie śmiał.
-Czego chcesz-powiedziałam,zabijając go wzrokiem. Kastiel podszedł bliżej mnie między nami był może krok żebyśmy stykali się nosami, zrobiłam automatycznie krok w tył na co on się lekko uśmiechnął.
-Lubię patrzeć w twoje oczy,bo widzę w nich strach gdy jestem obok-powiedział z chrypką w głosie.
-Najwyraźniej się mylisz,nie boję się ciebie-włożyłam swoje dłonie do kieszeni mojej kurtki.

Kastiel podniósł jedną brew do góry i złapał za mój nadgarstek,czego się nie spodziewałam.Przybliżył twarz do mojej patrząc w moje oczy,na co miałam ochotę wyjebać mu tak że pod jego oczami był bardzo widoczny ślad,spojrzałam ze złością w szare oczy Kastiela w których dostrzegłam obojętność,totalną pustkę.

-Trzymaj się lepiej blisko mnie. Black na ciebie poluję-szepnął mi do ucha,popchnęłam Kastiela żeby nie był tak blisko mnie i z niedowierzeniem spojrzał w jego oczy.

-Kłamiesz!-prawie wykrzyczałam ze strachem w oczach.

Odszedł zostawiając mnie w totalnym szoku na środku parku. Byłam w czarnej jebanej kropce. Jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku którą od razu wytarłam, biegiem ruszyłam do domu żeby nikt mnie nie widział.

-Halo słuchasz mnie?!-wykrzyczała mi do ucha Roza na co zrobiłam nie zadowoloną minę na co prychnęła cicho.
-Przepraszam-powiedziałam prawie szeptem na co dziewczyna głośno westchnęła.
Rozglądałam się po całym korytarzu i po chwili dostrzegłam Lysandra która zmierza w naszą stronę na co miałam ochotę głośno prychnąć. Najwyraźniej te kobiece dni nadchodzą.

-Witam drogie panie-uśmiechnął się do nas
-Zrób jej krzywdę-Rozalia wskazała na mnie palcem i kontynuowała -W ogóle się nie odzywa,i niczego nie słucha!-podniosła głos sfrustrowana moim nieśmiałym zachowaniem.
Lysander jedynie pokiwał głowę na co Roza zrobiła wściekłą minę.
-Kolejny udany!-wykrzyczała a następnie szybko od nas odeszła prawdopodobnie w stronę toalety.
Przez chwilę między mną a chłopakiem była niezręczna chwila którą przerwał Lysander.
-Mogę się dosiąść?-zapytał dosyć cicho
Przytaknęłam głową na znak że się zgadzam, chłopak usiadł obok mnie i poczułam jego mocne perfumy które bardzo mi się podobały, zapach przypominał jego charakter, czyli dojrzałość a w naszym wieku to jest bardzo rzadko spotykane.
-Jesteś bezpieczna-szepnął patrząc na mnie.
Przegryzłam nerwowo wargę kiwając głową na znak że rozumiem.
-Dziękuje..za pomoc-powiedziałam nieśmiało.
Lysander obarczył mnie uśmiechem który chciałam odwzajemnić lecz pewnie wyszedł mi grymas.
-Możesz nie ufać Kastielowi albo Rozalii-powiedział patrząc na mnie,dalej kontynuował monolog.-Możesz mi spokojnie zaufać,nie musisz się mnie bać-powiedział ciepłym tonem głosu ale wyczułam stu procentową dojrzałość z jego strony.
Wzięłam głęboki wdech i nerwowo ruszyłam się na ławce.
-Zapamiętam-odpowiedziałam krótko.
Po chwili usłyszeliśmy dzwonek na lekcje i udaliśmy się do sali plastycznej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top