D W U D Z I E S T Y
Weszłam szybko do mojego mieszkania trzaskając głośno drzwiami, oparłam się plecami o drzwi wejściowe i zamknęłam oczy biorąc głęboki wdech, łzy spływały mi po policzku w niekontrolowany sposób. Chciałam jak najszybciej zmyć z mojej ręki ledwo widoczną krew Debry, lecz w niewyjaśnionym sposobie nie umiałam. W tamtym momencie nie wiedziałam co zrobić ze sobą i co mam dalej spocząć w tym nędznym życiu w którym pojawiają się chujowe niespodzianki, traktowałam Kastiela jak własnego brata, bardzo go lubiłam i wiedziałam że mogę zawsze na niego liczyć. Był pierwszą osobą której zaufałam w ciągu tak krótkiego czasu, nie chciałam go stracić ponieważ cholernie mi na nim zależało. Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi, od czasu sprawy z Blackiem zawsze spoglądam przez wizjer kto stał po drugiej stronie. Przełykając ślinę spojrzałam przez wizjer i dostrzegłam smutnego białowłosego który miał skuloną głowę więc nie mogłam określić jego emocji. Westchnęłam z rezygnacją i powoli otworzyłam drzwi, wzrok Lysandra poleciał na moją osobę, przegryzłam wargę i puściłam go do środka nie wiedząc co mam odpowiedzieć.
-Napijesz się c-czegoś?-wyjąkałam ze stresu, Lysander nie odwracał wzroku od mojej osoby przez co czułam się cholernie nie pewnie.
-Nie,dziękuje-szybko odpowiedział wstając z fotelu.
Wciągnęłam powietrze nosem patrząc na poczynienia mojego przyjaciela, Lysander stanął na przeciwko mnie patrząc mi prosto w oczy, widziałam w nich smutek z zaistniałej sytuacji. Było mi cholernie głupio z tego co zrobiłam ale nie mogłam żałować że sprawiłam że ta żmija źle się czuła.
-Jak się czujesz?-zapytał cicho próbując złapać mnie za rękę lecz moje ciało się najeżyło i wyrwałam rękę, jedynie westchnął na moją reakcje i wymamrotał ciche „przepraszam", usta zacisnęłam w linie nie wiedząc co ze sobą zrobić, przeczesałam swoje włosy do tyłu zamykając oczy żeby łzy z bezsilności mogły polecieć. Od zawsze nienawidziłam pokazywać mojej słabości, moje środowisko nauczyło mnie że nie warto pokazywać wartości i żeby spiąć dupę i ruszyć dalej z podniesioną głową. Nie umiałam określić dlaczego w tedy zachowywałam się tak jak nigdy, przywiązałam się do Kastiela jak cholera i nie mogłam go stracić
Wszystko tylko nie jego.
Następnego dnia udałam się z lekkim strachem do szkoły, wczoraj przed snem dostałam SMS'a od Kastiela w którym była treść że musimy pilnie porozmawiać, myśl o tej rozmowie przyprawiała mnie o dreszcze i zawroty głowy, z trudem przełknęłam ślinę. Umówiłam się z Kastielem na dziedzińcu szkolnym, przegryzłam nerwowo wargę, ręką mocno przytrzymywałam rączkę od mojego czarnego plecaka próbując opanować nerwy, nigdy nie stresowałam się bardziej niż rozmową z czerwonowłosym, żadną walką, żadnym spotkaniem z Blackiem nie przyprawiały mnie takim dreszczem i strachem. Chciałam spróbować grać twardą lecz nie wiedziałam czy dam radę zachować zimną krew przed moim najlepszym przyjacielem. Spojrzałam na park w którym śnieg zaczął się topić i powstawała z tego irytująca chlapa której nienawidziłam w marcu, z prychnięciem wyminęłam kałużę a następnie szybszym krokiem ruszyłam w stronę dziedzińca.
Od dziedzińca szkolnego dzieliła mnie minuta drogi, z daleka dostrzegłam siedzącego Kastiela. Zacisnęłam usta w wąską linie i ruszyłam w stronę chłopaka z lekkim dreszczem na ciele, wzięłam ostatni głęboki wdech i usiadłam obok przyjaciela.
-Chciałeś ze mną porozmawiać-wyszeptałam cicho czekając na jego reakcje, Kastiel jedynie podniósł głowę i odwróciła się do mnie, prawie nasze kolana się stykały ale prawie. Poprawiłam się na siedzeniu i spojrzałam w oczy Kastiela w których nic nie mogłam odczytać, żadnych emocji, żadnych uczuć dosłownie nic.
-Przepraszam że tak zareagowałem, nigdy nie powinienem tak robić-lekko się uśmiechnął w moją stronę co starałam się odwzajemnić, przegryzłam wargę nie wiedząc co powiedzieć lecz po chwili namysłu zaczęłam mówić.
-Przepraszam że tak zareagowałam, nigdy nie powinnam tak robić-uśmiechnęłam się lekko do Kastiela na co cicho się zaśmiał-Po staremu?-zapytał patrząc w moje oczy, energicznie pokiwałam głową i ruszyliśmy w stronę budynku. Gdy przebraliśmy się w szatni od razu usłyszeliśmy dzwonek na lekcje co oznaczało że na pierwszej lekcji mamy historię z zagubionym panem Farazowskim który był dosyć sympatycznym człowiekiem, usiedliśmy wraz z Kastielem w ostatniej ławce od okna, rozejrzałam się po sali poszukując wzrokiem Lysandra i dość długo go szukałam, okazało się że siedział w trzeciej ławce wraz z Iris, dziewczyna zauważyła to na co uśmiechnęła się do mnie machając do mnie dyskretnie co zauważył Lysander na co lekko się do mnie uśmiechnął, również lekko się uśmiechnęłam nieśmiało machając dziewczynie.
-Zapraszam do t-tablicy panią Rebecce-spojrzał na mnie nauczyciel z zmieszanym wyrazem twarzy, kiwnęłam głową i usłyszałam cichy śmiech Kastiela który naśmiewał się ze mnie.
-Brawo, ocena celująca możesz usiąść-napisał szóstkę w dzienniku.
Uśmiechnęłam się zwycięsko patrząc na Kastiela który cicho mamrotał coś pod nosem że sam by tak dał radę zrobić, z uśmiechem pokręciłam głową wierząc że nigdy by tak nie zrobił.
Zajebiście się czułam.
Szkoda że tak bardzo krótko się tym cieszyłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top