O S I E M N A S T Y

Wróciłam do domu sama tak jak kazał mi Black, szybko pobiegłam do łazienki wypluć pozostałości krwi lecz mężczyzna ruszył za mną patrząc na mnie w odbiciu lustra.

-Dotrzymuje słowa, mój milion-zrobił gest rękami żebym dała mu pieniądze. Wzięłam głęboki oddech kierując się do mojej torby w której przechowywałam pieniądze, Blackowi aż błyszczały oczy na widok tylu pieniędzy.
-Robić z tobą układy to czysta przyjemność-zaczął liczyć pieniądze które mu dałam, szybko udał się do wyjścia. W tedy ostatni raz go widziałam. Po godzinie tak jak się umówiłam z Kastielem przyjedzie, ponieważ Lysander musiał zostać w domu dlatego że Leo źle się poczuł co rozumiałam.

-Cześć dziewczynko-puścił mi oczko przy wyjściu ilustrując moją twarz, szybko go wpuściłam do mieszkania.
-Cześć-cicho mruknęłam udając się do kuchni nalewając ciepłej herbaty, widziałam jak Kastiel patrzył na mnie oczekując rozmowy z mojej strony.
-Mogę cię przytulić?-zapytał wstając z kanapy patrząc na mnie.
Nagle puściłam łyżeczkę w której wrzucałam cukier, oddech szybko mi przyśpieszył z nieznanego mi powodu, przełknęłam szybko ślinę odwracając się. Oparłam się o blat kuchenny patrząc na twarz Kastiela który stał trzy kroki ode mnie, nie wiedziałam dlaczego na myśl że czerwonowłosy mógł mnie przytulić pojawiały się na moim ciele dreszcze.
Zastanawiałam się czy mu pozwolić, nienawidziłam tego uczucia gdy ktoś mnie dotyka. W chuj nienawidziłam lecz nie wiedzieć dlaczego kusiło mnie to cholernie, po długim zastanowieniu kiwnęłam głową na znak że się zgadzam a na twarzy chłopaka pojawił się typowy cyniczny uśmiech, powoli do mnie podszedł i delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Gdy jego ręka spoczęła na moich plecach przeszedł mnie dreszcz lecz był to nieprzyjemny dreszcz.

Kastiel

Nie wiedzieć dlaczego chciałem ją przytulić po tej walce, chciałem żeby poczuła się bezpiecznie u mojego boku. Nie rozumiałem moich czynów. Położyłem lekko rękę na jej plecach po krótkiej chwili poczułem dreszcze dziewczyny która źle znosiła dotyk innych. Dyskretnie powąchałem zapach jej farbowanych blond włosów które pachniały przyjemnie delikatną truskawką, przez chwilę poczułem zapach jej perfum który był cholernie pociągający, pachniała pomarańczami i tego typu owocami. Słyszałem bicie serca Reb, wiedziałem że dla niej nie było to przyjemne lecz chciałem pokazać że może zawsze liczyć na moją osobę.

Rebecca

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły, miałam na pierwszej lekcji okienko lecz chciałam posiedzieć w szkole poszukując dla mnie nowego mieszkania, od walki minęło dwa dni więc na mojej twarzy zostały lekkie obrażenia co musiałam zakryć makijażem którego praktycznie nie noszę. Usiadłam ze słuchawkami w uszach na ławce na dziedzińcu poszukując w internecie mieszkania lecz po czasie pewien chłopak mi przeszkodził.

-Lysander?-spojrzałam w górę patrząc na lekko uśmiechnięto chłopaka który był ubrany w swoje wiktoriańskie ubrania dodatkowo miał na sobie czarny płaszcz co dawało mu tego uroku na który pewnie połowa dziewczyn leciała.
-Witaj-odpowiedział cicho siadając obok mnie, starałam się lekko uśmiechnąć lecz myślę że wyszedł z tego raczej grymas.-Przeszkadzam?-powiedział wskazując na moją minę, od razu się ogarnęłam i pokiwałam głową na znak że nie.
-Szukam mieszkania dla siebie-westchnęłam poddając się ponieważ przez prawie dwa dni szukałam jak opętana a żadna propozycja mi się nie podobała.
-W moim bloku zwolniło się bardzo nowoczesne małe mieszkanie-popatrzył mi prosto w oczy, uśmiechnęłam się szeroko na tą nowinę.
-Mamy jeszcze trochę czasu, pójdziemy razem Lysandrze?-zaczęłam cieszyć się jak małe dziecko na co Lysander cicho się zaśmiał.
-Więc w drogę mała-uśmiechnął się szczerze do mnie na co pokazałam mu język.
W tedy nie zdawałam sobie sprawy z tego że otwierałam się na Lysandra, oczywiście cieszyłam się z tego ponieważ wiedziałam że mogę mi zaufać lecz byłam z tego zaskoczona że dość szybko otworzyłam się na Kastiela oraz na Lysandra, w ciągu tego czasu nie zaufałam nikomu oprócz Chrisowi. Po piętnastu minutach doszliśmy pod ładny blok Lysandra.
-Który balkon?-powiedziałam odwracając się na chwilę do niego.
-Może trochę niegrzecznie ale ten-wskazał palcem na bardzo ładny mały balkonik który cholernie mi się podobał.
Pisnęłam jak małe dziecko i skaczącym krokiem udałam się do bloku, zachowywałam się jak małe podekscytowane dziecko które dostało lizaka. Cholernie się cieszyłam z tego że prawdopobnie znalazłam mieszkania którego bardzo długo szukałam, weszliśmy na piąte piętro, z czego się dowiedziałam Lysander mieszał na drugim piętrze więc niedaleko. Gdy stanęliśmy obok drzwi mieszkania chłopak zadzwonił do właściciela mieszkania.
-Dzień dobry panie Haroldzie, moja przyjaciółka jest zainteresowana pańskim mieszkaniem, przyszedłby pan jeżeli to nie problem?-zapytał kulturalnie uśmiechając się lekko do telefonu.
-Dobrze dziękuje, do zobaczenia-szybko się pożegnał i spojrzał na mnie. Spojrzałam z szerokim uśmiechem na Lysandra aż powie co powiedział mu tak zwany Harold.
-Będzie za dziesięć minut-powiedział na co zaczęłam skakać w miejscu na co Lysander ku mojemu zdziwieniu się zaśmiał.
Myślałam że w tedy w moim życiu będzie spokój.
Cholernie się myliłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top