"Impreza" cz.1
(PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIE, NIEKTÓRZY WIEDZĄ O CO CHODZI WIĘC NIE BĘDĘ TU TEGO WYPISYWAĆ. PS: Dzisiejszy rozdział zawdzięczamy mojemu bratu który wreszcie wyniósł mi się z pokoju X"D)
^*^*^**^*^*^*^*^*^*^***^*^**^*^*^**^*
(Hikari)
Zegar wybił godzinę 20:00 dając mi znak, że nieubłaganie zbliża się pora by wychodzić z domu. Odłożyłam na umywalkę zestaw kosmetyków podwędzonych mamie, z satysfakcją spoglądając w lustro na odbicie twarzy której widoku dawno nie było mi dane zobaczyć.
- No, przynajmniej kreska mi wyszła.. - Odetchnęłam z ulgą, nieco obawiając się kwestii makijażu który na ten wieczór musiałam mieć obowiązkowo. W końcu, jestem ekspertką od harakteryzacji a nie jakimś Da Vinci albo innym Di Caprio.
..Zaraz, a ten drugi to nie był przypadkiem aktorem? A tam, kij z tym i tak już nie żyje. ..Czy żyje? Wszystko jedno, tak czy siak w kwestii zwyczajnego makijażu jestem zielona.
Na koniec, musiałam zająć się fryzurą którą zaczęłam przygotowywać już nieco wcześniej robiąc jaśniejszą ombrę która moim zdaniem wyglądała całkiem nieźle zwłaszcza, że włosy zdążyły mi już znacznie urosnąć i opadały teraz swobodnie na ramiona. Dawniej strasznie przeklinałam fakt, że musiałam je ścinać praktycznie co miesiąc ale kto wie.. może nadszedł czas na małe zmiany? Te geny po babci na coś się przydały. W sumie, to chyba jedyna rzecz jaką po niej odziedziczyłam ale niestety nie jestem w stanie tego stwierdzić bo nigdy jej nie spotkałam. Tak więc, zmoczyłam je wcześniej zmuszając tym samym by ułożyły się w loki, a następnie znaczną ich część zaczesałam na bok przerzucając sobie przez ramię dla lepszego efektu który był na moje oko niczego sobie i przy okazji odsłaniał srebrny kolczyk z łańcuszkiem w uchu.
- No dobra.. to w drogę. - Odrzekłam sama do siebie, na wszelki wypadek spryskując włosy lakierem.
Wyszłam z łazienki zgarniając z szafy długi do kolan płaszcz z kapturem, dziękując bogu za dłuższy pobyt mamy u koleżanki której muszę serdecznie podziękować za uraczenie jej alkoholem. Ma tak słabą głowę, że przywiezie ją z samego rana gdy już neico otrzeźwieje i przetsanie bredzieć. Lepiej być po prostu nie mogło!
Po zejściu na parter i upenieniu się, że wzięłam portfel, telefon i klucze wyszłam z domu mając nadzieję że wszystko się uda. Ruszyłam na przystanek przeklinając nocny mróz, oraz od czasu do czasu Eiko której strój składał się z krótkich spodenek których ZDECYDOWANIE nie polecam na późną jesień. Zastanawiałam się, jakim cudem laski z większych miast o tej porze roku potrafiły zakładać krótkie spódnice, ale jedyne co przyszło mi na myśl to to, że są jakieś porąbane. Albo to masochistki.
- Panienka dokądś się wybiera? - Usłyszałam za sobą znajomy głos, który był zarazem ostatnim który spodziewałam się teraz usłyszeć.
- Armin? Co ty tu robisz? - Zapytałam, nieco unosząc kaptur by móc na niego spojrzeć. - Wiesz, która godzina?
- Po dwudziestej? Musiałem wyjść z domu, Aleksy nie daje mi żyć i po prostu muszę ochłonąć. A ty co tu robisz w tym cosplayu dementora? - Zaśmiał się, na co z rozbawieniem przewróciłam oczami czego nie mógł zobaczyć przez gruby materiał płaszcza.
- A tam, nic takiego.
- Mhm, daj już spokój, wiem o wszystkim i idę z tobą.
- ..Zaraz, co? - Zapytałam, mając nadzieję że żartuje. Niby skąd miałby wiedzieć o moim planie dotyczącym tej pustej lalki bratz? Przecież nikomu nic nie mówiłam!
- Już ty dobrze wiesz co. Przecież ci mówiłem, jesteś zdana na moje towarzystwo czy tego chcesz czy nie.
- Czy mam cokolwiek do powiedzenia tej sprawie?
- Nie masz. A teraz chodź, bo autobus nam ucieknie a nie mam zamiaru słuchać twojego monologu na temat zimy.
- Zimę lubię! To mrozu nienawidzę!
- Wiesz, że to nieco sprzeczne ze sobą?
- Tak samo jak ty i wychodzenie na dwór.
Uśmiechnęłam się triumfalnie, wiedząc, że nie ma szansy tego skomentować. Chociaż, im dłużej nad tym myślałam, tym ta sprawa wydawała mi się dziwniejsza. Nawet, jeśli ta sprawa jest związana z Debrą dlaczego tak się poświęca i specjalnie wychodzi z domu żeby za mną pójść? Dobrze go znam, równie dobrze mógł zamknąć się w pokoju i założyć słuchawki żeby jakoś zagłuszyć brata jak to już kilka razy robił. Chwalił się to wiem!
Gdy doszliśmy na przystanek, nie musieliśmy czekać długo na autobus który przyjechał po niecałych dwóch minutach wyjątkowo równo z rozkładem co zdarza się tak często jak widok Armina na dworze. Rewelacja goni rewelację, kto by pomyślał.. Weszliśmy do pojazdu, lecz nim zdążyłam choćby sięgnąć po portfel Armin uprzedził mnie płacąc za nas oboje.
- Oszalałeś? Mogę płacić za siebie. - Planowałam go ochrzanić, jednak autobus ruszył a ja musiałam złapać się barierki by nie stracić równowagi.
- Etykieta nakazuje żeby dżentelmen płacił za soja towarzyszkę, nie uważasz? - Zaśmiał się, wskazując na wolne miejsca z tyłu autobusu.
- Taki z ciebie dżentelmen jak z Kastiela wiolonczelista.
- Oj daj człowiekowi pomarzyć.
Zajęliśmy siedzenia z samego tyłu pojazdu, wiozącego nas do klubu gdzie jak miałam nadzieję byli już Minoru z Eiko. Powoli czułam, jak nachodzą mnie pierwsze nerwy związane z występem do którego nie byliśmy praktycznie przygotowani. Całość występu miała składać się tylko z jednej piosenki, mimo to czułam nieprzyjemny skurcz w żołądku przez który nie mogłam się skupić na niczym innym jak koncert i obecni na nim ludzie wśród których miała stać owa franca. Jeśli schrzanimy, tylko się upokorzymy..
- Ej, wszystko dobrze? - Zapytał w pewnym momencie Armin, na co automatycznie przytaknęłam głową czym chyba niezbyt go przekonałam. - Nerwy?
- Niewielkie.. zaraz mi przejdzie.
- Na pewno?
- Tak, to normalne. Miewałam tak gdy zaczynaliśmy występować na samym początku, potem mi przeszło ale teraz.. no, dawno nie byłam na scenie i.. mały stresik.
- Wiesz, że w zasadzie nigdy nie słyszałem jak śpiewasz? - Odrzekł, a w jego głosie udało mi się dosłyszeć swego rodzaju grymas.
- Serio? - Zapytałam zaskoczona. - Cóż, w zasadzie i tak z tym skończyłam więc nie ma się co dziwić.
- Mhm, a z Kastielem jakoś grałaś.
Zdziwiona spojrzałam na niego chcąc zrozumieć o co mu chodzi, a to co zobaczyłam sprawiło, że nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Wyglądał jak jakieś obrażone dziecko! Chcąc go nieco podrażnić wyciągnęłam rękę, i poczochrałam go po włosach pozostawiając je w uroczym nieładzie.
- No już, już, nie krzyw się tak bo ci tak zostanie.
- Wcale się nie krzywię! - Odparł, spoglądając gdzieś w bok strzelając focha.
- Ej, zachowujesz się jakbyś był zazdrosny. - Zażartowałam, starając się zobaczyć jego minę co niestety nie było mi dane ponieważ dalej patrzył gdzieś bok. Zamiast tego spojrzałam w szybę po drugiej stronie foteli, gdzie widniały odbicia nas obojga. - Ale się czerwienisz!
- Co?! W-wcale nie! - Starał się zaprzeczyć, co było błędem z jego strony ponieważ obrócił się w moją stronę całkowicie odsłaniając swoją twarz.
- Bu-ra-czek! - Zaśmiałam się, mając gdzieś jego obrażony wyraz twarzy. - Ha ha, ty mogłeś mnie tak przezywać a ja ciebie nie? Teraz mamy po równo!
..Jednak, próby przekomarzania się z nim spełzły na niczym. Dalej siedział obrażony, a do mnie dopiero teraz dotarło, że przez cały ten czas miałam palce splecione w jego włosy. Szybko cofnęłam rękę, nieco zażenowana całą tą sytuacją jednak ten dalej siedział niewzruszony niczym Kastiel na ostatniej matmie.
- Jej, nie sądziłam, że tak łatwo się obrażasz. Jak cię przeproszę za ten tekst o bycie zazdrosnym będzie ok?
Nie odpowiedział.
- No więc, przepraszam, że tak powiedziałam. W końcu, niby o co miałbyś być zazdrosny, prawda?
..Nadal nic. Powoli na serio zaczynałam się niepokoić.
- Może jak wrócimy padniemy do mnie i pogramy w Guitar Hero? - Zaproponowałam, na co w końcu zdawał się jakoś zareagować. - No weź, będzie fajnie!
- Zapomniałaś, jak to się skończyło ostatnio? - Wreszcie się odezwał, wlepiając we mnie swoje błękitne spojrzenie.
- W sensie, że przegrałeś?
- Chodziło mi raczej o twoją mamę. Wątpię, żeby pozwoliła nam długo siedzieć a zwróć uwagę, że gdy wrócimy będzie jeszcze później niż teraz.
- Aaa.. to o to ci chodzi? Spokojnie, nocuje poza domem. Będziemy mogli grać choćby i do rana.
- Serio? Fajnie. Ale mimo wszystko, wolę nie ryzykować.
- Niby czym?
- Zapomniałaś, jak skończyła się CAŁA ta historia?
Teraz, gdy zaczął o tym wspominać zaczęłam przypominać sobie więcej szczegółów. Fakt, moja mama nas nakryła, a potem.. o fuck.
- Tym razem cię nie pobiję, słowo! - Starałam się go zapewnić, jednak gdy zobaczyłam, że zaczyna się śmiać miałam ochotę mu przywalić. Człowiek stara się być poważny a ten co? - No i z czego się śmiejesz?
- Z twoich słów można wywnioskować, że pozwalasz mi znowu ze sobą spać. - Zażartował, przez co tym razem to ja po całości poczerwieniałam czego na szczęście nie mógł zobaczyć przez kaptur.
- Głupek! Wcale tak to nie zabrzmiało!
- "Tym razem cię nie pobiję". A po czym mnie pobiłaś? Przeczysz sama sobie.
- Cicho! Jak tak, to nici z grania i koniec!
- Ostatni przystanek! - Zawołał kierowca, któremu chyba nie spodobały się nasze krzyki z samego tyłu bo ton jego głosu nie należał do najprzyjemniejszych. Pospiesznie staliśmy z foteli, i wyszliśmy z pojazdu rzucając mu przepraszające spojrzenia które chyba nie za bardzo nas ułaskawiły.
- Nie musiał od razu tak krzyczeć. - Odparł Armin, gdy ruszyliśmy w stronę oświetlonego klubu. W odpowiedzi jedynie wzruszyłam ramionami, po części gościa rozumiejąc, w końcu może faktycznie byliśmy nieco za głośno. - Myślisz, że jest spokrewniony z bibliotekarką?
- Nawet tak nie żartuj, jedna taka nam zdecydowanie wystarczy. Aż człowiek dostaje dreszczy na samą myśl.
- A to nie przez mróz?
- Nawet nie wymawiaj tego diabelskiego słowa!
*********
(Armin)
Gdy po kilkuminutowym staniu w kolejce przeszliśmy obok krzywo zerkającego na nas bramkarza, znaleźliśmy się w naprawdę SPORYM, dusznym pomieszczeniu oświetlonym przez dziesiątki kolorowych świateł i reflektorów. To miejsce było znacznie większe od klubu nad morzem, a co za tym idzie panował zdecydowanie większy tłok ludzi przemieszczających się z głównej do poszczególnych mniejszych sal i zaciszonych pokoi gdzie puszczali inne rodzaje muzyki. Po środku wznosiła się okrągła scena wokół której tańczyli ludzie do muzyki granej przez DJ-a, którego stanowisko górowało nad tańczącym i wiwatującym tłumem.
- A podobno miał to była mały klub. - Usłyszałem w pewnym momencie Hikari, na widok której dosłownie mnie zatkało. Miała na sobie czarne, krótkie spodenki ledwie widoczne przez długą, miejscami poszarpaną czarną tunikę na ramiączkach z odkrytymi plecami i czarne buty na płaskiej podeszwie. Co do fryzury i makijażu.. gdyby nie kolor włosów i oczu nie ma szans, żebym ją rozpoznał. Wyglądała.. po prostu nieziemsko.
- Wow..
- Co? Jest aż tak źle? - Zapytała, poprawiając włosy na co szybko pokręciłem głową, nie chcąc by źle mnie zrozumiała.
- Nie, wcale nie! Świetnie wyglądasz, ledwie cię poznałem.
- Serio? Dzięki, nieco mnie pocieszyłeś..
- Przy okazji, nie wiedziałem że masz tatuaż. Jest prawdziwy?
- Tak, w zasadzie to..
- HIKARI! TU JESTEŚMY!
Nim zdążyliśmy się zorientować, Eiko dosłownie rzuciła się na dziewczynę przez co mało brakowało a obie spadłyby ze schodów na których właśnie staliśmy. Szybko zdjąłem swoją kurtkę, i ruszyłem za nimi w kąt sali gdzie stały rzędem ułożone stoliki gdzie już z daleka dostrzegłem charakterystyczną fryzurę Minoru który już na nas czekał.
- No nareszcie, Nyan-chan zaczynała już powoli świrować. - Odrzekł, popijając drinka podczas gdy my zajmowaliśmy swoje miejsca.
- Ach tak? Ja przynajmniej nie chleję jak stary pijak przed występem!
- A kto zamówił trzy kolejki?
- A kto mi je bezczelnie wychlał?!
- A kto mi wyjaśni, co udało się do tej pory załatwić? - Do rozmowy wtrąciła się Hikari, momentalnie uciszając naszą uroczą dwójkę. - Dowiedzieliście się czegoś?
- Gadałam z kim trzeba, zgodzą się udostępnić nam swój sprzęt. - Eiko mrugnęła porozumiewawczo, uśmiechając się pod nosem. - Mieliśmy szczęście, właściciel jest fanem naszego zespołu i rozpoznał tatuaż.
- Tatuaż? - Zdziwiłem się, na co rozbawiona dziewczyna odwróciła się pokazując tatuaż na ramieniu identyczny jak ten u Hikari. Przedstawiał artystycznego, czarnego kruka który jak na moje oko przypominał coś na kształt logo.
- Minoru ma swój na karku. Cała nasza ekipa go miała, był naszym symbolem rozpoznawczym a teraz widnieje na płytach obok nazwy zespołu. Tylko błagam, matka nic o tym nie wie więc przypadkiem nie wygadaj!
- O zespole czy tatuażu? - Zażartowałem, na co ta z rozbawieniem przewróciła oczami. - Ej, znasz mnie dobrze, nie jestem Aleksym. Nie wygadam.
- A kim jest Aleksy? - Zapytał z zainteresowaniem Minoru.
- Moim nieszczęsnym bratem bliźniakiem.
- TO WAS JEST DWÓCH?! - Zawołali oboje, mało nie podnosząc się na równe nogi. - On też tak jak ty..
- NIE jesteśmy podobni ani z wyglądu, ani pod żadnym innym wzglądem. To mogę wam zapewnić. - Musiałem jak najszybciej skończyć temat, przeczuwając o co może im chodzić a nie zamierzałem kontynuować naszej wcześniejszej rozmowy w towarzystwie Hikari która już spoglądała na nas tym swoim skanującym spojrzeniem. - Mówiliście, że Debra ma dziś wystąpić. Widzieliście ją już może?
- Ja nawet nie mam pojęcia jak wygląda, więc z takimi pytaniami to nie do mnie. Eiko?
- Na mnie nie patrz, wiem tyle co ty. Hika-chan?.. zaraz, gdzie Hikari?
Momentalnie spojrzałem na puste miejsce, gdzie jeszcze dosłownie kilka sekund temu siedziała dziewczyna i najzwyczajniej w świecie prowadziła z nami dyskusję. Jak można zniknąć tak szybko sprzed czyjegoś nosa?!
********
(Hikari)
Przedzierałam się przez tłum tańczących osób, starając się ignorować facetów którzy na kilometr trącili alkoholem. Kilku z nich próbowało ze mną zagadać, a inny odważniejszy porwać do tańca, jednak jedno zdecydowanie nadepnięcie kolesiowi na nogę szybko dało mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru tracić na niego swojego cennego czasu. Nie chciałam zostawić reszty ekipy, ale znając ich chcieliby pójść ze mną a do załatwienia tej sprawy nie potrzebowałam publiczności.
Zasiadłam przy jednym z barowych krzeseł, dokładniej skanując okolicę jednocześnie czując się jakbym przeprowadzała rozpoznanie terenu przed mającą się niedługo rozegrać bitwą. Odkąd weszliśmy, na "scenie" grał tylko DJ który zapewne podpisał kontrakt z knajpą na występy co oznaczało, że ta cała "bitwa kapel" jeszcze się nie zaczęła.
- Może mógłbym w czymś pomóc? - Zapytał stojący po drugiej stronie blatu barman, który jak na moje oko mógł być ze dwa, trzy lata straszy ode mnie. Przystojny, ciemnooki brunet ubrany w czarną koszulę z kilkoma rozpiętymi guzikami i uwodzicielskim uśmiechem na który zapewne zdobywał połowę lasek z klubu.
- Cuba Libre, jeśli można. - Poprosiłam, na co ten przyjrzał mi się z tym charakterystycznym błyskiem w oku.
- No nie wiem.. wszystko zależy od dowodu. - Odrzekł, chociaż już na pierwszy rzut oka wyglądał na takiego, który ma gdzieś tego typu dokumenty.
- Jakby to on cię interesował. Mam chłopaka. - Skłamałam, jednak nie wyglądał na zniechęconego. Wręcz przeciwnie.
- Czyżby? Jakoś go nie widzę..
- A ja nie widzę mojego drinka. Chcesz pożegnać się z napiwkiem?
Facet jedynie uśmiechnął się pod nosem, jednak sięgnął po jedną ze szklanek i zajął się tym za po mu płacą. W międzyczasie do baru przysiadło się kilka innych osób, na które tym razem dziwnym trafem nie zwrócił uwagi i jedynie szybko zrealizował ich zamówienia by na końcu powrócić do mnie z wyczekiwanym przeze mnie drinkiem.
- Ostrożnie, jest dosyć mocny.
- Tak samo jak moje nerwy. Do czasu, aż ktoś ich nie nadszarpnie.
- Zgrywasz niedostępną, co? Wiesz.. lubię wyzwania.
- A ja strzelać ludziom w ich wirtualne plecy ale jakoś się tym nie chwalę na prawo i lewo. - Odparłam, popijając drinka który nawiasem mówiąc był naprawdę nieziemski. Może i kretyn, ale talent ma.
- Gracz GTA? Zmyślasz. - Zaśmiał się, opierając łokcie o czarny blat.
- Niby czemu? - Zapytałam, odkładając na bok szklankę i mimowolnie zerkając na niego spode łba.
- Nie ma mowy, żeby taka dziewczyna grała w gry. Jesteś na to zdecydowanie za ładna.
- A ty zdecydowanie zbyt tępy. Zajmij się lepiej pracą, to wychodzi ci najlepiej.
- Hmm.. ostatnie słowa potraktuję jako komplement. Mimo wszystko, całkiem miło mi się z tobą rozmawia.
- Bez wzajemności. Chociaż.. możesz mi się na coś przydać.
- Do usług.
- Słyszałam o tutejszych bitach kapel.. kiedy mogę spodziewać się ich rozpoczęcia?
- To zależy, co chcesz wiedzieć.. informacje kosztują.
Nim zdążyłam coś odpowiedzieć, do naszych uszu dobiegły głosy klientów chcących złożyć zamówienie. Gość był strasznym natrętem, ale każdy wie, że osoby mające najwięcej informacji to przeważnie barmani i kelnerki a takowe są już zajęte i nie będą miały czasu gadać. Niby Eiko i Minoru mieli jeszcze jakieś informacje, ale z natury wolałam sama dla pewności zebrać interesujące mnie informacje. Poza tym, to co było najważniejsze już wiemy. Udało im się zdobyć instrumenty, to już niemal całkowity sukces. Mimo to.. wolę wiedzieć na czym stoję.
- Lucas, to co zawsze poproszę. - W pewnym momencie przez tłum przedarła się pewna dobrze mi nana plastikowa lala, która gdy tylko podeszła do baru pocałowała barmana w policzek na widok którego momentalnie mnie zamuliło. - Nie zgadniesz, kogo widziałam przy stolikach!
- No nie wiem, powiedz. - Odrzekł wyraźnie zaciekawiony, podczas gdy mnie naszły złe przeczucia związane z jej dziwną ekscytacją.
- Ten zespół, o którym mi wspominałeś "Black coś tam".. widziałam jedną laskę z logo zespołu na ramieniu! To na pewno ta, którą miałam sprowadzić tej kretynce!
- Mówisz o tej, która zostawiła cię na pastwę tamtych uczniów a potem całkowicie zerwała kontakt? Przykra historia. A teraz bądź tak łaskawa, i rusz się po autograf z dedykacją dla swojego ulubionego barmana.
- Lucas.. jeśli to dobrze rozegram, będę załatwiać ci wejściówki na koncert. Musisz mi pomóc, sama nie wiem, zrób coś z perkusistą, wtedy będę mogła namówić tą laskę żeby go zastąpiła a gdy ze mną wystąpi jest szansa, że szepnie o mnie swojemu menadżerowi! Czy ty rozumiesz, jaka to dla mnie okazja?!
- Hmm.. brzmi nieźle. A co zrobisz, jeśli się nie zgodzi? Poza tym, plotki głoszą, że mieli już wokalistkę i..
- Mam dar przekonywania, zapomniałeś? Gadanie zostaw mi, musimy tylko zrobić coś z perkusistą i.. Aaaaa! - Krzyknęła, gdy zawartość mojej szklanki z lodem znalazła się na jej taniej bluzce z lumpeksu.
Wszyscy wokół, łącznie z barmanem wpatrywali się we mnie podczas gdy ja nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu malującego się na mojej twarzy. A mogłam celować w twarz.. chciałabym jeszcze raz móc zobaczyć jej spływający makijaż rodem z horroru.
- COŚ TY ZROBIŁA?!
- Przepraszam, niechcący. - Ze sztucznym uśmiechem zabrałam białą chusteczkę którą barman miał podać dziewczynie, i sama jej ją wręczyłam. - Powinnam bardziej uważać..
- Ty.. już cię gdzieś widziałam. To ty byłaś na koncercie w Amorisie. Trzymasz z tamtymi kretynami ze szkoły, tak?! Co ty tu w ogóle robisz?!
- Cóż, z tego co wiem to pytała mnie o bitwę kapel.. - Do rozmowy wtrącił się Lucas, którego słowa wyraźnie ją zainteresowały. Albo byli ze sobą w zmowie, albo to jakaś chora rodzinka.
- Czyli masz zamiar startować? Kim ty niby jesteś, żeby porywać się na coś takiego, na MOJEJ scenie?..
- Mogę prosić nowego drinka? Najlepiej razy cztery. - Poprosiłam, ignorując Debrę której chyba nie spodobało się moje zachowanie wobec niej. - Przy okazji, scena nie jest podpisana, i nie należy do ciebie. Należy do zwycięzcy, a takowym jak na razie nie jesteś.
- Nie?.. Nie wiesz, z kim rozmawiasz. Dobrze ci radzę.. nie zadzieraj ze mną bo możesz się skaleczyć.
- Kto mieczem wojuje, od ostrza ginie. Z kolei kto igra z ogniem, może się sparzyć. Znam twoje gierki, i uwierz mi.. nie przestraszysz mnie swoimi marnymi pogróżkami. Co do twojego planu z perkusistką.. wątpię, żeby ci się udało.
Rozmowa z nią powoli zaczynała mnie męczyć, więc zapłaciłam za drinki i osobiście wzięłam tackę by zanieść ją do stolika gdzie reszta zapewne wygłosi mi niezły monolog za temat znikania bez wcześniejszego uprzedzenia ich o tym. No nic, popiją, zapomną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top